Z zamyślenia wyrwało ją głośnie pukanie do drzwi, więc opuściła smyczek, a potem odłożyła altówkę, która wyglądała na bardzo często używaną. Nie patrząc nawet na swój ubiór, weszła na ten przeklęty korytarz i spojrzała przez judasza. No tak, mogła się spodziewać. Sąsiedzi nie przepadają za hałasowaniem w godzinach ich pracy, nic więc dziwnego, że przychodzą do niej z zamiarem uciszenia. Leniwie otworzyła kluczem zamek w drzwiach, żeby później je uchylić i stanąć twarzą w twarz z panem Sknerusem, który tego przydomku nie ma bez powodu.
– W czym mogę pomóc? – zaszczebiotała Ludwika, opierając cały ciężar ciała na klamce.
– W czym może pani pomóc!? Gdzie jest to ustrojstwo, które zakłóca moją ważną pracę! – próbował się wepchać do środka, ale kobieta nie ściągnęła łańcucha, więc drzwi mogły się tylko uchylić. Krzyki sąsiada prawdopodobnie były słyszalne na całym osiedlu, doszły też do mężczyzny, który opierał się o ścianę kamienicy i dotychczas wsłuchiwał się w melodię dochodzącą z altówki. Zaniepokoił się wrzaskami, więc postanowił wejść do budynku. Wbiegł na schody, ponieważ nie przepadał za windami, a głosy słyszał z wyższego piętra. Szybkim krokiem, omijając co drugi schodek, dostał się na najwyższe piętro, gdzie ujrzał grubego faceta z łysiną. Usłyszał też damski głos, który słyszał niedawno. Czyżby to była ona? Niemożliwe…– Niech mnie pan zostawi w spokoju! Nie chcę żadnych problemów – nie panowała nad tym, słychać było drżenie w tych słowach. Jej sąsiada nie można było nazwać spokojnym barankiem, był to choleryk z wielkim zamiłowaniem do przemocy. Zrobił kilka kroków do tyłu, a później z rozbiegu walnął ramieniem w drzwi, które zatrzęsły się w zawiasach. Po drugiej stronie poprzez siłę uderzenia kobieta upadła na czerwony dywan, więc nie miała twardego lądowania.
– Natychmiast oddaj te skrzypce! – facet zdecydowanie nie mówił spokojnym tonem, prawie krzyczał. Jego głos przypominał bardziej wściekły ryk wielkiego byka, niż zwykłego mężczyzny w podeszłym wieku.
Tego było już za wiele. Amadeusz szybko podszedł do agresora i wycelował pięść prosto w jego nos. Trafiony! Sąsiad zakołysał się, a potem mrucząc coś do siebie wrócił do mieszkania naprzeciwko, widząc, że ma do czynienia z młodym, postawnym człowiekiem. Gdy tylko kobieta usłyszała hałas, wstała z podłogi i uchyliła trochę drzwi. To znowu on… Otworzyła zamek, żeby wpuścić go do mieszkania. Co jak co, ale jemu ufała, jak nikomu innemu. Mężczyzna z kawiarni kiwnął głową w geście podziękowania, a potem wszedł do środka. Spojrzała na swój ubiór – różowy szlafrok – przeklinając się w myślach.– Napijesz się czegoś? – zapytała zmieszana, że widzi ją w takim stanie. Na szczęście nie wyglądał na zaskoczonego, więc jej pewność siebie powoli wracała.
– Podziękuję. Jak już się spotkaliśmy, to chciałbym ci coś powiedzieć – głęboki głos trochę mu drżał z emocji. Stojąca przed nim kobieta zamknęła drzwi na klucz, a potem popatrzyła na niego przeszywającym wzrokiem.
– Co takiego? – tym razem wypowiedziane przez nią pytanie było cichsze, bo naprawdę ją zdziwiło. A co, jeśli jednak go z kimś pomyliła?
– Pamiętasz mnie jeszcze? To ja, twój Ami. Poznaliśmy się w szkole muzycznej i… – przerwał, ponieważ nie był pewny, czy może to powiedzieć. Podrapał się po karku, czując, w jakiej niezręcznej sytuacji się znalazł.
– I byliśmy w związku – dokończyła za niego, przybliżając się. Naprawdę go kochała, ale ich drogi się wtedy rozeszły. „Pewnie ma już żonę” takie myśli krążyły jej po głowie. Odstraszały ją od tego, co właśnie chciała zrobić. Zignorowała wszystkie ostrzeżenia, postanowiła posłuchać serca. Stanęła na palcach i złączyła ich usta w gorącym pocałunku.
– Kocham cię – mruknęła, odsuwając się na kilka kroków, by zobaczyć reakcję kolegi ze starych czasów.
Mężczyzna stał jak wryty w ziemię, kalkulując całą sytuację od początku ich spotkania, do ostatnich kilku sekund. Po chwili opamiętał się, podszedł do niej i szepnął jej do ucha:
– Ja ciebie też.