Historia, którą Ci opowiem będzie jedną z tych, w którą nie uwierzysz. Zaczęła się trzynaście lat temu.
Byłam bardzo szczęśliwą i beztroską czterolatką, która miała kochających rodziców. Nasza rodzina, z pozoru zwyczajna, skrywała tajemnicę. W naszych żyłach płynęła krew czarownic. I to nie byle jakich. Pierwszych i tym samym najpotężniejszych wiedźm świata. Ich geny posiadała moja mama.
Natomiast mój ojciec był jednym z czarowników żywiołów, a dokładniej władał ogniem.
Każda wiedźma w swoje czwarte urodziny ma okazję doświadczyć pojawienia się mocy- do tego czasu dziecko jest jak zwykły śmiertelnik.
Tak się stało i w moim przypadku.
Stałam pośrodku okręgu stworzonego przez czarownice, które zasiadały w radzie. Były jednymi z najbardziej szanowanych i podejmowały najważniejsze decyzje.
I tak wybiła północ, a po moim ciele rozeszły się dreszcze, oznaczające rozpoczęcie procesu. Wszystko było tak jak powinno, aż do pewnego momentu.
Księżyc, który był tej nocy w pełni zabłysł, a jego promień światła spłynął wprost na mnie. Czarownice zamarły, a ja chciałam uciec do rodziców, ale nie mogłam przerwać okręgu. Wszystkie wiedźmy patrzyły wprost na księżyc, kiedy jego światło zniknęło. Trwało to moment i już po chwili wszystko było jak wcześniej. Czarownice zwolniły okrąg, a jedna z nich podeszła do moich rodziców i przemówiła.
- Ona będzie tą, która świat będzie wielbił lub potepiał. Będzie naszą przyszłością lub końcem.
Wtedy jeszcze nie wiedziałam co to znaczy. Byłam za mała by pojąć jak wielkie brzemię spadło na me ramiona.
Z czasem moje zdolności zaczęły się ujawniać. Zaczęło się od żywiołu, a dokładniej wody. Potrafiłam ją kontrolować. Schody zaczęły się, gdy pojawiły się pozostałe z żywiołów- ogień, powietrze, ziemia.
- Sofia, pamiętaj. Nikomu nie możesz pokazać swojego daru. - te słowa zawsze chodziły mi po głowie, odkąd po raz pierwszy wypowiedziała je moja mama.
Razem z tatą bali się, że gdyby ktoś się dowiedział, mógłby się przestraszyć albo co gorsza wykorzystać.
Zawsze gdy przytłaczały mnie emocje w jakiś sposób znajdowały ujście. Zazwyczaj w postaci zalanego domu przez nagły wybuch jednego z żywiołów.
Wtedy postanowiłam nie używać swojego daru. Nie chciałam nikogo skrzywdzić, tego bym nie przeżyła. Zawsze starałam się być spokojna i nie dawałam wyprowadzić się z równowagi. Ten system świetnie się sprawdzał i tak jak obiecałam rodzicom- moja zdolność władania wszystkimi żywiołami była tajemnicą. Nawet w świecie czarownic było to coś dziwnego i niepokojącego..
Mama szkoliła mnie w swojej dziedzinie magii. Była moją jedyną nauczycielką. Razem z tatą nie chcieli ryzykować wysłania mnie do szkoły, aż do dziś.
Wstałam razem ze wschodem słońca, które swoim blaskiem oświetlało cały pokój. Jak codzień powędrowałam do łazienki, by przygotować się na poranny spacer. To był mój mały rytuał, który pozwalał mi się rozbudzić i nastroić w pozytywne emocje.
Swoje długie, brązowe loki spięłam w kucyka i już po chwili byłam gotowa. Z uśmiechem na ustach wyszłam z domu. Skierowałam się do lasu, który znajdował się wokół. To było jedyne miejsce, gdzie czułam się wolno.
Po dwóch godzinach wróciłam i już na wejściu poczułam zapach naleśników unoszący się w powietrzu. Na widok mamy, która krzątała się po kuchni i taty czytającego gazetę, od razu zrobiło mi się cieplej na sercu.
Przywitałam się z każdym i już po chwili mogłam skupić się na jedzeniu.
- Słonko, mamy dla Ciebie ważną informację.- zagadnął po chwili tata. Spojrzałam na niego i czekałam na to co ma mi do powiedzenia.
-Zapisaliśmy Cię do Akademii dla istot nadprzyrodzonych.
Byłam pewna, że moje oczy otworzyły się tak szeroko, że zajęły połowę mojej twarzy. Ze zdziwieniem patrzyłam to na mamę to na tatę. Na ich twarzach mogłam dostrzec nerwowy uśmiech.
- Dlaczego? - zapytałam.
- Uznaliśmy, że musisz w końcu spotykać się z osobami w swoim wieku. W dodatku poznasz tam nie tylko czarownice.
- Ja też nie mogę Cię wszystkiego nauczyć- wtrąciła mama- Akademia to idealne miejsce dla Ciebie.
Spojrzałam na nich niepewnie. Przez tyle lat wzbraniali się rękami i nogami przed radą czarownic, że mnie tam nie wyślą,a teraz sami wychodzą z inicjatywą.
Widziałam, że jakakolwiek próba wypytania ich o moje wątpliwości nie przyniosłaby skutku więc przytaknłam niepewnie.
- Kiedy wyruszamy?
- Gdy tylko zajdzie słońce. Przygotuj się.
Idąc do swojego pokoju rozmyślałam nad Akademią. Od dziecka chciałam się tam znaleźć. W końcu to miejsce, w którym każda istota nadprzyrodzona miała swój drugi dom. Słyszałam, że oprócz czarownic chodzą tam wilkołaki, wampiry, a nawet wróżki. Czas samemu się o tym przekonać.
Stojąc przed ogromnymi schodami, prowadzącymi ku wejściu do Akademii, poczułam nagłe zdenerwowanie. Cały ten budynek, a raczej... zamek zapierał dech w piersi. Z podziwu wyrwał mnie głos rodzicielki.
- Pamiętaj, nikomu...
- Nie mówić o moich zdolnościach. - przerwałam jej - Tak, wiem.
Już po chwili kobieta zamknęła mnie w szczelnym uścisku, a w jej ślady poszedł tata. Pożegnałam się z nimi i ruszyłam przed siebie.
Wielkie drzwi zaskrzypiały, a moim oczom ukazało się przepiękne wnętrze. Rozejrzałam się dookoła nie wiedząc co z sobą zrobić, kiedy obok pojawiła się kobieta w średnim wieku.
- Witamy w Akademii.
CZYTASZ
He was like a Storm
Fantasy"Odwróciłam wzrok, spoglądając na panoramę miasta. Czułam jak jego palące spojrzenie wbija się w moje ciało. Pokiwałam lekko głową, po czym znowu odwróciłam się w jego stronę. Wstrzymałam oddech, gdy ciało chłopaka znalazło się tak blisko mojego..."...