|Hollywood West, Cafe "Its boba time" near location: Venice Beach|
Marek
Siedziałem właśnie w kawiarni popijając mrożono–truskawkowe Latte kiedy z głośników w pomieszczeniu rozbrzmiewała muzyka lat 90. Tak bardzo jestem podekscytowany nowym rokiem na studiach że większość wolnego czasu spędzam na rozmyślaniu jak teraz moje życie będzie wyglądać.
Odkąd wyprowadziłem się od rodziców do akademika mój styl życia niewątpliwie uległ nie jakiej zmianie. Skończyły się tak zwane "sobotnie sprzątnie" czy też "chodzenie spać max o 23", oraz "koledzy tylko w weekendy." Przyznam że niemiłosiernie irytowało mnie takie życie na zasadach, a teraz można powiedzieć, że w końcu będę miał luz. Oczywiście często jak tylko mogę staram się odwiedzać moich rodziców bo jednak jestem do nich przywiązany a właściwie bez jedzenia mojej mamy dłużej niż 2 tygodnie bym nie wytrzymał.
Tak sobie rozmyślałem, że nawet nie zauważyłem kiedy wypiłem całą kawę a dochodziła już 16:00 co oznaczało przywitanie nowego lokatora w akademiku. Zebrałem się z mojego miejsca zapłaciłem i spacerując kierowałem się do swojego pokoju.
Swoją drogą bardzo ciekawiło mnie jaki mój współlokator będzie, — fajnie jak by był taki przystojny jak ten diabeł w moim śnie — pomyślałem i gdy zorientowałem się o czym ja myślę parsknąłem śmiechem. — Czy naprawdę może być chociaż jeden dzień w którym nie pomyślę o jakimś chłopaku? — zapytałem siebie w myślach tym samym wchodząc już na korytarz. Omijałem studentów powolnym krokiem kiedy ni z tąd ni z owąd zza rogu jakaś gapa na mnie wpadła i na dodatek wylała na mnie jakąś wodę czy cokolwiek to było. — Gościu mógłbyś uważać a nie chodzisz jak jakaś sierota — warknąłem zirytowany bo przez niego będę jeszcze musiał się przebrać. Otrzepałem się i gdy spojrzałem na niego zaniemówiłem. — Matko jaki on jest przystojny — pomyślałem będąc wpatrzonym w niego.
— Po pierwsze to grzeczniej trochę chłopczyku, po drugie czy my się już nie znamy ? — zapytał szczerząc się i nie był to w moim odczuciu dobry uśmiech, bardziej jak taki uśmiech pedofila co mi się nie podobał. — Nie wiem skąd możesz mnie znać ale nazywam się Marek a ty — ? zagadnąłem. Chłopak zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu i jeszcze bardziej sie wyszczerzył na co przewróciłem oczami. — Wiem Marek, nazywaj mnie Lukas — podał mi dłoń i gdy chciałem coś powiedzieć on wtrącił się — przy okazji pomożesz mi rzeczy zabrać co ty na to ? będę tutaj mieszkać — i na te słowa wystrzeżyłem oczy. On będzie tu mieszkać ze mną?
******
Kiedy pomogłem już chłopakowi rozpakować się w naszych pokojach postanowiłem że zadzwonię do mojej przyjaciółki z którą się bardzo dawno nie widziałem. Pierwszy sygnał, drugi sygnał zacząłem się lekko niepokoić ale na szczęście już za trzecim połączeniem odebrała.— Hej Klaudia — powiedziałem od razu, — Marek!!! czemu się tak nie odzywałeś, wogule jak tam twoje pierwsze zajęcia poszły? — dziewczyna zaczęła mnie zasypywać od razu pytaniami i w momencie gdy chciałem jej odpowiedzieć Klaudia znowu mi przerwała — aa i opowiadaj jak ten nowy współlokator, fajny jakiś ?— Na to pytanie westchnąłem bo nie do końca się z nim narazie dogadywałem. Można powiedzieć że nie wzbudzał we mnie zaufania. — Wiesz co właściwie to on się teraz myje więc może pogadamy o nim jak go nie będzie? — powiedziałem — jeszcze by coś usłyszał — dodałem. — Oh czyli jeszcze się nie całowaliście? — powiedziała z zawiedzeniem a mi szczęka opadła. Jeszcze mi tego brakowało w życiu bym go nie pocałował może i jest przystojny ale szanujmy się. Słyszałem że ten Lukas już wychodzi z łazienki więc pożegnałem się z dziewczyną i się rozłączyłem.
Drzwi od łazienki się otworzyły a ja chcąc nie chcąc odruchowo spojrzałem się w tamtym kierunku. Szatyn wyszedł w samym ręczniku zawieszonym na pasie i gdy mnie zobaczył uśmiechnął się zawadiacko. Poczerwieniałem na jego widok nie wiedzieć czemu ale nie skupiając się na tym zacząłem udawać że robię coś na telefonie. Kątem oka widziałem jak Lukas się obraca i to co zobaczyłem na jego plecach bardzo mnie zdziwiło. Po wewnętrznej stronie jego łopatek były dwie spore rany, które nie miałem pojęcia od czego są. Zamiast się normalnie go zapytać zacząłem po cichu do niego podchodzić jak grzebał coś w walizce. Kiedy byłem tuż za nim wyciągnąłem rękę w stronę tych śladów i opuszkiem palca dotknąłem ich. Szatyn w natychmiastowym tempie gwałtownie się odwrócił przez co ręcznik mu spadł a ja w tamtym momencie pragnąłem żeby znaleźć się pod ziemią.
— Nie dotykaj mnie tu — warknął a ja natychmiast się odsunąłem. — Jja- Przperaszam ja nie wiem — zacząłem się jąkać przez co wyszedłem na totalnego debila. Brawo Marek. — Od czego to są ślady —? zapytałem szeptem. — Wydaje mi się że nie twój interes więc kurwa się nie wtrącaj — wypowiedział to takim ostrym tonem że mogło mi się przewidzieć. Zauważyłem jak jego oczy na ułamek sekundy stały się czerwone, ale stawiam że to moja wyobraźnia. Nie powiem trochę uderzyło mnie to że przez taką głupotę się na mnie zezłościł ale może z tym wiąże się jakaś historia traumatyczna czy coś innego? Coś o czym nie chce mówić? — Ręcznik ci spadł — zażartowałem, aby rozluźnić lekko atmosferę. Mina szatyna złagodniała a na jego twarz od raz wpłynął ten typowy dla niego uśmieszek. — Chcesz spojrzeć w dół? — zapytał niskim tonem głosu, na co przeszły mnie dreszcze po całym ciele.
Zamiast od razu założyć ręcznik to on jak głupi stał, wpatrywał się we i rzucał jakimiś poddtekstami do mnie chyba po to żeby mnie zawstydzić. Skoro tak chce cię bawić to okey, uśmiechając się niewinnie podszedłem do niego, schyliłem się — ej serio? — zapytał a ja nie odpowiadając mu, złapałem ręcznik i owinąłem go wokół jego pasa. Dumnie wstałem i patrząc się na jego bezcenną jak i zawiedzioną minę ruszyłem do łazienki by się ogarnąć.
——————————————————
Jaram się!!!!
*Udajemy że w gifie zamiast Chloe i Lucyfera był Marek i Lukas bahah
Piszcie jak wam się podobało i do następnego baiii
CZYTASZ
𝐖𝐚𝐧𝐝𝐞𝐫𝐢𝐧𝐠 𝐰𝐢𝐭𝐡 𝐭𝐡𝐞 𝐝𝐞𝐯𝐢𝐥
Fanfiction"𝐏𝐫𝐳𝐞𝐫𝐚ż𝐚ł 𝐦𝐧𝐢𝐞 𝐟𝐚𝐤𝐭, ż𝐞 𝐳𝐚𝐫𝐚𝐳 𝐦𝐢𝐚ł𝐞𝐦 𝐬𝐭𝐚𝐧ąć 𝐩𝐫𝐳𝐞𝐝 𝐭ł𝐮𝐦𝐞𝐦 𝐟𝐚𝐧ó𝐰 𝐠𝐫𝐚𝐣ą𝐜 𝐤𝐨𝐧𝐜𝐞𝐫𝐭 𝐳 𝐬𝐚𝐦𝐲𝐦 𝐝𝐢𝐚𝐛ł𝐞𝐦, 𝐥𝐞𝐜𝐳 𝐨𝐝𝐰𝐫𝐨𝐭𝐮 𝐣𝐮ż 𝐧𝐢𝐞 𝐛𝐲ł𝐨." 21-letni student mieszkający w samym L...