Wybuchło mi dziś piwo bezalkoholowe w szklanej butelce.
Usłyszałam huk, weszłam do kuchni a tam czerwony napój wylewający się pod lodówkę i mnóstwo szkieł wokół. A że akurat się spieszyłam i było to kolejne niezbyt szczęśliwe wydarzenie z ostatnich dni, to powiedziałam sobie "no chyba ktoś rzucił na mnie jakąś klątwę".
Oczywiście to, że piwo wybuchło było całkowicie moją winą, bo postawiłam je zbyt blisko zamrażarki, którą akurat czyściłam. Ale wiecie, człowiek zawsze szuka jakiegoś wyjątkowego wytłumaczenia, zamiast od razu wziąć na siebie odpowiedzialność.
Ale tak sobie już wszystko posprzątałam (a co się przy tym zdenerwowałam, to tylko ja wiem), a następnie usiadłam i pomyślałam:
kurcze, wyszłam z kuchni dosłownie na 10 sekund, ale miałam szczęście, że nie było mnie przy tym wybuchu i że szkło nie wbiło mi się w nogę.
I uznałam, że chciałabym, żeby to była moja pierwsza myśl. To jakie miałam szczęście, a nie to, czy ktoś rzucił na mnie klątwę (w którą nawet nie wierzę).
Chcę Wam przez to przekazać, że nie warto wyciągać pochopnych wniosków i że czasem warto zmienić perspektywę, aby nabrać dystansu i zrozumieć pewne rzeczy. A czasem po prostu wystarczy uspokoić emocje i nie myśleć, że wszechświat jest przeciwko nam. Może właśnie uniknęliśmy wizyty w szpitalu, bo piwo wybuchło, gdy nie było nas w pobliżu.