Już jako dzieciak prosiłam mamę, żeby spisywała bajki, które wymyślałam mając nadzieję opowiedzieć je młodszemu rodzeństwu, którego nigdy się nie doczekałam.
Gdy w podstawówce nauczyłam się pisać, każdy margines każdego zeszytu był popisany scenkami, które sobie wyobrażałam zamiast słuchać nauczycieli.
W wieku dziesięciu lat w ręce wpadł mi "Harry Potter". Jedyna seria książek, którą przeczytałam "od deski do deski". Świat magii zafascynował mnie ogromnie. W jedenaste urodziny nie poszłam do szkoły bo czekałam na list z Hogwartu, ale potem okazało się, że tylko brytyjskie i irlandzkie dzieci mogły uczęszczać do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Anglii. Byłam załamana tym odkryciem. Chciałam być tą "wyjątkową". Teraz, po sześciu latach rozumiem, że można być wyjątkowym w inny sposób.
Kiedyś nie zwracałam uwagi na to, że przecież jestem poniekąd "wyjątkowa". Od trzynastu lat gram na fortepianie, od dziesięciu na skrzypcach. Dwa lata temu zapisałam się do akademii musicalowej, a lipcu jadę ze szkolnym chórem na międzynarodowy konkurs do Włoch. Może i ta "wyjątkowość" nie jest taka jaką chciałam jako jedenastolatka, ale myślę, że taka mi wystarczy.
Chciałabym, żeby każdy potrafił znaleźć w sobie kilka takich małych rzeczy, z których będzie naprawdę dumny i zadowolony. Niestety wiem, że każdy (ja także) ma czasem takie dni, w których myśli, że nic mu nie wychodzi, że może lepiej, żeby w ogóle zniknął. Ale wtedy przychodzi największy wróg smutku...
Książka z happy endem :)
(i czekolada)
- JoinedApril 24, 2016
- facebook: Margaret's Facebook profile
Sign up to join the largest storytelling community
or