Jest niestety coraz gorzej... Rozpacz i bezsilność ciągnie w otchłań głębiny chaosu w mojej głowie, plaża i brzeg niby blisko. Ratownika nie ma, a prądy zbyt silne by płynąć. To boli okropnie, tą bezsilność. Czuć wszechogarniającą rozpacz, uczucie że nic już nie da się zrobić. Załącza się tylko tryb auto czuwania, by jak najdłużej utrzymać się na powierzchni. Ogarniająca ciemność potęguje strach, który jeszcze jak macki ośmiornicy ciągną mnie na dno, a ta samotność, jest jak śpiew syren, załącza tryb autodestrukcji bo przestajesz walczyć przestajesz marzyć przestajesz wierzyć umiera nadzieja, Twój towarzysz i zostajesz z niczym. Brakuje sił, emocji które napędzały do życia. Modlisz się jedynie o to by to jak najmniej bolało...