Moje kochane Skrzaty!
Tego smutnego dnia piszę do Was nie po to, by przypominać, jak okropna rzecz wydarzyła się naszemu światu i jak ogromną stratę poniosła rodzina jednego z najwspanialszych aktorów wszechczasów, piszę by wzbudzić nadzieję i przypomnieć, że Alan Rickman nie zginął, ale żyje w swojej twórczości, w swoich filmach i w sercach wszyskich fanów. Bo jak mówił Horacy "zbudowałem pomnik trwalszy niż ze spiżu", tak Alan wdarł się do naszych serc i pozostanie w nich.
Osobiście moge obiecać, że potroje moje starania w pracy przy opowiadaniu, a tymczasem wracam do lektury "Rozważnej i romantycznej" i Pułkownika...
Wasza,
Confuertida