Lydia obudziła się zalana potem i łzami. Przetarła oczy zimnymi dłońmi, ocierając łzy. Z ciężkim westchnięciem wyciągnęła ramię w kierunku telefonu na jej szafce nocnej. Chciała sprawdzić godzinę, ale urządzenie okazało się być rozładowane. Położyła głowę na poduszce i uniosła spojrzenie na świetlik. Dostrzegła w pełni świecący księżyc, a wokół niego tańczące gwiazdy. Środek nocy... Kto by się spodziewał... Odwróciła się na bok i wpatrywała się w ciemność, w której skąpany był jej pokój. Myśli kotłowały się w jej głowie, nie dając chwili wytchnienia. Ciągle miała przed oczami sceny z koszmaru, który znowu zawitał w jej śnie. Zaschło jej w gardle, więc postanowiła przejść się do kuchni, po drodze rzucając zmęczone spojrzenie na kalendarz. No tak, jutro kolejna wizyta u psychiatry, pomyślała wpatrując się w tafle wody w szklance. Wróciła do pokoju, odłożyła naczynie na szafce, a z jej szuflady wyciągnęła tabletki nasenne przepisane przez lekarza. Zawahała się, ale w końcu wzięła dwie i wygodnie układając się w łóżku, wtuliła w pluszaka. Następnego dnia obudziła ją kłótnia rodziców. Wszystko się komplikowało od tamtego czasu, miała już tego dosyć. Zakryła uszy poduszką, zamykając oczy. Chciała zniknąć, chciała żeby wszystko się skończyło. Gdy w końcu krzyki ustały, wyszła z łóżka i poszła wykonać poranną rutynę.
- Mamo, możemy już jechać? - powiedziała prawie do siebie, patrząc na swoje buty.
- Tak, oczywiście. -odpowiedziała, wstając od stołu i biorąc klucze do samochodu. Obie po paru minutach były już w drodze do kliniki psychiatrycznej. Między matką a córką panowała cisza, która która stawała się coraz trudniejsza do zniesienia.
- Mamo...- przerwała, spoglądając na rodzicielkę - znowu mi się to śniło.
- Dzisiaj wszystko powiesz doktorowi Philipsowi, rozumiesz? Wszystko. - powiedziała, mocniej chwytając kierownicę. Dziewczyna nic nie odpowiedziała, a po około trzydziestu minutach były już na miejscu. Prawie od razu zostały zaproszone do gabinetu doktora. Rozsiadły się w fotelach i czekały aż psychiatra się odezwie.
- Powiedz mi, Lydio, dokładnie co się stało w zeszłoroczne wakacje. - powiedział mężczyzna, a jego niski głos rozszedł się po pomieszczeniu niczym echo. Złapał za notatnik i długopis, założył nogę na nogę i czekał na opowieść. Lydia wzięła głęboki wdech i spojrzała na doktora. Zaczęła mówić.
- Wszystko zaczęło się szóstego lipca, gdy pojechałam na wakacyjny obóz razem z moimi przyjaciółmi.