Rozdział 1

29 4 1
                                    

Zawsze pewnie uważałeś że ja Pansy szalenie zabujana w Draconie dziwaczka, której nikt  nie lubi przez jędzowatość robiła to samowolnie.Otóż nie, mylisz sie. Tak naprawde to... dobra przeczytaj to opowiadanie a sie dowiesz.

---------------------------------------------------

Zacznijmy od mojego pierwszego dnia w Hogwarcie:
Moja mama pracownica ministerstwa magii wysłała mnie do Hogwartu w wieku 9 lat! Tak byłam już w szkole magii i czarodziejstwa w wieku 9 lat. Zapytacie zapewne dlaczego? Moja mama uważa że nauke trzeba rozpocząć od najmłodszych  lat. Chciała mnie wysłać nawet w wieku 7 lat! Ale ministerstwo nie wyraziło takiej zgody. Co z tatą? Otóż to, zwiał jak miałam 5 lat. Zostawił moją mame samą ze mną. Dobrze koniec tych nudnych opowiastek przejdźmy już do tego dnia gdy po raz pierwszy przekroczyłam próg Hogwartu. Albo lepiej do peronu 9¾.

---------------------------------------------------

Moja mama uznałam że lepiej będzie jak wsiądę do pociągu już o 10.00 mimo że maszyna rusza dopiero o 11.00. Oczywiście prócz wypchanego po brzegi kufra dała mi jeszcze dwa plecaki i sporą torbę. Przeszłyśmy razem przez barierke upewniając się najpierw czy nikt nie patrzy. Na peronie 9¾ jeszcze nikogo nie było spojrzałam zirytowana na mame która się tylko uśmiechnęła.
-Pewnie są już w drodze a teraz wskakuj do pociągu-powiedziała i wskazała na pojazd po czym pomogła mi wnieść bagaże.
Jedynym tego plusem było to że było wiele wolnych przedziałów. Po długiej naradzie z samą sobą wybrałam ten piąty z rzędu. Usiadłam i czekałam zastanawiając się czy wogule ktoś się do mnie dosiądzie.

Draco POV's

Dokładnie o 10.40 miałem się spotkać z Zabinim na stacji. Ale z niego potworny dupek bo czekam już 5 minut. Rozglądam się po peronie i zauważam małą dziewczynkę w oknie pociągu. Przypatruje się jej chwile lecz Blaise wyrwał mnie z tego zamyślenia.
-Co sie tak gapisz?- zapytał ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy który odwzajemniłem- chyba nie na tą Parkinson?

-To ona ma tak na imie?- zapytałam robiąc z siebie jeszcze większego idiotę.

-Oczywiście że nie debilu- zaśmiał się ze mnie- Pansy Parkinson.- znowu się bezczelnie zaśmiał- Dobra choćmy już.

Zaraz zaraz zapomniałeś że losujemy w jakim wagonie siadamy- powiedziałem do mojego przyjaciela upominając go.

- Sorry zapomniałem- machneliśmy różdżkami wypowiedzieliśmy specjalne zaklęcie.

-mi wyszło 3-powiedzial Zabini

-A mi 2-pochwalilem się tym co mi wyszło

-Czyli siadamy w 5-Podsumował chłopiec

Na to wygląda-dopowiedziałem i ruszyliśmy ku pociągowi.

To moje pierwsze opowiadanie licze na wyrozumiałość. Jeśli zobaczyłeś/łaś błąd to napisz a ja to poprawię. Rozdziały w wtorki,czwartki i niedziele.

Pansy Parkinson-inna prawda Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz