3. W Drogę Panie Filipie!

7 2 0
                                    

- Jak to wyjeżdżasz? - spytała oburzona Emily.
- Damy się nie marszczą - upomniał ją ojciec - Dostałem wiadomość, że po Londynie kręci się wilkołak i muszę wyjechać. -

Stali na środku sypialni Reginalda. Ojciec Emily właśnie był w trakcie pakowania walizek. Dziewczyna była zła na ojca. Po przedwczorajszej wizycie Minister Jenkins i Profesora Dumbledore'a nie miała jeszcze okazji z nim porozmawiać. A teraz? Teraz, kiedy potrzebuje z nim pogadać - wyjeżdża. Ale nie to było najgorsze. Przecież porozmawiać mogą zawsze.
Były teraz ważniejsze sprawy do załatwienia.

- A co z Hogwartem? Muszę przecież zrobić zakupy. Lista jest długa! A ty obiecałeś mi.... - Emily zaczęła krzyczeć, ale ojciec jej przerwał.

- Praca jest ważniejsza! W tym czasie ktoś może zginąć, Emily. Nie myśl, że tak wesoło jest mi teraz wyjeżdżać. -

Akurat - pomyślała Emily. - Zgadnę że woli spędzić czas na zabijaniu wilkołaków, niż na spędzeniu go ze mną. -

- Poza tym, jesteś już duża i możesz jechać sama. Zadzwonię do kogoś z Ministerstwa, na pewno Ci pomoże. Albo weź ze sobą któregoś ze służących - ostatnie zdanie Reginald powiedział z takim obrzydzeniem, jakby Skrzaty Domowe były jakimiś zniekształconymi wilkołakami.

- A żebyś wiedział, że wolę jechać z którymś ze skrzatów, niż z Tobą! - krzyknęła i dopiero po chwili zdała sobie sprawę z własnych słów.

Ojciec był wkurzony. Emily nigdy nie widziała go w takim stanie. Zmarszczył czoło i wyciągnął różdżkę. Emily wiedziała co ją zaraz spotka.
Zaczęła się cofać, a łzy ciekły po jej policzkach. Niezauważanie chwyciła za różdżkę.

- Jesteś nieposłuszna - warknął Reginald - Nie tak cię wychowywałem. Powinna spotkać cię kara. -

Emily dalej cofała się, aż wkoncu napotkała ścianę.

- Prze... Przepraszam.. - jęknęła.

Ojciec wycelował w nią swoją różdżkę.

- Crucio - warknął, a Emily zaczęła zwijać się z bólu. Poczuła, jakby coś ją miało zgnieść i za razem rozerwać. Piekący ból rozchodził się w całym jej ciele.

- Crucio - powiedział jeszcze raz z większym naciskiem, a Emily upadła na podłogę w konwulsjach.

Ból był nie do zniesienia, ale mimo to chwyciła różdżkę i wycelowała nią w ojca.

- Expelliarmus! - krzyknęła i w jednym momencie ból ustąpił a różdżka ojca wystrzeliła w powietrze lądując przed leżącą na ziemi Emily.

- No, no. Moja córka dorasta. - powiedział Reginald zmieszany.

Emily powoli dochodziła do siebie siedząc oparta o ścianę.

- Przepraszam, ojcze. - powiedziała patrząc na niego błagalnie.

Ten zmrużył oczy i podszedł do niej.
Po chwili zastanowienia podał jej rękę, a ona chwyciła jego różdżkę i wstała z pomocą ojca.

Emily bardzo się zdziwiła, kiedy ojciec ją przytulił. Musiało to wyglądać nieco dziwnie, gdyż sięgała mu ledwie do klatki piersiowej.

- Moja dziewczynka - powiedział i odsunął się od niej z lekkim uśmiechem.

Emily oddala mu różdżkę i spuściła wzrok.

- Za godzinę wyjeżdżam. Podeślę Ci kogoś z Ministerstwa, żeby pomógł Ci w zakupach. Zostawię ci pieniądze na stole w salonie. - mówiąc to zamknął walizkę i wyszedł z pokoju.

( / Emily Birch - Nieznana Huncwotka / ) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz