Via wstała. Nie chciało jej się ale musiała. Miała tyle zwierząt, które czekały aż dostaną leki i jedzenie. Czekała również aż matka wyjdzie z domu. Dziewczynka nie lubiła gdy była przy podawaniu lekuw.
-- OH Olivia - narzekała matka- ty wogule masz do siebie szacunek? Ty nie widzisz jaki tu bałagan? Tylko te potwory... Dziecko weź się do roboty!!
Via posmutniała i pomyślała, że jest według matki kłodą u nogi lub dzieckiem urodzonym zupełnie przez przypadek...
-- Tak jest tu trochę bałaganu... Emm... Ale dbam o dom jak mogę... I... To zwierzęta są ważne i po całym dniu pracy... Emm... Nie mam siły na porządek...- dokończyła dziewczynka.
--To je wyżuć!!! - matka wyszła z domu trzaskając agresywnie drzwiami.
Via była bliska płaczu. Znowu nie chciało jej się nic robić a matka wcale nie poprawiła jej humoru. Poszła nakarmić psa i resztę zwierząt. Aktualnie leczyła z 48 stworkuw i innych istot, które potrzebowały pomocy. Myślała, że kiedyś coś za to dostanie. Bardziej od zwierząt niż od ludzi ale Via nie wybrzydzała. Cieszyła się tym co ma i dziękowała za każdy udany dzień. Jednym słowem dla nie których mam byłaby dzieckiem idealnym... Może nikt by jej doceniał z powodu lęków, które ma. No i musiała brać tabletki na uspokojenie a czasem z nerwów trzęsąły jej się kończyny co według matki oznaczało słabość i niedołężność. Via miała babcię do 6 roku życia. Potem babcia zmarła i dziewczynka wychowywała się sama. Nie ma to jak babcia... Via twierdziła że tylko ona ją rozumiała i uszczęśliwiała. Babcia pokazała jej jak wyczarować patronusa ( Via wtedy robiła ruchy za pomocą kija ) i gotowała pyszne jedzenie. Teraz babci nie ma. Matka na pogrzebie nie płakała a Via nawet twierdziła że nie żałowała śmierci tej ukochanej osoby. Ojciec owszem płakał ale nie tak bardzo jak ona sama. Oni w sumie nie wiedzieli czemu babcia była tak ważna dla dziewczynki. Matka obdarzała jedynie Uczuciem ojcia Vii... A ojciec? Tak on kochał ją bardzo!!! Ale pod przymusem jego żony uległ na długie wyjazdy. Dziadek żyje nadal tyle że pracuję jako nauczyciel w Hogwarcie i przyjeżdża na święta Bożego narodzenia lub Wielkanoc a czasem w Wakacje. I wtedy Via jest w niebo wzięta! Dziadek opowiada jej o Hogwarcie i zaklęciach i właściwie to o wszystkim co mu się przypomni. Teraz Via nie rozmyślała o tym co było. Wiedziała tylko o tym że niedługo będzie burza. Ona bała się burzy. Te grzmoty ją przerażały! Na dodatek była sama w lesie i nikt nie mógł by jej pomuc jakby coś się stało. Dlatego było to takie straszne.
-- Dobra Barry. Ja pójdę na dwór nakarmić i podać leki większym zwierzakom a ty idziesz ze mną. - dziewczynka uspokoiła trzesącą się rękę i złapała psa za obrożę.
Barry posłusznie wykonywała każde polecenie Vii. Musiał wchodzić do każdej ,,Stajni" i nasłuchiwać czy aby piorun zaraz tu nie uderzy.
--Czyli zrobiliśmy wszystko! - uśmichnęła się dziewczynka.
Nagle trzasnął piorun. Zwierzęta w ,,Stajniach'' zaczęły wyć z przerażenia a Barry zaskomlał i uciekł prosto do domu.
-- Barry!!!! - wrzasnęła Via.
Zaczął padać deszcz. Potężne krople spływały po dziewczynce a ona sama nie wiedziała co ma robić. Kończyny zaczęły jej się trząść a łza poleciała na ziemię.
Wreszcie Via zdobyła się na odwagę i wbiegła prędko do domu.--Barry! Jak mogłeś? Wiesz że tak mi się nie robi! A jakbym tam została? - dziewczynka nadal nie mogła się otrząsnoć z tego zdarzenia.
Via się rozpłakała. Nadal burza bardzo ją przerażała. Pies zaskomlał tylko z żalu tak od niechcenia i poszedł do innego pokoju. Tak skończyła się rozmowa z Barrym. Via rzuciła się do szafki po tabletki na uspokojenie. Rozsypała z nerwów karmę dla psa i znalazła jedynie herbatkę udpokajającą. Zaparzyła ją i jeszcze stłukła kubek. Na dworze zagrzmiało. Via podskoczyła.
-- Spokojnie- uspokajała się.
Nagle zrzuciła pudełko z chlebem na podłogę.
-- Nie mogę już tak dłużej - zalała się łzami. - Babciu wróć.
Pomyślała o rodzicach. Oni to pewnie świetnie się bawią gdy ona umiera tu ze strachu. Poleciała seria grzmotów. Zwierzęta znów zachowywały się nie spokojnie co jeszcze bardziej poddenerwowało dziewczynkę. Ni skąd ni z owąt przyszły jej do głowy straszne upiory lub oblicze tego którego imienia nie wolno wymawiać z ilustrowanej książki ,,Voldemort czyli postrach czarodziejskiej ludności". To było jeszcze gorsze!!
-- To tylko deszcz. Głośny deszcz.
Najgorsze było to że coś zaskrobało w drzwi. Vii zaczęły krążyć myśli po głowie o tym którego imienia nie wolno wymawiać! I coś wpadło do domu! Dziewczynka wrzasnęła i uciekła do swojego pokoju. Zakryła się kocem i zasnęła.
Oliwia

CZYTASZ
PUCHONKA➖
Fiksi RemajaVia mieszka pośrodku lasu z rodzicami, których żadko widuje. Tata zajmuje się wyłapywaniem chorych magicznych zwierząt i ich leczeniem a mama pracuje w ministerstwie magii. Dziewczynka sama zajmuje się fantastycznymi stworzeniami z jej lasu. Pewnej...