Siedziałem przy stole jak na szpilkach. Przeszywający wzrok córki i krzątająca się po kuchni żona wcale nie dodawały mi odwagi. Miałem wrażenie, że przez ten przeważający damski pierwiastek zatraciłem całą swoją męskość. Było to zapewne mylne wrażenie, ale czułem się niemal zaszczuty. Siedziałem zatem w ciszy i lustrowałem wzrokiem wszystko, co mnie otaczało. Nawet miska z pomidorami wydawała się być ciekawsza od rozmowy. Milczenie sprawiało mi swego rodzaju przyjemność, ale ciszę często łatwo można było zniszczyć. Tak też się stało.
— Gdzie byłeś tak długo?
Pytanie, które rzuciła w moją stronę własna córka, wypowiedziane było tonem, jakim zawsze karciła mnie żona. Zmarszczyłem brwi w roztargnieniu i zacisnąłem usta w wąską kreskę, nie gotów jeszcze na przesłuchanie.
— G d z i e byłeś?
Nacisk robił się przytłaczający, zabrakło mi powietrza i ciężko westchnąłem.
— Sarada zadaje ci pytanie, mógłbyś odpowiedzieć — poprosiła łaskawie Sakura, obrzucając mnie gniewnym spojrzeniem.
Milczałem.
Bo niby co miałem powiedzieć? Proszę o wybaczenie, ale sprawy tak ważne jak wasze bezpieczeństwo nie mogły czekać? Koń by się uśmiał. Ponadto nie chciałem w to wszystko wtajemniczać mojej rodziny, mimo że prawdopodobieństwo bycia jej na celowniku było bardzo wysokie.
Westchnąłem i wciąż milczałem, ale wyczuwając na sobie przeszywający, wściekły wzrok córki, wysiliłem się na ruch. Tym razem miska z pomidorami wydała się kuszącą ucieczką. Bez słowa nałożyłem sobie dwa soczyste warzywa na talerz, ale drgnąłem, gdy tylko Sarada głośno westchnęła. Sakura poszła w jej ślady.
— Wiecie jak dawno nie jadłem pomidorów?
Miał to być żart, ucieczka w bliżej nieznaną mi stronę. Czułem się trochę jak struś chowający głowę w piasek, gdy wyczuwa zagrożenie, ale — proszę o wybaczenie — czułem, że jestem w niebezpieczeństwie! Dwie kobiety, które piorunują mnie wzrokiem mogły sprawić, że przez chwilę poczułem się niepewnie, prawda?
— Dobrze — westchnąłem ciężko, odkładając miskę z pomidorami obok siebie. — Byłem z Naruto w bibliotece — skłamałem, tak poniekąd.
I wtedy się zaczął mój najgorszy koszmar. Gdzie te czasy, że moim jedynym zmartwieniem było, czy wygram walkę?
— W bibliotece?
— Z wujkiem?
Gdzie popełniłem błąd? Co stało się z tamtymi beztroskimi dniami, kiedy nie musiałem się nikomu z niczego tłumaczyć?
— Co robiliście w bibliotece i czemu z Naruto?
Co zrobiłem nie tak?
— Sasuke! — Zdenerwowanie Sakury udzieliło się również i mnie, więc bez słowa złapałem pomidora i wpiłem się w niego zębami. Sok ubrudził mi brodę oraz stół, ale byłem zbyt, jakby to określić, roztargniony, żeby to zauważyć. — Co to za tajemnice?
— Żadne — odparłem z pełną buzią. — Przecież mówiłem, że nie wiem, czy wrócę na kolację. Trochę się tylko spóźniłem, o co tyle szumu?
Sarada zaśmiała się w głos, uderzając łokciami o stół.
— Dwie godziny to nie spóźnienie studenta a zwykłego olewacza!
— Sarada! — fuknęła Sakura. — Ugryź się czasem w język.
Ciekawe, kiedyś to ja tak powiedziałem. Nie pomyślałem jednak, że to małe dziecko potraktuje coś takiego dosłownie i kiedyś omal nie trzeba było zszywać młodej języka. Ależ ze mnie nieodpowiedzialny rodzic.
YOU ARE READING
Samidare
FanfictionLekka, nieco nostalgiczna opowieść osadzona w świecie Naruto trzynaście lat po Czwartej Światowej Wojnie Shinobi. Historia opowiedziana z perspektywy Sasuke Uchiha, który nie porzucił drogi ninja i do dnia dzisiejszego dzielnie służy Wiosce Liścia...