SAMA

16 1 1
                                    

Via znów siedziała sama w domu i liczyła dawki leków dla niuchaczy. Ojciec wróci dopiero za dwa miesiące a matka, matka sama nie wiedziała kiedy będzie w domu. Jednym słowem Via spędziła większość życia sama z otaczającymi ją zwierzakami i gęsto porośniętym lasem.

-- Już!- Dziewczynka zmieniła
wiercącemu się niuchaczowi opatrunek.- Za dokładnie jedną godzinę podam ci leki na katar. A i przypomnij mi o na karmieniu Barre'go ( psa ). I czy ja o czymś zapomniałam?
Niuchacz skinął główką na "tak".

-- Żaby!!!

Via pobiegła potykając się o bandarze do kuchni po jedzie nie dla żab. Porozrzucała pudełka Po jedzeniu w, których dziewczynka dostawała żywność od matki i kilka opakowań z gazami dla niuchaczy od ojca. Gdy znalazła to co chciała pobiegła z powrotem po schodach tupiąc tak głośno, że obudziła Barre'go. Via nakarmiła żaby i sama poszła jeść w towarzystwie dużego czarnego psa.

-- Gdy tata przyjedzie to zobaczy moją szopę dla niuchaczy, którą samodzielnie wubudowałam.- dziewczynka pogłaskała psisko.- Wiem, że mamie się nie podoba, bo jest mała ale... Barry zostaw to!!

Pies trzymał w buzi srebrne pudełeczko z cennym naszyjnikiem rodzinnym. Dziewczynka szybko wyrwała psu z pyska pudełko i odłożyła je w bezpieczne miejsce.

-- Jakby to mama zobaczyła...-szepnęła Via.

Jej matka miała fioła na punkcie tego naszyjnika przekazywanym od pokoleń każdej dziewczynce kiedy dostanie się do jakiejś magicznej szkoły. Pies poszedł na dwór i zostawił dziewczynkę samą. Via wstchnęła. Miała tyle pracy ze zwierzętami. Musiała je karmić, opatrywać, podawać leki i czyścić rany. Nie było to proste, szczególnie dla 11-letniej Vii.

-- Dobra- dziewczynka spojrzała na plan karmienia, podawania lekuw i zmian opatrunków.- O za godzinę trzeba podać leki Passy i Meggi. I zmienić opatrunek Ozziemu. A teraz tylko nakarmić psa.

Gdy Barry usłyszał szeleszczenie opanowaniem karmy przybiegł szybko do domu. Żucił się do miski i łapczywie zaczął ją oprużniać. Teraz Via mogła poczytać coś o Quidditchu lub o zaklęciach. Ona kochała czytać i oprócz opieki nad zwierzętami robiła tylko to. No morze czasem udawała się na spacery lub rysowała ale nic po za tym. Via pamiętała jak jej matka przyprowadziła dzieci jej koleżanki z, którą pracowała. Sam i John ( bo tak się nazywali ci chłopcy ) woleli latać na miotłach, sprawiać kłopoty i gadać tylko o Quidditchu. I chyba nie lublieli ropuch i niuchaczy bo wypuścili chorego Pana Todi'eggo. Ropuszka była poważnie chora i jeśli nie dostawała lekuw o danej godzine to mogła umrzeć. Via płakała i szukała ropuszki po całym domu. Niestety znalazła ją po dwóch godzinach przy drzwiach prowadzących do sypialni rodziców martwą. Po tym zdarzeniu dziewczynka doszła do siebie po miesiącu. Winiła za to matkę i te dzieci. Miała straszne wyrzuty sumienia i po nocah za nią płakała. Potem matka czy ojciec nie przeprowadzali nikogo znajomego do domu. Wracając do Vii siedziała na łóżku i czytała ,,Quidditch przez wieki".

-- Chciałabym trafić do jakiejś magicznej szkoły- rozmarzyła się dziewczynka.- czrować i odkryć swojego patronusa, polecieć na miotle po stadionie i uczuć się o magicznych zwierzętach. Tak to jest to. Co nie Barry?

Psisko nie odpowiedziało jak zwykle leżakowało w koncie pokoju i gryzło drewnianą zabawkę zrobioną przez Vie.
W końcu nastał wieczór i dziewczynka poszła spać całkiem sama, pośrodku lasu i ropuch.

Podoba się? Z góry przepraszam za błędy ortograficzne!!!

Oliwia

PUCHONKA➖Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz