𝐟𝐢𝐫𝐬𝐭; 𝐚 𝐧𝐢𝐠𝐡𝐭𝐦𝐚𝐫𝐞 𝐲𝐨𝐮 𝐜𝐚𝐧'𝐭 𝐟𝐨𝐫𝐠𝐞𝐭

166 11 8
                                    

jeongguk

Jak zimno... Jak boli... Gdzie jestem? Co tu robię? Kim jestem? Dlaczego nie wiem? Co się dzieje?

Otwarłem obolałe oczy z wielkim trudem, czułem, jakby ktoś nasypał mi szkła pod powieki. Prawie że krzyknąłem, ból był tak potworny, a zarazem nieznajomy. Bałem się, nie wiedząc skąd pochodzi, gdzie jestem, dlaczego nic tu nie ma? Biel ścian, sufitu, nawet koca, którym byłem przykryty zaczynała działać mi na nerwy, mimo, że dopiero co ją ujrzałem, Wydaje się, że powinna koić, a jednak. Ktokolwiek wymyślił białe pokoje musiał mieć spaczone postrzeganie perfekcji. Przekręciłem głowę, próbując rozejrzeć się dookoła, by sprawdzić, czy cały świat ogarnęła biel, gdy nagle coś strzeliło w mojej głowie. No tak. Jestem Jeon. Jeon Jeongguk. Jak mogłem zapomnieć? Potarłem oczy i za chwilę tego pożałowałem. Zapiekło jak diabli. Spojrzałem na ścianę, doszukując się zegara, który po chwili odnalazłem. Nie zdążyłem jednak odczytać godziny, gdyż do sali wszedł dość dyplomatycznie wyglądający mężczyzna w białych spodniach i czymś na kształt szlafroka. Jak to się... Już wiem. Fartuch. Spojrzał na mnie, jakby próbował odczytać moje myśli, po czym pokręcił głową. Chyba nie podobało mu się to, co dostrzegł. A mimo to podszedł do mnie i wyciągnął spod pachy jakieś kartki. O nie.

- Dzień dobry, jestem doktor Kim, tak się tu do mnie zwracają - uśmiechnął się. Ja nie - Jestem pańskim lekarzem prowadzącym. Dobrze, że się pan obudziłeś. Wie pan, jak ma na imię? - przewróciłem oczami. Jednak po chwili dotarło do mnie, że, faktycznie, nie pamiętałem tego faktu zaraz po przebudzeniu.

- Jeon Jeongguk.

- Ile ma lat?

- 27

- Gdzie mieszka? - zamrugałem kilkukrotnie. Gdzie mieszkam? Czy w ogóle gdzieś mieszkam? Spuściłem głowę - Panie Jeon?

- Nie wiem - pokręciłem głową, po czym spróbowałem się podnieść. Za drugą próbą udało mi się to i teraz siedziałem prawie twarzą w twarz z lekarzem kurczowo trzymającym kartki. Notował coś zawzięcie, co chwila zerkając na mnie znad teczki. 

- Jak nazywają się i wyglądają pańscy rodzice? - znowu nie potrafiłem odpowiedzieć. Poczułem wilgoć pod powieką, co znów zabolało. Westchnąłem i spróbowałem przywołać wspomnienia mojej matki. Była piękną kobietą... Była? Miała... Nie, to na nic. Nie znałem nawet jej imienia. Miałem ochotę załamać ręce i uciec z tego miejsca, w którym nie wiedziałem nic - A pański przyjaciel, do którego kontakt widnieje na pańskiej karcie ICE? 

- Kto taki? - po raz pierwszy słyszałem o przyjacielu. W dodatku takim, który zasługiwałby na wpisanie jego numeru na moją kartę ICE- Nie mam nikogo takiego. Ani nigdy nie miałem. Co się właściwie stało? - nie potrafiłem uspokoić rozbieganego wzroku, czułem się coraz bardziej zagubiony i niepewny. Co, do diabła, się działo?

- Panie Jeon, cóż... Z przykrością muszę oznajmić, że miał pan wypadek, jak się okazuje, dość poważny wypadek. Nie jesteśmy pewni co do okoliczności, zapewne jednak winę ponosi masakryczna pogoda na zewnątrz - mężczyzna westchnął i spojrzał na mnie z żalem - Pański samochód nadaje się jedynie do kasacji, natomiast pan... Też nie był w najlepszym stanie, gdy pogotowie pana wydostało. Poza widoczną teraz amnezją pourazową... Do pana oczu, panie Jeon, dostały się duże odłamki szkła z szyb samochodu, co spowodowało natychmiastową i nieuleczalną ślepotę. Właściwie uleczalną, jednak tylko za sprawą transplantacji. I widzi pan, pewna osoba oddała swoje oczy na pańską rzecz. Prosiła o anonimowość, więc nie mogę zdradzić jej danych, proszę o wybaczenie - co? Nie miałem pojęcia, co ten człowiek właśnie mówił. Czy to, co mówił było prawdą. Czy cokolwiek teraz mogło być uznawane za prawdę. Dostrzegłem, że mężczyzna wyciąga do mnie dłoń z lusterkiem. Znów pokręciłem głową, zapewne nie chciałem widzieć tego, co by się w nim odbiło, jednak wziąłem przedmiot. Moje oczy... Nabrały pięknego, błękitnego koloru. Szybko przejrzałem pamięć w poszukiwaniu osoby z właśnie takimi oczami, nie widziałem jednak nikogo takiego. A może zwyczajnie nie pamiętałem? Nie mogła być Koreańczykiem, więc kto... Znów poczułem łzy. Tym razem ich nie hamowałem. Upuściłem lustro i coraz to mocniej kręciłem głową, nie wiedząc nawet, kim jestem, kim się stałem, zabierając komuś wzrok. 

the blind memory | j.jk ⋆ p.jmOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz