Bojan przyjechał do Vanty, by odwiedzić swojego najlepszego przyjaciela. Sprawa prosta jak drut. I może nie byłoby w tym niczego niesamowitego, gdyby nie fakt, że z jakiegoś bliżej nieokreślonego powodu siedzieli teraz w parku, patrząc w nocne niebo. Okryci jednym kocem i z marzeniami, które spełnić mogły tylko spadające gwiazdy. ...czy to takie dziwne, że Bojan byłby w stanie napisać piosenkę o tych pięknych, błękitnych oczach?