Rozdział I

116 11 2
                                    

Dobra. To może tak: usunęłam poprzedniâ wersję z dwóch powodów; 1. Była do dupy 2. Zmieniłam trochę pomysł na opowiadanie. No i tak jakoś przed chwilâ coś mnie tknęło i napisałam ten pierwszy rozdział :) Wiem, że nie jest to szczyt wszystkiego, ale napewno lepsze niż tamto. Dobra, Życzę miłego czytania.

                                                    |♦| Rozdział I |♦|

          Krótka wiadomość, jedno zdanie, kilka starannie dobranych słów. Złapałam się za serce, czułam jak kolejne kawałki odłamują się od niego spadając w otchłań mojej duszy.Niebo jak na zawołanie pokryło się ciemnymi chmurami, z których powoli zaczęły spadać krople deszczu. Z moich oczu też zaczął padać deszcz. Przepełnione bólem, słone krople.

     Otarłam oczy wierzczem dłoni waląc nieudolnie w zatrzaśnięte drzwi naszego mieszkania. Nieporadnie wymachiwałam rękami i kopałam drewnianą powłokę, na marne. Wszystkie wejścia, okna i drzwi na pierwszym piętrze były zamknięte. Popatrzyłam w górę-małe okienko prowadzące do mojego pokoju wciąż tkwiło otwarte. Wzięłam głęboki oddech. Weszłam chwiejnym krokiem na małą drabinkę stojącą przy ścianie budynku. Podciągnęłam się na sosnowy daszek nad framugą drzwi i ostrożnie, małymi kroczkami zbliżałam się ku celu.

      Zachwiałam się tracąc równowagę, spojrzałam w dół. Mam lęk wysokości. Tak, po tej przygodzie mogę śmiało to powiedzieć-Mam cholerny lęk wysokości. Gdy zauważyłam jak daleko ode mnie znajduje się grunt zbladłam i momentalnie zaczęło wirować mi w głowie. Usiadłam roztrzęsiona na daszku i próbowałam opanować drżenie ciała. Na marne.

     Wzniosłam oczy wpatrując się nienawidzącym wzrokiem w otwór, który znajdował się na wyciągnięcie ręki. Ale musiałabym wstać. Wstać i znów zmierzyć się z cholerną wysokością. Rozejrzałam się dookoła. Nikt nie wędrował po tej okolicy, a wołając o pomoc zwabiłabym tylko ulicznych chuliganów, którzy napewno by mi nie pomogli, przeciwnie-ośmieszyli by mnie.

      Powoli podniosłam się opierając na wciąż drżącej dłoni,niezdarnie zbliżyłam się ku powłoce okna i nie patrząc w dół dźwignęłam się aby zaraz przerzucić nogi do pokoju, a po chwili znajdować się w nim cała. Szybko zamknęłam za sobą wejście i zasunęłam rolety. Zjechałam po ścianie przytrzymując nogi rękoma. Przemoczona bluzka pozostawiła na niej mokry ślad. Oddychałam szybko, zachłannie jakby to miało być ostatnie wciâgnięte przeze mnie powietrze.

     Po chwili wstałam i niepewnie ruszyłam w stronę holu. W moim ciele coraz bardziej wyczuwałam serce łomotające coraz szybciej, odbijając się co chwilę od klatki piersiowej. Wyczuwałam narastające napięcie, ale nie wiedziałam czym może być spowodowane. Nagle usłyszałam nierówny oddech i delikatnie, ustawiane kroki, prawie bezszelestne. Rozpoznałam w nich Adrianne.

     Moje zmysły zaczęły świrować a intuicja wołała głośno 'kryj się!'. Szybko dobiegłam do zasłon zasłaniając nimi całą swą posturę. Skarciłam się w duchu za jakże oryginalną kryjówkę, ale było już za późno aby zmienić ją na lepszą. Siostra wbiegła do pokoju zamykając drzwi na klucz, zauważyła mnie.

    -Uciekaj-szepnęła-uciekaj jak najdalej z tąd, wyjedź. Wyjedź jak najdalej-mówiła spanikowana i odwróciła się w stronę eksplodujących właśnie drzwi. Czarna poświata momentalnie pokryła całe pomieszczenie. Adrianna zaczęła się dusić, widziałam jej powoli blednące ciało, mglące się oczy. Złapała się rękoma za szyje. Zmieszana patrzyłam tylko jak moja siostra umiera na moich oczach.

       Ciemna mgła zebrała się formując z siebie okropną kreature pokrytą czarną skórą, gdzieniegdzie usypaną srebrzystym pyłem. Wyglądała jakby na ciele miała zbroje. Ogromne, w niektórych miejscach podziurawione skrzydła przypominały tarcze, a mieczem był ogon. Długi pokryty z każdej strony twardymi, połyskającymi kolcami.

      W jednej chwili przebił klatkę Adrianny, w miejscu gdzie znajduje się serce sprawiając, że ta rozpłynęła się w powietrzu rzucając na mnie ostatnie, przelotne spojrzenie.. Potwór zaryczał przeciągle swym jadowitym, ochrypłum głosem. Wyleciał przez okno.

     Sparaliżowana ksztusiłam się łzami, płacząc i krzycząc jednocześnie. Przerażenie łączyło się z smutkiem i niewyobrażalną złością. Złością na wszystko co istniało. Cokolwiek to było...zginie. Zginie i ja tego dopilnuje.

WishOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz