Szczęście. Czym było? Według mnie zdecydowanie jedynym z najlepszych uczuć na świecie. To moment w którym czujesz się dobrze, gdy nie ma nic po za tym co sprawiło ci tyle radości. Gdy wiesz, że nie musisz się niczym martwić.Jest jak przyjemne ciepło rozlewające się po ciele, gdy szczerzysz się i śmiejesz z każdej małej, prostej rzeczy, nawet nie wiedząc czemu.
I tak właśnie się czułem. Przy nim.
Uśmiech nie schodził z mej twarzy, dołeczki nie znikały nawet na chwilę, a w moim brzuchu latały motyle. Przez całe ciało przechodziły mnie dreszcze. A policzki miałem piekące i na pewno już całe czerwone... Szczególnie z faktem jak łatwo jest to zauważalne na bladej skórze...
Miałem ważenie że tracę panowanie nad własnym ciałem. Cóż, na prawdę ten chłopak sprawił że oszalałem...
– Clay! – zawołałem, na co owa osoba się odwróciła w moją stronę.
– hej!
Złapałem go w mocny uścisk na co ten od razu go oddał. Staliśmy tak dobre pare minut. Jego głos brzmiał jeszcze lepiej na żywo, niż przez sam telefon... Nie mogłem uwierzyć że po tak długim czasie w końcu się spotykamy, w końcu mogę go...
No... właśnie. Wtedy do mnie dotarło i od razu przykuło moją uwagę.
– nie wierzę... – wydukałem zerkając na jego twarz. To było pierwszy raz gdy widziałem jak wygląda.
Bo oczywiście wcześniej musiał być chujem i nie pokazać się ani razu przez siedem lat które się znamy. Że też wszyscy już go widzieli, tylko nie ja... No cóż... Co prawda miał maseczkę, jednak wciąż widziałem jego oczy.
Chłopak zdziwiony tym jak się w niego wpatruje tylko zaczął się zasłaniać kapturem z rumieńcem. Wstydził się.
– ejj, pokaż się. – zacząłem marudzić, chciałem się nacieszyć tym że mogę go w końcu widzieć.
– Oh, cmon, bez przesady... Po za tym nie tutaj... – Jęknął niezadowolony.
Pokręciłem na to głową i westchnąłem. Co jak co ale miał rację. Jak ktoś nas rozpozna to kicha, szczególnie dla niego. Chciałem uszanować jego prywatność.
– Więc... No, chodźmy bo taksówka odjedzie... – Odezwał się po chwili i złapał mnie za rękaw ciągnąc.
– Zamówiłeś taksówkę? Zrobił byś se prawko... – Zaśmiałem się ruszając za nim.
*
– Ah, w końcu w domu... – Uśmiechnął się do mnie ściągając czarny płaszcz, następnie przeciągając.
Przytuliłem go od tyłu.
– Oh? George, wszystko w porządku? – Spytał opuszczając ręce w dół, kładąc ostrożnie na tych moich.
– Nie, nie ja po prostu... Uhm, wciąż nie mogę uwierzyć w to wszystko i... No wiesz, po prostu cieszę się bardzo że jesteś... – Miałem tak dużo do powiedzenia, tak wiele do wyznania, wyrzucenia z siebie.
A jednocześnie nie potrafiłem tego ująć w słowa. To było tak ciężkie, powiedzieć co czuje, opowiedzieć o tym co o nim myślę. Był tak ważną osobą, kimś kto zawsze był przy mnie, a jednak nie umiałem nawet mu tego powiedzieć. Westchnąłem na to. Uczucia zdecydowanie nie przychodziły mi łatwo.
Nie wiem jak się otworzyć...
Zielonooki stał w ciszy, nie wiem czemu. Nie odpowiedział nic, jednak nie było to niezręczne. Było... Przyjemnie, kojąco. Jedynie odwrócił się w moją stronę i oddał przytulasa.
– Czemu się nie odzywasz...? – Spytałem w końcu po upływie kolejnych minut, zaczynając świrować że zrobiłem coś źle.
– Wiesz, George... – Złapał w dłonie swoją maseczkę. – Czasem nie trzeba słów by kogoś zrozumieć. By wiedzieć co chce przekazać... Wystarczy że jesteś obok. – Odsunął się delikatnie, ściągając ją i ukazując piękny, szeroki, szczery uśmiech.
Zrobiło mi się na prawdę miło, poczułem się wręcz... Lekko. Nawet nie zauważyłem kiedy, po moich policzkach zaczęły cieknąć łzy. Jego uśmiech w tym momencie był jak najcenniejszy prezent jaki mogłem dostać. Nie liczyły się pieniądze, ani sława, to on. On był najważniejszy.
Powinienem dbać o to co dostaje...
Muszę się wziąść w garść... Jak to powiedzieć?
Ująłem w dłonie jego policzki, głaszcząc je ostrożnie. Nie spodziewałem się że pokaże mi się w ten sposób jednak... Na pewno zapamiętam to na długo, jak nie do końca życia...
– Dream.. – Zacząłęm niepewnie.
– Cieszę się że ci się podoba. – Zaczął się śmiać cicho na co spaliłem się ze wstydu.
Nie wierzę w niego... Przysięgam, kiedyś mu ukręcę łeb i ten uśmieszek zniknie z jego twarzy tak szybko jak się pojawił.
– Idiota... Zepsułeś cały moment... – Pociągnąłem nosem na co blondyn mi otarł łzy.
– A był jakiś? – Oczywiście że palił głupa, wiedział o co chodzi i widziałem to po jego oczach. Mówiły wszystko.
Wywróciłem tymi swoimi i schowałem twarz w jego ramie. Zacisnąłem oczy, podniosłem ostrożnie głowę w górę i spojrzałem na jego twarz, prosto w oczy. No to ten...
– Dream, Kocham cię...
_____________
Słów: 770
CZYTASZ
❝ 𝐒𝐭𝐢𝐜𝐤 𝐖𝐢𝐭𝐡 𝐌𝐞. ❞ || DreamNotFound
Fanfiction" Uśmiech nie schodził z mej twarzy, dołeczki nie znikały nawet na chwilę, a w moim brzuchu latały motyle. Przez całe ciało przechodziły mnie dreszcze. A policzki miałem piekące i na pewno już całe czerwone... Szczególnie z faktem jak łatwo jest to...