Emily uśmiechnęła się, gdy jej oczom ukazała się Ulica Pokątna. Często odwiedzała ją z ojcem, dawniej też z matką i za każdym razem zachwycała się przebywaniem tutaj jeszcze bardziej niż poprzednim razem.
Pan Filip puścił Emily pierwszą, aby mogła przejść przez bramę. Ta już kierowała się w stronę najbliższego sklepu, kiedy nagle ktoś złapał ją za rękę. Emily spojrzała w dół.
-Bałwanku! Jesteś już - powiedziała uśmiechając się na jego widok.
Mały, blady skrzat rozglądał się niepewnie dookoła, jakby w każdej uliczce czaiło się zło.
- Stresujesz się? - zapytała Emily skrzata, a ten w odpowiedzi pokiwał głową. Bałwanek jeszcze nigdy nie był na Ulicy Pokątnej - przypomniała sobie.
- Nie musisz się martwić. Tutaj jest bezpiecznie i dookoła są sami czarodzieje. Na Pokątnej nie jest źle. - Emily spróbowała dodać mu otuchy.
Bałwanek spojrzał jej w oczy i skinął głową, powoli rozluźniając uścisk dłoni.
Pan Filip patrzał na nich zmieszany. Po chwili odchrząknął.
- Emily, wyślij swojego skrzata na jakieś zakupy. Chciałbym z tobą krótko porozmawiać na osobności. -
Powiedział, na co Emily odwróciła się w jego stronę i rzuciła okiem na Bałwanka. Wyciągnęła kilka złotych monet i listę zakupów.- Bałwanku mógłbyś kupić mi przedmioty na zielarstwo i eliksiry? Wiesz, kociołek, zioła, składniki.. -
- Dobrze, Emily. Postaram się - odrzekł skrzat drżącą ręką biorąc listę zakupów i pieniądze. Odwrócił się i poszedł szukać któregoś ze sklepów.
Dziewczyna spojrzała na Pana Blake'a. Ten położył rękę na jej plecach i zaprowadził ją w jedną z pustszych uliczek. Gdy się zatrzymali, Pan Filip kucnął.
- Jak wiesz, jestem tutaj z tobą z polecenia Twojego ojca. Jesteśmy bliskimi przyjaciółmi i być może dlatego wybrał akurat mnie. W każdym razie, ja również nie chciałbym aby coś Ci się stało. Rozumiesz? - spytał mówiąc poważnie i powoli. Emily przytaknęła.
- Po Londynie podobno kręci się wilkołak. To znaczy, że może być również tutaj, na Ulicy Pokątnej. - chwilę się zatrzymał. -
Emily patrzała w jego czarne oczy, powoli przetwarzając każde jego słowo.
- Chciałbym Ci powiedzieć, jak w razie potrzeby możesz wezwać pomoc. Nie ważne z kim lub czym będziesz walczyć. Tylko w momencie, powtarzam - tylko jeżeli nie będzie dookoła nikogo, jeżeli nie poradzisz sobie sama skieruj różdżkę w górę i powiedz :,, morsmorde,,. Rozumiesz? - upewnił się.
Emily nie znała tego zaklęcia, ani nie wiedziała co ono robi. W każdym razie, jeżeli to miałoby jej pomóc, ona nie wącha się go użyć. Jak powiedział Pan Filip - TYLKO w nagłych wypadkach.
Dziewczyna pokiwała głową. Pan Filip wstał i uśmiechnął się.
- Mądra z ciebie dziewczynka, Emily. - powiedział i poklepał ją po głowie.
-Chodźmy zrobić te zakupy -- Tak, racja - przyznała i skierowali się w stronę głównej ulicy.
***
Przez następną godzinę Emily mierzyła szaty, a Bałwanek wrócił z zakupami potrzebnymi na zielarstwo i eliksiry. Pan Filip stał z boku, przyglądając się uważnie dziewczynie. Gdy tylko Emily odwracała się w jego kierunku, ten wyrywał się z zamyślenia i uśmiechał się do niej. Emily pomyślała, że coś jest nie tak. W odbiciu lustra widziała jego zaniepokojoną i zamyśloną twarz. Emily postanowiła nie pytać go o powód, dla którego tak się czuje.
CZYTASZ
( / Emily Birch - Nieznana Huncwotka / )
FanfictionEmily nigdy nie miała łatwego życia. Jej ród od zarania dziejów szczyci się czystością krwi, co dla młodej dziewczyny nie ma znaczenia. Od dzieciństwa Emily była uczona wszelkich profesji magii, co dla jej ojca Reginalda powinno być priorytetem. Wkr...