Materiał, narzuconego na głowę kaptura skutecznie izolował go od widoku ludzkich twarzy, zebranych wokoło, a głośna, dudniąca w uszach muzyka zagłuszała częściowo myśli. To właśnie dla niej się tutaj znalazł, dla sieki puszczanej z głośników, dla rozluźniającego spięte mięśnie alkoholu, dla mroku, panującego w lokalu.
Spojrzał na swoje dłonie. Palce otaczające szklankę z alkoholem drżały, a przecież nigdy mu się to nie zdarzało. Zawsze był opanowany: w pracy, w życiu, wszędzie. A teraz to wszystko zaczęło się pierdolić, straciło sens, bo został z niczym. Wzmocnił uścisk na szkle, uniósł szklankę wyżej, po czym cała zawartość wylądowała w gardle, paląc tak mocno przełyk, że aż odchrząknął. Chwilę walczył z cofnięciem się trunku, ale w końcu smak przestał mu przeszkadzać; powoli zaczynał rozluźniać członki, przyjemnie szumieć, zarazem mącić w głowie.
Sam nie wiedział, jak długo przebywał już w środku, nie miało to większego znaczenia. Nie chciał wracać do domu, zwłaszcza teraz, gdy wydawał się niebywale pusty, jakby on również cierpiał. Niejednokrotnie słyszał, że domy posiadały duszę — ten jego właśnie ją utracił. Potrząsnął głową, przywołując skinieniem barmana, kładąc przed sobą kolejny banknot. Nie podniósł na niego wzroku, wystarczył gest ręki i bursztynowa ciecz wypełniła przeźroczyste naczynie.
— Ostatni — wymamrotał do siebie, po czym skrzywił, gry żrący posmak alkoholu osiadł na języku.
— Mogę się dosiąść? — Przez ciężkie basy i tabuny myśli przedarł się kobiecy głos.
Pożałował odwrócenia głowy w chwili ujrzenia młodej dziewczyny, a światło padające na nią uwidoczniło miedziane refleksy we włosach. Aż zamrugał, upewniając się, iż nie była zjawą. Była prawdziwa.
Zamiast zająć miejsce, tak jak sugerowało to jej wcześniejsze pytanie, ona oparła się ciałem o blat baru. Bez problemu mógł zlustrować ją całą, a, jako że był facetem, zrobił to. Błyszcząca sukienka z ledwością zakrywała pośladki, natomiast dekolt idealnie ukazywał apetyczne krągłości. Kutas drgnął, kiedy wyobraźnia podsunęła wizje wsuwania go między dwie półkule.
— Za głośno tutaj, poczekam na zewnątrz... — Odwróciła się, po czym zaczęła przedzierać przez tańczących ludzi.
Przeniósł spojrzenie na puste szkło, chwilę się wahając i w końcu wstał. Głowę nadal miał opuszczoną, dlatego też nie dostrzegał twarzy ludzi, których mijał, ale na tym mu właśnie zależało. Chciał ten wieczór spędzić w samotności, jednocześnie nie będąc sam. I chociaż nieznajoma popsuła mu szyki, nie zamierzał wybrzydzać.
Gdy pchnął ciężkie, metalowe drzwi, owionęło go rześkie, czerwcowe powietrze; zaciągnął się nim głęboko, rozglądając na boki. Dostrzegł kobietę kilka stóp dalej, opartą o betonową ścianę budynku, więc powolnym krokiem zaczął się do niej zbliżać. Nie odrywali od siebie wzroku i gdy tylko podszedł bliżej, ona po prostu odbiła się od ściany. Szedł za nią w milczeniu, obserwując kołyszące się pośladki, które im bardziej oddalali się od lokalu, tym mniej przypominały je kształtem. Dzięki ogromnemu księżycowi widział połyskujący materiał, falujący w rytm jej kroków.
Wreszcie przystanęła i dopiero wtedy się rozejrzał. Wcześniej niczego ani nie słyszał, ani nie dostrzegał, by był skupiony na jednym, teraz natomiast, mimo późnej pory, widział zarys skał, słyszał szum wody. Rozpoznał to miejsce; może niezbyt dobrze je pamiętał, ale wiedział, gdzie się znajdował.
Palce sięgające paska jego spodni skutecznie oderwały go od otoczenia. Nie oponował, docisnął ją mocniej do skały, miażdżąc usta pocałunkiem. Owocowy smak szminki osiadł na wargach, kiedy przejechał po nich językiem, od razu wdzierając się między nie. Dłonie rozpoczęły wędrówkę — zsunęły ramiączka sukienki, odsłoniły piersi, dotarły do łechtaczki. Cichy jęk niezadowolenia wyrwał się z gardła kobiety w chwili odsunięcia od niej. Nie zamierzał bawić się w bezsensowną grę wstępną, bo ona była tutaj dla niego; miał zamiar ostro ją zerżnąć, jednak w pierwszej kolejności musiała mu obciągnąć. Nagle przykucnęła, biorąc go całego do ust, jakby rozumiała jego potrzeby, albo może tylko zamroczony alkoholem umysł znalazł własne wyjaśnienie. Złapał za miękkie włosy; chciała się wycofać, ale przytrzymał dłużej, czując na podbrzuszu ciepło wydychanego przez nos powietrza. Dławiła się, dlatego na moment poluźnił uścisk, pozwalając na zaczerpnięcie tlenu, po czym znowu przyciągnął ją bliżej, słysząc ten sam dźwięk dławienia. Gdy puścił jej pukle, kobieta zakrztusiła się, jednak nie dał szansy, by złapała oddech.
Pospiesznie wyciągnął kwadratowe opakowanie z tylnej kieszeni spodni, zsunął je do kostek i kiedy tylko założył prezerwatywę, wbił się z impetem w ociekającą sokami cipkę. Krzyknęła głośno, więc zamknął jej usta pocałunkiem. Chociaż bardziej przypominało to gwałtowne zetknięcie się warg niż sam pocałunek. Brał ją mocno, ugniatając piersi, szczypiąc sutki, nie bacząc czy było jej dobrze, czy też nie. Jak w transie dążył do spełnienia — własnego.
— Kate... — Imię, bez udziału rozumu, wyrwało się z gardła.
Kobieta pod nim zamarła na chwilę i tym razem to jej głos usłyszał przez mlaszczący dźwięk, obijających się o siebie ciał.
— N-nie j-jestem Kate!
Zignorował echo imienia, dudniącego pod czaszką. Nie przerwał, musiał dojść, a ona musiała się zamknąć. Zacisnął dłonie na jej szyi i zrobił to na tyle mocno, że szarpnęła się, próbując go od siebie odsunąć. Był zdecydowanie silniejszy, w tym starciu nie miała z nim najmniejszych szans.
— Puść mnie! Jesteś ch-chory — chrypiała; i walczyła zaciekle o oddech.
"Jesteś chory, jeżeli myślisz, że mogłabym wybrać ciebie a nie jego..."
To jedno zdanie wdarło się do umysłu z siłą pocisku rakietowego i zdemolowało doszczętnie resztki zdrowego rozsądku.
— Od zawsze mną gardziłaś. To on zawsze był na pierwszym miejscu — wysyczał.
W porywie szału, ogarniającego umysł, zacisnął się na niej bardziej, tym samym granica między teraźniejszością a przeszłością ostatecznie się zatarła. Przyciągnął ją za szyję, po czym nie rozluźniając pięści, pchnął. Przez czerwoną mgłę, która zasnuła spojrzenie, nie usłyszał głuchego odgłosu, połączonego z jękiem; zrobił to ponownie, i jeszcze raz, i kolejny, bez opamiętania młócąc biodrami. Czuł zbliżający się orgazm, dlatego też zacisnął mocno palce. Miał wrażenie, iż za chwilę jego paznokcie poranią skórę na szyi, jednak był za blisko spełnienia, żeby głębiej się nad tym zastanowić, bądź też przejąć ciszą i wiotkim ciałem kobiety.
Dopiero gdy dobił ostatni raz, a ciszę przeciął jedynie jego głos, przepełniony przeżytą ekstazą, zorientował się, że dłonie pokryte miał czymś ciepłym i lepkim. Momentalnie rozprostował zastygłe palce, odskakując od nieznajomej. Ciało, jak w zwolnionym tempie zsunęło się po kamieniu, a na jego powierzchni dostrzegł ciemniejszy ślad. Nie potrafił się ruszyć; tkwił w miejscu ze spodniami nadal opuszczonymi do kostek, ze sterczącym fiutem, nadal szczelnie otulonym prezerwatywą wypełnioną spermą, wpatrując się w truchło, leżące na piaszczystym podłożu. Nie żyła, tego był pewny, sądząc po rozwalonej na miazgę potylicy i poczuł coś, czego się nie spodziewał — podniecenie. Penis prężył się dumnie, chociaż powinien już zwiotczeć. Poczuł podniecenie, jakiego jeszcze nigdy, przy nikim, nie odczuwał, jednocześnie walczył z rozsiewającą się po umyśle paniką i przerażeniem. I to właśnie one wprawiły w ruch kończyny, przywróciły do rzeczywistości. Rozejrzał się, nasłuchując uważnie, ale niczego prócz dźwięków natury nie wychwycił. Pospiesznie zsunął prezerwatywę, zawiązując ją na końcu, chowając do kieszeni bluzy, po czym naciągnął na pośladki spodnie, rozglądając ponownie. Złapał bezwładne ciało za nogi, upewniając się, iż nie przeoczył niczego i zaczął ciągnąć je w stronę, z której dało się słyszeć szmer rzeki Frio.
Działał na pełnych obrotach, napędzany krążącą w żyłach adrenaliną, a z chwilą dotarcia do krawędzi skalnego uskoku, nie zawahał się ani sekundy, tylko zepchnął truchło prosto w odmęty czarnej, spienionej wody.
To nie tak miało się wszystko potoczyć.
CZYTASZ
KOLEKCJONER. (W KSIĘGARNIACH❤️)
RomanceCharelle Clark nie może sobie poradzić ze śmiercią Sofie - brutalnie zamordowanej przyjaciółki. Gdy przez przypadek Charelle odkrywa prywatne zapiski kobiety, postanawia sprawdzić, nad czym pracowała w ostatnich dniach życia. Tak właśnie trafia do D...