love maze

161 17 0
                                    

Hobi wrócił na swoje miejsce i do końca lotu udawał, że śpi. Jednak w jego głowie rozgrywała się prawdziwa walka myśli. Zastanawiał się, czy postąpił właściwie, czy nie.

Nie chodziło nawet o to, że się ośmieszył tylko o to, że nie chciał skrzywdzić osoby, na której najbardziej mu zależało.
Bał się, że to już koniec ich przyjaźni, że wszystko zepsuł. Z drugiej strony Yoongi chyba nie zachowałby się w ten sposób, gdyby nie chciał, żeby to się wydarzyło. On nie tylko zainicjował kontakt, ale też nie sprzeciwił się, kiedy Hoseok go pocałował.
Teraz chłopak czuł się jeszcze bardziej zagubiony w tej relacji. Nie zachowywali się jak tylko przyjaciele. Ale przecież to niemożliwe, żeby Yoongi miał wobec niego jakieś uczucia...

Nie wiedział jednak, że w tym samym czasie drugi chłopak jest tak samo zagubiony i zastanawia się nad zachowaniem Hoseoka i swoim.
Czemu nie myślał nad tym co robi, w jak niebezpieczną grę pogrywa? Czemu tamten chłopak go pocałował? I dlaczego on ten pocałunek odwzajemnił?
Było tak wiele pytań, a jedynym logicznym wytłumaczeniem było to, że kocha Hobiego. Chyba w końcu był gotowy się do tego przyznać przed samym sobą. Tylko że to niemożliwe, żeby tamten odwzajemniał jego uczucia. Może po prostu miał ochotę na nic nieznaczący pocałunek? Który, swoją drogą, dla Yoongiego znaczył naprawdę wiele.

Po długim locie nareszcie dotarli do Seulu. Było to miasto tętniące życiem, w którym można było spełniać marzenia. Rozkochiwało w sobie, ale też dawało powody do nienawiści, przytłaczało, nie dawało poczuć się jak w domu. Jadąc teraz samochodem do dormu, chłopcy jednak cieszyli się z powrotu tutaj. Wszystkie ich najlepsze wspomnienia wiązały się z tym właśnie miejscem. Podziwiali widok za którym tak tęsknili, podróż minęła im w ciszy.
Wreszcie dojechali na miejsce. Budynek w którym mieszkali był imponujących rozmiarów. Robił wrażenie szczególnie, jeśli porównało się go do mieszkania, w którym żyli na początku kariery. Chłopcy byli dumni z tego, co udało im się osiągnąć przez te kilka lat i jak daleko zaszli.

Po wejściu do dormu prawie od razu udali się do swoich pokoi, co było kompletnie zrozumiałe. Mimo spania w samolocie, wszyscy marzyli o odpoczynku we własnych łóżkach, których tak dawno nie widzieli.
Tak się złożyło, że j-hope i Suga jako pierwsi chcieli znaleźć się z dala od reszty zespołu. Pokój Hoseoka był na tym samym piętrze, co Yoongiego. Żeby się tam dostać, musieli użyć schodów. Po zajściu z samolotu jeszcze nie zostawali sami, aż do teraz. Yoongi wchodząc po schodach był świadomy, że Hobi idzie zaraz za nim. Nie był gotowy na konfrontację z nim, dlatego przyspieszył tempo i błyskawicznie znalazł się przy drzwiach do swojego pokoju.

Otwierając je, czuł jednak na sobie wzrok młodszego chłopaka, który już zdążył go dogonić i teraz stał w miejscu, zaraz za plecami Yoongiego.
Suga odwrócił się i popatrzył na niego pytająco, nie nawiązując jednak kontaktu wzrokowego. Gdyby to zrobił, zauważyłby w jego oczach zagubienie i smutek, co nie pozwoliłoby mu go ignorować. Na razie jednak nie czuł się na siłach na rozmowę. Wszystko działo się za szybko, jego własne uczucia go pochłonęły. Miał wrażenie, że chodzi po labiryncie. Ciągle jednak wybierał zakręt, który kierował go do punktu bez wyjścia, przypierał do ściany i nie pozwalał znaleźć rozwiązania. Był to labirynt uczuć, a dokładnie miłości. Uświadomił to sobie, był szczery sam ze sobą. Jednak wcale tego nie chciał. Nie chciał zmian, chciał tylko przyjaźni z Hobim. On nie był typem, który bawił się w związki i bliskie relacje. To tylko powodowało zranienia, nieporozumienia. Przyjaźń jest łatwiejsza, bezpieczniejsza.

Dlatego nie podniósł wzroku, tylko odwrócił się z powrotem w stronę drzwi i od razu wszedł do swojego pokoju.
To był ostatni moment tego dnia, w którym Hoseok go widział.

Ta sytuacja zaniepokoiła go. Yoongi potrafił być bardzo zamknięty w sobie, niedostępny, jakby osłaniał się jakimś niewidzialnym murem, którego nie pozwalał nikomu przekroczyć. Jeszcze do niedawna j-hope myślał, że udało mu się go zburzyć lub przynajmniej utworzyć w nim przejście. Teraz jednak znowu dał o sobie znać, jego przyjaciel znowu się przed nim zamknął. To bolało. Nie dało się nawet opisać, jak bardzo.

jamais vu • sopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz