Recenzja książki " Życie jest Piękne"
Droga BlackBerry_123!
Wszystko zaczęło się 28 listopada około godziny 00:25.
Z braku lepszych zajęć uruchomiłam aplikację "Wattpad", poleconą mi przez koleżankę. Z ciekawości przeglądając top 10 (?) najlepszych książek natrafiłam na utwór zatytułowany "Życie jest piękne". Po przeczytaniu opisu, śmiało otworzyłam prolog. Gdybym wiedziała jak to się skończy...
Do godziny 1:58 czytałam.
Następnego dnia też. Bez tchu, bez wytchnienia.
Każdą milisekundę, każdy oddech zapełniłam tym dziełem. Te parę chwil, które poświęcałam na sen, siatkówkę, taniec czy jedzenie, to były minuty stracone. Minuty milczenia, półżycia, spędzane w pełnej melancholii atmosferze i myśli na temat sensu życia krążące po mojej głowie.
Płakałam razem z Rose. Złościłam się na świat w towarzystwie Ash'a. Śmiałam się z Calum' a. Dociekałam tajemnicy Luke' a. Irytowałam się zachowaniem Liv.
Książka ta przepełniona emocjami dawała mi natchnienie i nadzieję. Na lepsze życie i szczęście mimo przeszkód, które podtyka nam świat pod nogi. Z niektórym trzeba było zacząć żyć w zgodzie tak jak Ś.P Caroline Hayes. Niektóre było łatwiej usunąć z drogi.
29 listopada, o godzinie 13:57, w Krakowie, jadąc linią tramwajową 52, na przystanku Chmieleniec, skończyłam czytać. Łzy zamazywały mi obraz, a ja wiedziałam, że gdy je zmyje nie będę widzieć wszystkiego tak samo.
Książka ta dała mi możliwość przejrzenia... Czego?
Każdy musi się tego dowiedzieć sam i przy okazji przekonać się, że Życie jest Piękne.
Wierna czytelniczka powszechnie znana jako:
~ Susie