***
Wędrowałam przez góry, lasy, rzeki i jeziora, nosząc w rękach mały promyczek. Z każdym dniem malał on w mych dłoniach. Próbowałam go zapalić na nowo, lecz nie wyszło. Szłam więc dalej i dalej, i dalej. Było ciężko, bardzo ciężko, lecz w głowie miałam postacie tych kilku osób, które czekają, to dawało mi siły by iść dalej. Płomyczek już prawie zgasł w mych dłoniach, wtedy zobaczyłam liche światełko na horyzoncie. Puściłam się biegiem do niego. W pewnym momencie upadłam na twarz. Gdy wstawałam obejrzałam się za siebie, to o korzeń się potknęłam. Popatrzyłam na swe dłonie, z początkowego płomyczka została już tylko iskierka. Wstałam, zaczęłam dalej biec w stronę niknącego już światełka na horyzoncie. Postać z latarnią w ręku zaczęła się powiększać.
- Hej zaczekaj! - krzyknęłam z oddali.
Usłyszał mnie, obrócił się i oczekiwał aż dojdę do niego. Gdy znalazłam się tuż przed nim, otworzyłam dłonie i przekazałam mu moją iskierkę. Postać wzięła ją i przyjęła w swe serce. Wtedy pojawił się wielki ogień, ogień radości. Postać poszła więc w kierunku innych ludzi, i rozdała każdemu promień ognia. Udało mi się. Teraz już każdy miał w swym sercu promień ognia, ognia radości.
-Witajcie z powrotem moi mili. - zakrzyknęłam
A oni na nawo mnie polubili.
***
Witam was serdecznie. Cieszę się, że tu byliście, że czekaliście. Ogłasza więc (nie)wielki powrót. Pragnę dać wam promyczek radości w te dni. A więc moi mili przywracam wszystkie (czyli dwie heh) książki. Jeszcze dzisiaj pojawi się cytat, a jutro kolejna część Tajemniczych Snów.
Dziękuję, że czekaliście.
~Asasynka