Peter ponownie zamkną ekran komputera, jęcząc i ponownie uderzył głową w biurko. Mocno
- Czy wszystko w porządku? - słyszał, jak ktoś krzyczy, najprawdopodobniej Tony, chociaż Cap też ma skłonności ochronne.
- Nic mi nie jest! Po prostu...omójbożewyjdźzmojegopokoju - tato! Tato! Tony! Chodź szybko! - Peter wrzasnął, cofając się do kąta swojego pokoju, trzęsąc się.
Usłyszał pośpiesznie kroki zbliżające się do pokoju, zanim usłyszał drżenie klamki drzwi.
- O mój Boże, Friday, otwórz drzwi Petera! - rozkazał Tony, jeszcze mocniej potrząsając klamką.
- Przepraszam, sir, ale te drzwi może otworzyć tylko Pan Stark.
- Cóż, ja też jestem Starkiem, cholera! Wpaść mnie, FRIDAY, on mógłby tam umierać!
Tony był zdecydowanie zestresowanyny. Peter mu nie pomagał, znowu krzycząc.
- O mój Boże, zbliża się tato!
- Pete, po prostu otwórz drzwi! - wrzasnął Tony, walnąc w drzwi najmocniej, jak potrafi.
- Och - Och tak. Racja. Dobrze. FRIDAY, otwórz drzwi - dotknęło mnie! FRIDAY, otwórz te cholerne drzwi! - Peter pisnął, podskakując i biegnąc na drugą stronę pokoju, lądują w swoim łóżku i owijając się kocem.
Tony wpadł, sprawdzając pokój pod kątem włamywaczy lub seryjnych morderców.
Albo Deadpoola.
Nic tam nie było. Rzucił Peterowi zabójcze spojrzenie.
- Prawie dostałem zawału, a to był żart? - krzyknął, opierając się o ścianę z ręką na piersi.
Peter wciąż się trząsł, a po jego twarzy spływała łza. Odsunął się od ściany przy łóżku i cicho potrząsnął głową, drżąc.
- O co chodzi Peter?
- Jest - p - pająk! - wrzasnął Peter, dostrzegając maleńkie stworzenie, które wymykało się z kryjówki i wspinało się po ścianie.
Tak, Spider-man bał się pająków.
Tony rzucił mu niewzruszone spojrzenie.
- Naprawdę? Przybiegłem to z powodu pająka? Poważnie?
•••
Po małym ataku paniki Peter wyszedł ze swojego pokoju, niezadowolony z tego, co znalazł.
Nie było nic o nieudanych eksperymentach z pająkami. Kompletnie nic.
Zajęło mu chwilę, zanim zdał sobie z tego sprawę, a gdy to zrobił, twarz mu zbladła, idąc prosto w ścianę. Krzyknął, padając na kolana, zanim oparł się o wspomnianą ścianę i odchylił głowę do tyłu.
- Oczywiście. - mruknął cicho, pamiętając o wszytskich urządzeniach podsłuchujących w wieży. - "Przecież nie ujawnią publicznie, że przeprowadzali nielegalne eksperymenty z pająkami. Muszę się włamać. Cholera."
Wzdychając, wszedł do windy, kierując się na wspólne piętro.
- Część. Mam zamiar wziąść jedzenie. Do widzenia. - rzucił zainteresowane spojrzenie na siedzących przy stole Avengersów, po czym chwycił jabłko i udał się do windy, aby opuścić pomieszczenie.
- Poczekaj, Peter. - powiedział pośpiesznie Clint, jakby miał do powiedzenia coś niezwykle ważnego. Peter zatrzymał się z jedną nogą w powietrzu, zanim odwrócił się, patrząc prosto na łucznika.
- O co chodzi?
- Po której stronie jesteś w wojnie?
- Kolejna wojna? Poważnie? W takim razie powiedz mi kto jest z kim.
Dla kogokolwiek innego mogłoby się wydawać, że Avengers planowali wojnę i że tego nastolatka to nie obchodzi, ale jest inaczej.
- W porządku, więc w jednej drużynie jestem ja, Tony, Nat, Rhodey, Sam i Scott. Druga to Steve, Bucky, Wanda, Vision, Pepper, a jeśli Strażnicy wrócą na czas, będziemy mieli Quilla o Grotta a oni Gamorę, Rocketa i Draxa. Co myślisz?
- Mamy to drzewo? Bo jeśli tak do naprawdę dobrze. Mogę wymyślić milion pomyśłów na żarty, mając go.
- Czy mówisz to, co myślę, że mówisz?
- Tak. Dołanczam do Ciebie w wojnie na żarty.
Tak, Avengersi prowadzili wojnę na żarty. I bez względu na to, po której stronie był Peter, zwykle wygrywał, więc tym razem zdecydowanie wygra.
- W każdym razie, muszę już iść, spóźnię się, jeśli się nie pośpieszę.
- Pete, jest sobota. - powiedziała Wanda - "Dziś nie masz szkoły."
- Wiem! - powiedział, przewracając oczami, idąc dalej do windy. - "Obiecałem Nedowi, że spotkamy się dzisiaj u niego."
- Och. Okej. Do zobaczenia!
•••
Gdy Peter dotarł do domu Neda, przywitali się ze sobą i grali w gry video przez około godzinę, po czym pożegnali się z mamą Neda i wyszli do pobliskiej kawiarni.
- Więc zamierzasz powiedzieć Tony'emu o swojej drugiej pracy? - zapytał Ned, patrząc uważnie na Petera.
- Prawdopodobnie nie. Będę musiał, oczywiście, że będę musiał, któregoś dnia. Zamierzam odciągnąć to tak długo, jak się tylko da.
- Tak, rozumiem. Jest naprawdę nadopiekuńczy, prawdopodobnie nie pozwoliłby Ci już być Spider-manem, prawda?
- Oczywiście, że nie, Ned! - Peter rzucił przyjacielowi małe spojrzenie, po czym powiedział, kładąc głowę na stole. - " Przepraszam. To po prostu okropne, wiesz? Mieszkam w rodzinie superbohaterów i nawet nie mogę im powiedzieć, że mam moce. Poza tym, że mnie znienawidzą."
Kiedy Peter skończyła mówić, jego pajęczy zmysł się odezwał. Rozejrzał się uważnie, badając każdy szczegół, zanim wydał cichy skowyt.
Ostatnia rzeczą, jaką zobaczył, była potężna pięść zbliżająca się do jego twarzy, zanim stracił przytomność.
CZYTASZ
Hunted [1] Tłumaczenie
Fanfiction-Ale tato, nie rozumiesz? Spider-man to dobry człowiek! - Peter zaprotestował. -Chodzi o to, Pete, że ma moc. Jeśli ma moc, jest zagrożeniem. Przepraszam, ale to koniec - rozkazał Tony. ------------- Peter Parker (tak naprawdę Stark) jest synem Tony...