Znowu znajdowała się na tym zatłoczonym chodniku, nie widziała twarzy innych ludzi, którzy przechodzili obok niej w pośpiechu do pracy, szkoły lub po prostu do domu. Przed sobą miała najlepszą kawiarnię w mieście, pustą, gdyż o tej godzinie nikt nie miał czasu na małą filiżankę czegoś ciepłego, a co dopiero siedzieć na krześle bez żadnej roboty. Na jej twarzy zakwitł promienny uśmiech, spowodowany zapachem przekraczającym jej najśmielsze oczekiwania, czyli ulubionej gorącej kawy z mlekiem. Postanowiła wejść spokojnym krokiem do budynku, żeby zobaczyć, że nie jest pusty, ponieważ w środku krzątał się za ladą pan Karmek ze swoim ulubionym kubkiem miętowej herbaty. Największym zaskoczeniem dla niej było to, co zauważyła, gdy podeszła trochę bliżej sprzedawcy. W samym rogu kawiarni, zaraz przy szybie, siedział ktoś, kogo nigdy tutaj nie widziała. Nie miała nawet możliwości się przyjrzeć, bo pół jego postaci było zakryte wielką gazetą, co dla niej okropnie dziwnie wyglądało. W końcu kto czyta gazety w tych czasach? Od tego są telefony, przecież po to powstały, żeby dowiadywać się nowych rzeczy. Poprowadzona ciekawością szybko zamówiła tą samą kawę co zwykle, a potem przysunęła krzesło do stoliczka, który zdecydowanie był dla jednej osoby, ale kogo to obchodzi… Znudzony mężczyzna opuścił gazetę, jak tylko usłyszał szuranie drewna po kamiennej posadzce.
– Mogę w czymś pomóc? – jego głęboki głos był słyszalny chyba w całej kawiarni, która nie chwaliła się mianem dużego pomieszczenia. Z wyczekiwaniem patrzył na kobietę, która z otwartymi ustami i zarumienionymi policzkami obserwowała ludzi za oknem, jakby byli naprawdę interesujący. – Wszystko w porządku? – zapytał z myślą, że ją zawstydził albo zaczął rozmowę z jakąś psychopatką. Na szczęście jego obawy się rozwiały, gdy tylko usłyszał jej melodyjny głos, w którym można było usłyszeć niepewność.
– Tak, wszystko w porządku. Nie spodziewałam się, że tutaj ktoś przyjdzie – słowa jej się trochę pomieszały, ale o dziwo wypowiedziała wszystko na jednym tchu. Wreszcie odwróciła wzrok od tych wybitnie interesujących widoków za szybą – ludzi i samochodów mijających się co chwila – patrząc teraz na gazetę, którą przed chwilą czytał.
– Czy to miejsce jest owiane złą chwałą? – zapytał trochę żartobliwym tonem, ale do końca nie wiedział, czego się spodziewać po tej dziwnej osobie.
– Co? Nie, nie, nie o to mi chodziło… – zmieszana szybko wstała z zamiarem odejścia, ponieważ nagle jej pomysł wydał się beznadziejny. Jak mogła dosiąść się do nieznajomego z tą swoją nieśmiałością? Miała właśnie wychodzić, ale szybko przypomniała sobie, że zamówiła gorącą kawę, która – jak zauważyła dosłownie przed chwilą – leżała na ladzie i czekała na nią w porcelanowej filiżance. Wzięła spodek razem z naczyniem, a potem tak szybko jak mogła usiadła w najdalszym miejscu, żeby tylko nie widzieć mężczyzny, przed którym się zbłaźniła. Co za wstyd… Nie rozglądnęła się nawet, tylko obserwowała obłoki unoszące się z ciepłego napoju, którego tak wielbiła. W tym świetle kawa nie wyglądała zbyt korzystnie, więc robiła w niej łyżeczką okręgi, nie upijając nawet łyka tego boskiego nektaru.
Poczuła na ramieniu czyjąś silną dłoń, a jak tylko się obejrzała to zobaczyła tego samego faceta, do którego wcześniej się dosiadła. Nie wyglądała na zadowoloną głównie dlatego, że właśnie ze strachu upuściła filiżankę, a cała zawartość wylądowała na jej dopiero co kupioną czerwoną sukienkę. Mężczyzna chyba nieźle się wystraszył, bo szybko wziął chusteczki i próbował ogarnąć swoją beznadziejną pozycję. Jak zawsze wychodziło na to, że nie nadawał się do kontaktów z kobietami. „No to teraz mnie zabije” pomyślał zestresowany, wycierając zalany stolik. Nie to było jednak najgorsze, albowiem jego nowa koleżanka wyglądała jak zmokła kura. Zostawił w spokoju swoją robotę, gdy tylko podszedł do nich kelner z dobrym wyposażeniem czyli namoczoną szmatką i mopem. Może nie była to broń godna bohatera z komiksów, ale zawsze przydaje się w takiej niezręcznej sytuacji. Pracownik kawiarni zabrał się za sprzątanie, a kobieta w czerwonej sukience wstała chwiejnie, prawie się przewracając. Na szczęście lub nieszczęście, nieznajomy szybko ją złapał i postawił na równe nogi, ciągle podtrzymując w razie ponownego upadku.
– Czy mógłby mnie pan puścić? – powiedziała nieprzyjemnym tonem, całkiem inaczej niż przy ich poprzedniej rozmowie. Prawdopodobnie była wściekła, lecz to tylko przypuszczenia.
– Ależ nie chcę, żebyś się przewróciła – zgrabnie przeszedł z nią na „ty”, aby zrobić wrażenie milszego. Chyba tak się to robi, ale nie był tego taki pewny. Wyraz twarzy kobiety trochę złagodniał, powodując u niego uczucie ulgi.
– W porządku, skoro nie chcesz mnie puścić, to może lepiej się poznamy? – jej głos zrobił się już spokojniejszy, a samo pytanie dosłownie wstrząsnęło mężczyzną. Gapił się na swoją nową towarzyszkę jakby zapomniał, gdzie się znajduje. Ona dobrze wiedziała jak się on czuje, w końcu miała wiele takich sytuacji za sobą i każdego razu wychodziło to samo.
– Jestem Ludwika, a ty? – powiedziała trochę rozbawiona, co było naprawdę dziwne, patrząc na to z boku. Kobieta oblana kawą, przytulana przez nieznajomego, który trzymał w ręce mokrą chusteczkę i kelner, sprzątający obok nich. Kto by się śmiał w takiej pozycji?
– Śliczne imię dla pięknej damy, zgadza się wszystko. Nazywam się Amadeusz – wszystko wypowiedział na jednym tchu widocznie zawstydzony, chociaż jego słowa sprawiły, że wspomniana dama zarumieniła się jeszcze mocniej. Mężczyzna ściągnął marynarkę i nałożył ją na ramiona kobiety, której powoli zaczynało doskwierać zimno. Kawiarnia zawsze miała otwarte drzwi, więc co się dziwić. Najwyraźniej właściciel lubił chłód tak samo jak kawę, jeśli nie bardziej. Spojrzał na zegar, wiszący nad drzwiami wejściowymi. Odczytał godzinę, która zdecydowanie mu się nie podobała – za 30 minut miał mieć konferencję w sprawie reklamy jakiegoś drogiego produktu.
– Wybacz, ale muszę już iść – powiedział cicho, żeby nie wyglądało na to, że się cieszy. Widział w jej oczach pewnego rodzaju rozczarowanie, ale nie miał wyboru. Ucałował jej dłoń, tym samym się ukłaniając.
– Żywię szczerą nadzieję, że jeszcze się zobaczymy – zapewniła z delikatnym uśmiechem, który pojawił się przez to, co zrobił.
Nagle go olśniło. Już gdzieś widział te szmaragdowe oczy, szczupłą figurę, brązowe włosy oraz te piegi, rozsypane po całej twarzy. Ludwiką też wstrząsnęły wspomnienia, ale w przeciwieństwie do osoby stojącej przy niej nie pokazywała swojej reakcji. Natomiast Amadeusz potrząsnął głową, szybko wydukał zwykłe „Do zobaczenia” i wyszedł, aż się za nim kurzyło. Kiedy emocje już trochę opadły, do kobiety dotarło, w jakiej sytuacji się znajduje. Stała na środku kawiarni w mokrej od kawy sukience, a kelner razem z panem Karmkiem patrzyli na nią z szeroko otwartymi oczami, jak na wariatkę. Gorzej już być nie mogło! Nie oglądając się za siebie wybiegła z budynku i pobiegła ile sił w nogach do swojego mieszkania w kamienicy na rogu.