Lumka sapnęła, gdy stara Ulricha dotknęła ją swoim grubym paluchem umazanym w ostro pachnącej maści. Nie zważała ona jednak na sapnięcia czy jęki Lumki i dalej smarowała ją mazią. Zapach był bardzo ostry i przytłaczający. Od woni tej maści młodej dziewczynie robiło się niedobrze. Miała pomóc jej w podróży na jej pierwszy sabat. Oczywiście się denerwowała. Skończyła właśnie szesnaście lat. Wiek odpowiedni na pierwszy wylot na sabat. Kto wie może spodoba się jakiemuś demonkowi? Tak. To powinien być priorytet dla każdej młodej wiedźmy, ale raczej nie dla Lumki. To całe czarowanie, władza, uwodzenie, krzywdzenie i bratanie się z demonami i biesami wydawało się jej dość przerażające. Poza tym zawsze ktoś mógł odkryć kim były kobiety w jej rodzinie i cóż... Spalić je lub utopić. Wiedźmy nie są zbyt mile widziane, przynajmniej tutaj, gdzie Lumka mieszka. Czyli w Gołdapi, regionie Sybli. Jest to niezbyt przyjemny kraj dla nacji innych niż ludzie. Wiedźmy się tu pali lub topi. Rusałki, wiły, driady i inne leśne duchy rozrywa się na stołach. Topielice wiesza. Strzygi kamieniuje, a zmory zamyka w butelce. Nie są to najprzyjemniejsze rodzaje śmierci. Dlatego większość nadprzyrodzonych mieszkańców tego kraju zbytnio się nie ujawnia lub też po prostu uciekła do innych krajów. Na przykład do Plenty, gdzie nawet, podobno, król poślubił nie- człowieka. Szczęśliwa jest z nich para, niosą te wieści ptaki. Czasem któryś rzygnie i pojawi się obraz tego szczęścia. Wymiociny ptaków robią za ekrany, przez które można zobaczyć co się w różnych częściach świata dzieje. To szybsze niż poczta. Chociaż troszkę obrzydliwe. Jednak Plenta jest za wielką pustynią Shakyr. A tu w Sybli nie jest tak kolorowo. Rodzina królewska dostałaby szaleju gdyby jakikolwiek członek ich rodziny chajtnąłby się z takim nieludzikm osobnikiem. Jak na przykład Lumka. Kobiety z rodziny Lumki okazywały magiczny talent. Wszystkie były wiedźmami. Mężczyźni, no cóż... Często, gdy przychodziła na świat mała wiedźma płci żeńskiej lub bardzo rzadko męskiej, ginęli lub bez pamięci trafiali do swych rodzinnych wiosek. Chociaż… Paru przy sobie wiedźmy zatrzymywały. Tak, by ludzie nie uważali tego za podejrzane. Były jeszcze inne demonki i biesy, z którymi wiedźmy lubowały spędzać czas, tak samo jak z ludzkimi mężczyznami. Jednakże z takich związków nie miało prawa nic się zrodzić. A jeśli już to się to zabijało, proste. Takie były zasady. Lumka je rozumiała. Wychowywała się przecież w tym świecie. Zaczęła drżeć, gdy Ulricha wcierała w jej ciało drugą warstwę maści. Lumka była naga. Znajdowały się w piekielnicy - małym, drewnianym i zakurzonym budyneczku na ich posesji, który był tak nieszczelny, że sto wiatrów hulało, a on trząsł się i każdy powiew wpadał do jego środka. Stały tam miotły, długie kije, łopaty do chleba i wszystko, na czym można by się udać na Igrzyniowy Padół, gdzie zwykle odbywały się sabaty. Czas na nie wypadał w każdą pełnię miesiąca. Igrzyniowy Padół znajdował się w dziwnym miejscu. Nie można było dostać się do niego ludzkimi drogami, co było ogromną jego zaletą. W końcu nikt nie odkryje balujących i nie wyda, skazując ich na śmierć. Lumka poczuła specyficzne uczucie bycia tu i zarazem wyrywania się gdzieś dalej. Takie dziwne rozrywanie. Miała wrażenie że jest z wosku i topi się. Świat migał jej przed oczyma. Ulricha uśmiechnęła się wesoło, co wyglądało strasznie groteskowo na jej pomarszczonej twarzy. Kobieta ta była bardzo stara i bardzo mądra. Jednak jej zaawansowany wiek był przeszkodą, by staruszka mogła dołączyć do balujących na sabacie istot. - Pamiętasz dziecko coś masz mówić, by dołączyć do twych sióstr ? - spytała zachrypniętym głosem starucha, przykładając pulchną dłoń do czoła dziewczyny. - Taaak - odpowiedziała przeciągle Lumka. Ulricha wcisnęła jej w dłonie miotłę. Dziewczyna zaczęła mówić. - Pot nie pot, wieś nie wieś, a ty miotło na sabat daleko mnie nieś - tylko skończyła, a już poczuła, że zbiera jej się na wymioty. Świat zgasł, a ona poczuła, że dryfuje i dryfuje gdzieś pomiędzy niebem a ziemią. Spojrzała w dół i wystraszyła się okropnie. Mocniej chwyciła miotłe. Oto leciała nad Sybli. A wszystko było takie małe. Strasznie bolała ją głowa i ciało. Zimno kuło ją, przecież była naga. I nagle miotła przyspieszyła, jakby kończąc tą wycieczkę krajoznawczą po jej świecie i wkraczając do innego. W ułamku sekundy zaczęła upadać w dół. Wysadzając Lumkę na szarawej, ale zadziwiająco miękkiej dla jej nagich stóp, ziemi. Czuła się gorąca i zimna. Jak podczas jakiejś choroby. Rozejrzała się zdezorientowana po Igrzyniowym Padole. Był to długi i szeroki dół. Z góry cień rzucały upiorne drzewa bez liści i igieł. Ziemia była szara, ale miękka i przyjemna. Na środku paliło się wielkie kolorowe ognisko. Dookoła stały suche pnie. Duże i wydrążone. Zapewniające intymność. Dobiegały z nich różne odgłosy. Wiadomo jakim czynnościom towarzyszyły. Znajdowały się tam długie stoły z drewna,a na nich dużo jedzenia. Oraz mnóstwo cycków, pup, włosów i kopyt. Tysiące wiedźm i demonków czy biesów właśnie rozpoczęło sabat. Lumka uśmiechnęła się szeroko - dotarła na swój pierwszy sabat! Ruszyła pewnie do rozweselonego towarzystwa nadeptując na ogon małemu diabełkowi. Ten zasyczał na nią groźnie, a ona jak na złą i okrutną wiedźmę przystało posłała mu jadowite spojrzenie. Nie było chyba takie złe jak myślała, bo demon chuknął na nią tak, że Lumka odskoczyła od niego. Zobaczyła swoje siostry zabawiające się z jakimiś biasami. Te to miały szczęście. Posłały jej wesołe spojrzenie. Chwilę później ujrzała matkę. Ta machała do niej energicznie. Lumka zbliżyła się i stanęła twarzą w twarz z nagą wiedźmą płci męskiej. Nigdy nie widziała nagiego mężczyzny. Oblała się rumieńcem, a ten zaśmiał się w głos. - Jesteś wiedźmą ogniku... Czyżbyś nigdy nie widziała nagiego mężczyzny? - spytał i otarł się o nią, a ona zaśmiała się nerwowo i odepchnęła go od siebie niemal żartobliwe. Ale naprawdę chciała, żeby się odsunął. Grała dziwna muzyka. A ona czuła się dziwnie. Poza tym... Nie miała doświadczenia w sprawach damsko-męskich. - Hanys, to moja córka Lumka. Lumka, to Hanys. - przedstawiła ich sobie jej matka. Miała ładne ciało, nic jej nie zwisało i a na ramionach leżały jej długie blond włosy. Jej oczy - duże kocio zielone. Lumka miała figurę po matce. Włosy rude jak ogień i oczy zielone, ale tak jak mech w lesie. - To jej pierwszy sabat i ... - Mamo! - jęknęła Lumka przystępując nerwowo to z jednej to z drugiej nogi. Nowo poznany nie musiał o tym wcale wiedzieć. A skoro był męską wiedźmą to znaczyło, że był potężny, bo przeżył co równało się z tym, że Lumka podświadomie chciała mu się przypodobać. - Nie denerwuj się ogniku - szepnął jej Hanys liżąc ją po policzku i delikatnie uciskając ramiona. - Jeśli to twój pierwszy sabat, z chęcią ci... Wszystko pokaże. Pierwsze razy powinny być jak najlepsze. Proponuje odwiedzenie jednego z tych pni... Ogniku - uśmiechnął się tak, że nie spodobało się to Lumce. Jego słowa wywołały rumieniec na jej policzkach. Dziewczyna chwyciła mocno za jego przyrodzenie. Ścisnęła i wbiła ostre pazury. Hanys był przystojny i na pewno gdzieś bardzo głęboko całkiem miły, ale teraz za bardzo się narzucał. To jej się nie podobało. Jej nie podobało się zachowanie typu: "Ja jestem maczo, mogę mieć wszystkie, choć ze mną w krzaki, bo mogę mieć każdą, a ty tylko blokujesz kolejkę". - Sama sobie poradzę. - fuknęła uśmiechając się słodko. Jej matka śmiała się opentańczo. Człowiek mógł pomyśleć, że jest jakąś wariatką. Dziewczyna poczęła się zastanawiać ,co jej matka robi z Hanysem. Czyżby on też próbował zaciągnąć ją do intymnego kącika? - Dzieci... Dzieci. - pokręciła głową matka. - Moja krew. - klepnęła córkę po plecach. - Cieszę się, że dotarłaś. Kolejna córka staję się wiedźmą, to niezapomniane przeżycie dla matki. Jestem z ciebie taka dumna... Zaraz będzie inicjacja. Oprócz ciebie jest jeszcze dziewięć innych pirstozelonych. - to miało znaczyć, że był to pierwszy sabat, łącznie z Lumką, dla dziesięciu wiedźm. A przeżyć mogło tylko sześć. Teraz znów Lumke ogarnęło przerażenie. Ćwiczyła. Była zdolna i cóż... Miała talent, ale... Ciągle bała się, że istniał ktoś lepszy. Że zwątpi i otchłań ją odrzuci. Że zawiedzie matkę i wszystkie kobiety z jej rodziny. Albo, nie daj bies, otchłań wyczuje jej wrodzoną niechęć to tych wszystkich czarownych spraw. - Lumeczko... Nie drżyj. Spokojnie dasz sobie radę. To brutalna gra. Racja. Ale dzięki temu przeżywają najsilniejsze. Wszystkie moje dzieci przeszyły inicjację. Wszystkie są silne więc ty, jako moje dziecko, także. - Hanys patrzył na nią smutno. Lumka zaczęła się jeszcze bardziej denerwować. Ciekawe czemu, skoro znała go raptem parę minut. Ach tak. Pewnie dlatego że on był potężny. A ona nie pewna swego losu. - Hanys! - powiedziała karcąco matka i pacnęła go w tą czarną głowę. - Nie denerwuj mojego dziecka, inaczej pokroję cię i dam do zjedzenia moim bestyjkom... - uśmiechnęła się diabelnie matka. Nagle odbył się głośny ryk. Wszystko umilkło. Na środek wyszedł wielki, największy bies jakiego w życiu widziała Lumka i przemówił tubalnym głosem: - Wiedźmy pirstozelone, wystąp do kręgu! - zamigotał krąg wokół biasa. Lumka spojrzała z obawą na matkę ,a ta prawie, że wepchnęła dziewczynę do kręgu. Wraz z Lumką przybyło dziesięć wiedźm. Przed każdą z nich pojawił się latający kielich i ciasteczko. - Teraz musicie dokonać wyboru. Nie jest taki sam u każdych. Ten wybór będzie mówił : śmierć lub życie. Tylko najsilniejsze wiedźmy mogą żyć, bo one nie złamią się pod ludzkimi torturami i nie wydadzą wszystkich nas. Ten wybór decyduje. Wypijcie albo zjedzcie. Wasza decyzja. - i zaśmiał się piekielnie, po czym rozmył niczym deszcz rozmywa kredę. Lumka patrzyła podejrzanie to na kielich z dziwną substancją, to na pięknie pachnące ciasteczko. Patrzyła też na inne młode wiedźmy. Były to same kobiety. W jej wieku. Każdej pewnie śmierci było żal. Lumce też. Zjeść czy wypić? Oto jest pytanie. Jedna dokonała wyboru i... Padła na ziemię. Kolejna zrobiła to samo, a następna wyszła cała i zdrowa z kręgu. Lumka musiała podjąć decyzję. Zostawała ostatnia w kręgu. Chwyciła po kielich i napiła się. W jednej chwili doszło do niej, że był to zły wybór. Nie wybrała dobrze. Jednak było za późno, poczuła jak kielich wyślizguje się z jej dłoni, nogi uginaj,ą a potem przeżyła zderzenie z szarą ziemią. Usłyszała jeszcze rozdzierający padół krzyk. Tak krzyczeć mogła tylko matka. Lumka wiedziała. Wiedziała, że właśnie zawiodła swoją rodzinę i straciła życie....
__________________________
No to jesteśmy już po pierwszym roździale. Jak wam się podoba? Jak dla mnie nie jest taki zły. Kolejny za to jak dla mnie dużo wyjaśni ;)
CZYTASZ
Światło Miesiąca w Pełni [PORZUCONE]
FantasyWkrocz do świata gdzie bycie "nie człowiekiem" jest przekleństwem. Wkrocz do świata gdzie magia naprawdę istnieję a bogowie na co dzień okazują swój gniew. Wkrocz do świata w którym łatwiej zginąć niż przejść na drugą stronę ulicy. No dalej. Wszyscy...