(1) No i jest - oficjalna książka o Solangelo "Słońce i Gwiazda" Ricka Riordana i Marka Oshiro. Zamówiłam ją w przedsprzedaży, rzuciłam się na nią jak szalona, pochłonęłam w kilka godzin, ale im więcej czasu mija od lektury, tym więcej widzę wad w tej powieści.
Zacznijmy jednak od zalet. Zalety: Solangelo.
No to czas ponarzekać. Na początek tytuł. Nawet bez przeczytania książki można próbować interpretować, że Słońce to Will, a Gwiazda to Nico (?). Ale dlaczego niby Nico ma być gwiazdą? Dopasowuję mu gwiazdę drogą eliminacji, bo przecież nie jest słońcem (i tak, wiem, że Słońce to też gwiazda). Myślicie, że w książce jest jakieś wyjaśnienie tego tytułu? Nie, oprócz tego, że jedna z postaci mamrocze te słowa, a główni bohaterowie zastanawiają się, o co tej postaci chodzi, to nie dostajemy żadnego wyjaśnienia. Oczywiście tutaj mamy pole do interpretacji, odczytywanie przesłania, ale ja jakoś tego nie kupuję i nie czuję. Dla mnie jest to naciągane. Więcej sensu ma włoski tytuł (informację o tym czerpię z riordanopedii), czyli "Światło i mrok".
A co w treści? Bez spojlerów mogę napisać, że nic nowego. Nie dowiadujemy się niczego nowego z przeszłości Nica, wszystko jest wymieleniem tego, co już było i podaniem w teoretycznie nowej otoczce. Piszę teoretycznie, bo już mieliśmy opowieść o wędrówce przez Tartar w wykonaniu innych bohaterów, Percy'ego i Annabeth. To po prostu streszczenie wszystkich cierpień Nica z poprzednich tomów. Pojawiają się pojedyncze sceny z przeszłości Willa i pojedyncze sceny, w których narrator przenosi się na jego punkt widzenia, ale jest tego naprawdę malutko. Niby są wstawki z ich historii miłosnej, ale omówione po łebkach, skrótowo, a nawet w niektórych momentach miałam wrażenie, że czytam dość przeciętny fanfik, w którym autor nie ma pomysłu na historię. Więcej miejsca zajmował dialog w stylu "a pamiętasz jak", niż opis tego, co miało miejsce w przeszłości.