Rozdział 2. Sala treningowa

56 11 3
                                    

Jeszcze w dzień Przesilenia Vera wysłała pięćdziesiąt wozów z misją przywiezienia drewna na opał i żywności, po ośmiu dniach wróciło ich zaledwie piętnaście, reszta przepadła bez wieści. Od dwóch tygodni wszystkie drogi są zasypane, a wejścia do zamku pozamarzane.

Część gości wyjechała zaraz po feralnej uroczystości, kilku z nich po kilku dniach wróciło, jednak byli na tyle wyziębieni, że mało kto z nich przeżył. W zamku pozostała niecała setka gości, królowa kazała rozmieścić ich obok dwóch łaźni. Umiejscowione w nich źródła termalne, były jedynym źródłem ciepła, nie mogli zapalić w kominkach, bo drewno było potrzebne do pieców kuchennych.

Podeszła do lustra i zapaliła świecę. W ciągu niecałego miesiąca postarzała się o jakieś dziesięć lat. Skończyła jej się farba, więc na czubku głowy pojawiły się odrosty. Praktycznie nie spała i żyła w ciągłym stresie, więc zmarszczki zagościły na jej twarzy. Przestała też jeść, jej zgrabne kiedyś ciało straciło na wadze i żebra zaczęły prześwitywać przez skórę.

Ktoś zapukał.

-Wejść! – zawołała

Zza drzwi wychylił się Felix.

- Matko, generał Santos cię potrzebuję – oznajmił

Królowa spięła włosy w ciasny kok i opatuliła się futrem.

- Dlaczego akurat ty mi to mówisz? – zapytała, poprawiając makijaż.

Chłopak przewrócił oczami.

- Też się cieszę, że cię widzę. – uśmiechnął się szyderczo – Podobno to coś ważnego.

Vera wyszła z komnaty i zamknęła drzwi na klucz, po czym ruszyła w stronę sali obrad.

- A ty nie idziesz? – obejrzała się na Felixa.

- Właściwie, to mam coś do załatwienia.

Zatrzymała się i spojrzała synowi w oczy.

- Nie możesz olewać spraw państwowych na rzecz jakiegoś chłoptasia! – burknęła gniewnie.

- I tak nie mam prawa głosu! – oznajmił - Więc po co mam tam siedzieć.

Odwrócił się i ruszył w głąb korytarza, żeby nie musieć dalej dyskutować z tą kobietą.

Felix dobiegł do kamiennych schodów i zbiegł na pierwsze piętro. Zimno było bardzo dokuczliwe, dlatego musiał się zatrzymywać co jakiś czas przy świecach, w celu chociaż minimalnego ogrzania.

Pokonując duże ilości schodów i korytarzy dotarł wreszcie do sali treningowej. Kiedy otworzył ciężkie drzwi buchnęła na niego fala gorąca, od nagłej zmiany temperatury całe jego ciało spowiła gęsia skórka.

Sala była w całości wyłożona drewnem, które nie ziębiło tak jak kamień, w pozostałej części zamku, lecz lekko zawilgotniało. Naprzeciwko wejścia stał ogromny kominek ogrzewający pomieszczenie, był on też jedynym źródłem światła.

Chłopak wszedł do środka i zamknął szybko drzwi, żeby ciepło nie uciekało.

- Halo, jest tu kto? – zawołał, rozglądając się po sali.

- Jestem!

Ze składziku na sprzęt do ćwiczeń wyszedł Kale, trzymając drewniane miecze i uśmiechnął się pogodnie. Felix ruszył w jego kierunku z entuzjazmem, lecz ze składzika wyszedł ktoś jeszcze – Kasen.

- Co cię tak zamurowało? – zapytał.

Młody władca istotnie zastygł bez ruchu, ale nie zdziwiła tyle go sama obecność chłopaka, a to że był bez koszuli.

Ostatni królOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz