Rozdział 21

16.9K 613 95
                                    

Sebastiano...

Cholera, dopiero jadąc do mojego apartamentu zdałem sobie sprawę, że póki co, nie nadaje się on do zamieszkania. Efekt mojej złości, w postaci dziury w ścianie nie został jeszcze naprawiony. Jest, jakby nie było, siódma rano. Poza tym, im dłużej byłem w drodze, trzymając Alexię w ramionach, tym bardziej kurewsko nie podobał mi się ten pomysł.

Po pierwsze, z jakiś cholernie niezrozumiałych w tej chwili powodów, coś we mnie kurewsko buntowało się przed umieszczeniem dziewczyny w moim apartamencie. Po namyśle stwierdziłem, że będzie z niego miała możliwość patrzenia na innych mężczyzn, którzy jako lokatorzy apartamentowca czasami korzystają z basenu na dachu. Jakoś niespecjalnie uśmiechało mi się strzelanie do nich, jak do kaczek. Poza tym dziewczyna jeszcze przez kilka dni nie będzie mogła wrócić do pracy, a co za tym idzie, będzie musiała zostać sama w apartamencie.

No i tutaj pojawił się kolejny zajebisty problem, a mianowicie, mogła po prostu spieprzyć z mojego apartamentu pod moją nieobecność. Nawet, gdybym postawił na każdym piętrzę po kilku ochroniarzy, nie miałem żadnej gwarancji, że po powrocie do penthousu, Alexia i jej słodki tyłeczek będą tam, gdzie je zostawiłem wychodząc rano do pracy. Odpadało pracowanie z domu. To gorsze niż pracowanie z dziewczyną, gdy dzieliła nas ta cholerna szyba.

Kolejny już raz zacząłem żałować, że moje wielgachne mieszkanie to w zasadzie jeden wielki open plan, z zaledwie kilkoma ścianami. Tak, mieszkanie z kobietą taką, jak Alexia pod jednym dachem może okazać się jebaną torturą.

Oczywiście nie ma również mowy, żeby zajęła drugi penthouse. Z tych samych powodów, plus co najmniej kilka innych, tylko razy sto.

- Sant, zmieniłem zdanie. Jedziemy do mojego domu.

- Jesteś tego pewien? - zapytał rzucając mi spojrzenie we wstecznym lusterku. Nie podobało mi się, że prowadzi moje auto, ale bardziej wkurwiałoby mnie to, że miałby trzymać Alexię.

- Dopóki nie dowiemy się, kto i dlaczego wydał na nią zlecenie, lepiej, żeby nie miała możliwości spotykania obcych ludzi, a mieszkając w apartamentowcu, taka sytuacja byłaby każdego dnia.

Nie mam pojęcia, czy mi uwierzył, ale sądząc po kolejnym spojrzeniu, które jawnie zlekceważyłem odwracając się w stronę bocznej szyby, wiedział, że pierdolę farmazony. Odetchnąłem głęboko...

- Masz rację – odezwałem się po chwili. Może i nie podoba mu się to jak się teraz zachowuję, ale Sant jest jedyną osobą, której bez wahania w tej chwili powierzyłbym Alexię. Z wielkimi zastrzeżeniami, gdzie, kiedy i w jakich okolicznościach mógłby jej dotknąć, czy choćby zbliżyć sie na odległość mniejszą niż dwa metry. – Kurewsko nie podoba mi się, że miałaby możliwość patrzenia na innych mężczyzn – mruknąłem.

- Jestem w stanie to zrozumieć. I wierz mi na słowo, Sebastiano. Wiem też, że to tylko przejściowe, że prędzej czy później, wszystko wróci do normy i znowu będziesz tym samym facetem, tylko że z miłymi wspomnieniami o laleczce. Korzystaj, póki masz na nią ochotę, ale nie daj pochłonąć się pożądaniu. Cipka, nawet najciaśniejsza, nie da ci tego, co pozycja i organizacja.

Wiedziałem, że ma rację. Całe lata pracowałem na to, kim teraz jestem. Nauczyłem się zabijać, torturować i być zajebiście dobrym bossem. Miałem najlepszego consigliore, cholerną armię i ludzi, którzy w moim imieniu wydawali rozkazy. Miałem pieniądze, pozycję i kobiety na każde skinięcie. Wcale nie musiałem bujać się po klubach i pieprzyć dziwki. Uważacie mnie za zarozumiałego palanta, ale prawda jest taka, że mogłem mieć każdą kobietę, a to, że częściej obracałem się w towarzystwie dziwek, niż tych panienek z dobrych domów spowodowane było tylko i wyłącznie wygodnictwem.

INVICTUS. Boss, #1 JUŻ W KSIĘGARNIACHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz