Rozdział 6

98 9 0
                                    

Wraz z dzwonkiem weszłam do klasy, czując jak nerwowy dreszcz przeszywa moje ciało. Dziś miały się odbyć pierwsze zajęcia doskonalące zdolności magiczne. Do tej pory wszystkie lekcje ograniczały się do teorii i poznawania historii zjednoczenia, lecz gdy dowiedziałam się, że będę musiała ukazać swoje zdolności, spędziłam cały weekend na uczeniu się zaklęć.

- Wszystko dobrze? - zapytała Emily.

- Troche się stresuję byciem w centrum uwagi. - wyznałam omijając znaczącą część prawdy.

- Jesteś córką pierwszej wiedźmy i największego czarownika! Będziesz najlepsza, a wszystkim opadną szczęki z wrażenia! - zaśmiała się dziewczyna, po czym pobiegła do reszty wampirów.

Westchnięłam ciężko i usiadłam w części sali dla magicznych. Na zajęciach praktycznych wszystko miało swój podział. Wampiry zajmowały początek sali, później były wilkołaki, wiedźmy i czarownicy, wróżki oraz reszta. Oczywiście sala była powiększona zaklęciami, dlatego wszyscy się tu mieścili bez problemu.

Rozejrzałam się wokół, a mój wzrok spotkał się z bursztynowym spojrzeniem Thomas'a, który posłał w moja stronę oczko. Poczułam jak moje policzki różowieją, więc uśmiechnęłam się delikatnie w jego stronę, przypominając sobie jego rozmowę z Nathaniel'em. Przyglądałam mu się już dłuższy czas, kiedy ten posłał mi zdziwione spojrzenie. Szybko odwróciłam wzrok. Nauczyciele zaczęli się schodzić i podchodzić do poszczególnych grup. Skarciłam się w duszy, gdy uświadomiłam sobie, że cały czas rozglądałam się za przeszywającymi tęczówkami w odcieniu głębi oceanu, lecz gdy ich nie znalazłam poczułam cichy zawód. To była idealna okazja by poznać tożsamość Nathaniel'a.

- Jak wiecie każda wiedźma i czarownik potrafi władać magią w szerokim zakresie, lecz każdy z was ma swoją własną zdolność, której nikt inny nie ma. - moje rozważania przerwała kobieta w podeszłym wieku. Jej złote loki opadały luźno na ramiona, a zielone spojrzenie mylnie sugerowało, że była wróżką, lecz jej magiczna aura była zbyt wyrazista - Jedni z was specjalizują się w przyrodzie, zwierzętach, a jeszcze inni w ludziach. Zdarzają się też wyjątki, które władają jednym z żywiołów. Jednak są to wiedźmy lub czarownice z bardzo potężnych i starych rodów.

Poczułam jak wiele ciekawskich par oczu zwróciło się w moją stronę, a cichy szept przebiegł między uczniami. Wstrzymałam oddech i zacisnęłam dłonie.

- Zaczniemy po kolei, ustawcie się w linii! - nauczycielka klasnęła w dłonie i z uśmiechem poganiała magicznych.

Starałam się dostać na koniec linii, lecz wylądowałam w jej środku. Pierwsze wiedźmy zaczęły prezentować swoje indywidualne zdolności, a ja próbowałam przypomnieć sobie wszystkie słowa rodziców na wypadek takiej sytuacji. Nerwowo skubiąc rąbek swetra miarowo brałam wdech i wydech. Zamknęłam oczy i wtedy znowu go usłyszałam.

"Nie rób tego. "

Moje serce zabiło gwałtownie, a mój wzrok zaczął rozglądać się wokół. Wszyscy wyglądali zwyczajnie, skupieni na zadaniach od nauczycieli. Zdawali się nie słyszeć tego głosu, co tylko przyspieszyło bicie mojego serca. Potrząsnęłam głową chcąc się opanować.

- Sofia? Sofia Blue! - podskoczyłam na gwałtowny głos nauczycielki, która ze zniecierpliwieniem spoglądała w moja stronę - Twoja kolej.

Przełknęłam głośno ślinę i stanęłam obok nauczycielki. Z całych sił starałam się skupić na jednym żywiole - ogniu, który ofiacialnje odziedziczyłam po tacie, lecz tajemniczy głos mi to utrudniał. W mojej głowie wciąż pojawiały się jego słowa. Kim był? Złudzeniem? Czego chciał? Dlaczego przyprowadził mnie wtedy do wisiorka?

He was like a Storm Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz