-Trzeba będzie rozpalić ognisko. - powiedziała Zuzanna.
-Edmund i ja pójdziemy po drewno, a Zuza i Łucja po jabłka. - oświadczył Piotr i razem z Edmundem poszedł w stronę drzew.
-A ja?- spytałam. Przecież nie będę tak sobie siedzieć jak królowa i czekać aż oni odwalą całą robotę.
-Możesz iść z nami - uśmiechnęła się Łusia. Odwzajemniłam uśmiech i poszłam za dziewczynami w kierunku jabłoni.
Zbierając owoce rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym. Od razu wiedziałam, że złapiemy dobry kontakt.
-Dobra... myślę, że tyle już wystarczy - powiedziała Zuza. Zebrałyśmy około 10 jabłek, póki co nie potrzebujemy więcej.
Aby było łatwiej je nieść wrzóciłyśmy je do mojej podręcznej torebki, w której akurat było w miarę dużo miejsca.Razem poszłyśmy w stronę zamku i szukałyśmy odpowiedniego miejsca na ognisko i odpoczynek.
-A może tam? - wskazałam na miejsce w miarę w kącie zamku gdzie nie było za wiele gruzu więc moglibyśmy się tam położyć. Zuzanna kiwnęła głową na moje słowa po czym udałyśmy się w tamtym kierunku.
Postawiłam torebkę z owocami i same wybrałyśmy sobie miejsca w których będziemy nocować i je zajęłyśmy czekając na chłopaków. Było już po zachodzie słońca więc było już dosyć ciemno. Jedynym źródłem oświetlenia był naprawdę jasno świecący księżyc, który zdawałoby się, że jest większy niż ten na ziemi.
Siedziałam na ziemi opierając się z tyłu rękami, z głową do góry i oczami wpatrzonymi w dopiero co ukazującymi się gwiazdami. Po kilku ruchach moich towarzyszek w celu ułożenia się zastała nas błoga cisza, a ja czułam, że ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Po zachodzie zrobiło się dość chłodno choć w ciągu dnia było gorąco. Byłam aktualnie ubrana tylko w białą koszulę, czarną spódnicę i balerinki. Po chwili tej jakże przyjemnej ciszy, odezwała się najmłodsza rozpoczynając naszą rozmowę.
-Właściwie to nigdy wcześniej cię nie widziałam...- zainteresowała się Łucja - Przeprowadziłaś się?
-Tak, tydzień temu - rzekłam po czym usłyszałyśmy zbliżające się w naszą stronę kroki. Spojrzałyśmy w stronę dobiegającego odgłosu i zobaczyłyśmy chłopców niosących drewno na ognisko.
Chłopcy położyli trochę drewna na środek okręgu, który stworzyłyśmy, a resztę pod ścianę. Piotr wziął dwa krzemienie podszedł do ułożonego na środku drzewa i zaczął je o siebie stukać. Edmund w tym czasie usiadł naprzeciwko mnie, po drugiej strony ogniska.
Widząc starania starszego szybko podbiegłam do torebki i starałam się wygrzebać zapałki. Przegrzebywałam jak najszybciej jabłka co nie było proste, ale w końcu dokopałam się do małej kieszonki, w której schowane było szukane przeze mnie pudełeczko.
-Tym chyba będzie łatwiej - podeszłam do Piotra z uśmiechem i wystawiłam w jego kierunku zapałki. Chłopak również się uśmiechnął, wyrzucił kamienie i przyjął pudełko.
Już chwilę później było czuć bijące ciepło od ognia. Obawiam się tylko jednej rzeczy. Raczej na pewno nie zasnę dzisiejszej nocy...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Taki trochę krótki ten rozdział ale to dalej jest tylko korekta a nie nowy rozdział więc nie mam jak za bardzo go wydłużyć...
Jeszcze 1 z korektą a później już nowe, piszące (postaram się) na bieżąco. Jak widać mam wenę i jakąś dziwną motywację do tej książki.
Mam też kilka pomysłów na inne książki ale nie wiem ja to wyjdzie.Możecie podzielić się opinią w komentarzu.
Do następnego rozdziału! <3
CZYTASZ
Przypadek czy przeznaczenie? |Edmund Pevensie
FanfictionLily musiała przeprowadzić się razem z mamą do Londynu. Kto by pomyślał że będzie to najlepsza decyzja w jej życiu. Pozna wspaniałych przyjaciół i nie tylko... Na podstawie "Opowieści z Narnii: Książę Kaspian". Wydarzenia zmienione na potrzebe książ...