- Mamo, siostro, Minho, Minzy – patrzyłem każdemu głęboko w oczy wymieniając ich z kolei. U mojej mamy zauważyłem w nich dumę i otuchę. Mogę się założyć, że była szczęśliwa z tego, że odważyłem się jednak przedstawić Baekhyuna reszcie. U Yoony widziałem na początku zaskoczenie, lecz po chwili przyłożyła dłoń do ust by zahamować piski nieopisanej radości. Co do Minho… Minho po prostu siedział i wgapiał się w nasze splecione palce jak na jakieś eksponaty w zoo, jednak kiedy odwrócił się w stronę swojej żony i zobaczył jej reakcję, po prostu wzruszył ramionami. Uff najgorsze za nami. – To jest Baekhyun i jak już się pewnie domyślacie, jesteśmy razem.
- Ale masz ładną dziewczynę Minnie. – na te słowa odwróciłem się w stronę malutkiej Minzy, która z otwartą buzią wpatrywała się w mojego chłopaka. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać i atmosfera rozluźniła się pozwalając nam na miłe spędzenie wieczoru przed Wigilią.
***
Cała kolacja minęła w miłej atmosferze, nikt już nawet nie wspominał, a nawet nie pamiętał o aferze z ojczymem. Dopiero kiedy mała Zyzy zaczęła zasypiać stwierdziliśmy, że najwyższy czas zakończyć spotkanie i kłaść się spać. Moja mama oddelegowała parę wraz z dzieckiem do pokoju gościnnego i wróciła do nas na dół.
- Baekhyun idzie spać do ciebie na górę, a ty pilnujesz dzisiaj parteru. – zarządziła, patrząc raz po raz na mnie i na mojego chłopaka.
- No ale mamo, czemu? – zapytałem z wyraźnym smutkiem w głosie. Jej oczy zwęziły się w wąskie szparki, mierząc we mnie złowrogo, jednak nadal było w nich widać matczyną miłość.
- Lee Taeminie. Może jesteś odpowiedzialnym i mądrym mężczyzną, ale nie ręczę za twoje popędy, które są nieodłączną naturą człowieka. – kątem oka widziałem jak Baek trzęsie się ze śmiechu. Trzeba go będzie za to kiedyś ukarać. – Więc nie, nie pozwolę ci spać w jednym łóżku ze swoim chłopakiem, kiedy w tym domu śpią trzy kobiety. – Już zamierzałem podjąć kolejną próbę przekonania jej, jednak podniosła wysoko rękę, co oznaczało żebym lepiej się nie odzywał, bo będę spał na dworze. – Bez dyskusji. – wpatrywaliśmy się w siebie twardo przez chwilę i gdy westchnąłem przegrany, kobieta od razu klasnęła w ręce i podeszła się do mnie przytulić. – Wiesz, mnie to osobiście nie przeszkadza, ale jest tu mała Zyzy…
- Mamo! – nie przeszkadza, co? Zaśmiała się perliście ukazując liczne zmarszczki na twarzy, które dodawały jej tylko uroku. Odsunęła się ode mnie i popatrzyła na naszą dwójkę.
- Dobra, zgadzam się na buzi na dobranoc i wtedy zejdziesz na dół spać. Może być? – Kochałem ją za takie akcje. Biedny Baek w swojej rodzinie musiał się ukrywać ze swoją orientacją, a dla mojej mamy to było takie normalne. Podczas naszej drobnej sprzeczki cały czas się nie odzywał, a rumieńce na jego policzkach powiększały się z każdym wypowiedzianym przez nas słowem. Oczywiście nie uszło to uwadze mojej mamy, która już zaraz do niego podeszła i złapała delikatnie pod brodę, zmuszając go do spojrzenia na nią. – A ty się mnie nie bój, skarbeńku. Kocham swojego syna ponad życie i jeżeli uważa cię za tego jedynego, to ufam mu, że tak właśnie jest. – Dzięki mamo, że mówisz mu to za mnie. - Tylko pamiętaj, że jeśli skrzywdzisz go w jakikolwiek sposób, to będziesz miał do czynienia ze mną. – ostatnie zdanie wypowiedziała tonem małego dziecka cieszącego się z nowej zabawki. a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Tak jest pani Lee. – odpowiedział jej Baek lekko zawstydzony – Ja… ja też kocham pani syna, więc myślę, że się dogadamy. – nieśmiało odwrócił się w moją stronę uśmiechając półgębkiem, na co odpowiedziałem mu tym samym, zagryzając lekko wargę.