...
Jak bardzo chujowe będzie z mojej strony, gdy powiem, że moja przyjaciółka doprowadza mnie do szału?
W tym roku, z racji, że to klasa maturalna, postanowiłyśmy się zgłosić do Olimpiady z historii.
I co istotne, jest to praca dodatkowa z naszej strony jako uczniów. I swego czasu było tak, że jak się szło na to, to były 3 dni wolne, stricte pod naukę.
W tym roku zgłosiło się 18 osób od nas z klasy (nas jest 38). I wiecie, gdy się nagle zrobił taki pomór ludzkości, nasza wychowawczyni, nauczycielka j.polskiego się wkurzyła. Powiedziała, że pójdzie do dyrektora zapytać jak to wygląda z tym wolnym.
Moja przyjaciółka, gdy jej napisałam o tym, to się odpaliła .. cholernie. Zaczęła mi spamić, że nam się te dni należą, że ona powinna się cieszyć, że ma tyle Olimpijczyków, że "niech się stara beczka odwali itd".
I jakby.. myśmy się dobrały tak, że z reguły mamy podobną opinię/zdanie na dany temat. Jednak całkiem szczerze, ale okropnie mnie to wkurwiło.
My jesteśmy w klasie maturalnej. I stety niestety liczyć się trzeba z tym, że z każdej opuszczonej godziny z przedmiotu maturalnego będziemy w jakimś stopniu rozliczani.. Olimpiada nie powinna być zamiennikiem z lekcjami, a dodatkiem do nich. Nie powinna kolidować z codziennymi obowiązkami czy być kosztem normalnych zajęć.
Bo nie przejście dalej w olimpiadzie nie oznacza zakończenie naszej kariery.. a niestety nie zdana matura z jakiegoś przedmiotu już tak. Konkursy są przedsięwzięciem dodatkowym, na który piszemy się z własnej woli. I powinnyśmy mieć świadomość.. z czym to się je. A smutna prawda jest taka, że i tak się nikt nie uczy do tego na serio.. a korzystają z wolnych dni, jakie są nam nadane.