II

130 5 1
                                    

  Na wejściu w banku stały piękne złoto- białe ozdoby oraz setki lad , a za nimi tyle samo goblinów. Podeszliśmy do pierwszej wolnej lady.

-Dzień dobry- powiedziałam -Przyszliśmy wypłacić pieniądze.

-Dobry, dobry - odpowiedział goblin i uśmiechnął się -Jasne , a gdzie masz kluczyk?  

- Jaki kluczyk?- zapytałam skołowana. 

-Kluczyk do skarbca. Panno...? 

 -McCoy

- Ja go mam- powiedział Hagrid i podał go  goblinowi. Goblin przyjrzał mi się uważnie i kazał podążać za sobą. Wsiedliśmy do wagonika i zaczęła się przejażdżka rollercosterem. W góre ,w dół , w lewo , w prawo i nareszcie koniec trasy. Wysiedliśmy przy dużych drzwiach z numerem 572, a goblin otworzył skrytkę.

- Proszę wziąć sakiewkę i wejść do środka- zarządził goblin. Gdy tam weszłam zobaczyłam całe stosy złotych ,srebrnych i miedzianych monet, kilkadziesiąt skrzyń z klejnotami i biżuterią oraz gigantyczna biblioteka. Były w niej stare i jak się później dowiedziałam ledwo legalne książki z zaklęciami i innymi dziedzinami magii.

Wrzuciłam 10 monet zwanych "galeonami" , ale moja sakiewka nie stała się ciężka. Była taka jakby nic nie było w środku, więc wzięłam jeszcze 170 galeonów , 20 sykli i 10 knutów . Oprócz tego jeszcze 3 książki z zaklęciami i 1  o eliksirach, żeby wczuć się w świat magii.

 Gdy wyszliśmy z banku skierowaliśmy się w strone sklepu "Madame Malkins" gdzie miłą pani zebrała ze mnie miary uszyła szaty. Teraz kierowaliśmy się w stronę sklepu "Olivander's" i zaczęłam śpiewać moją ulubioną piosenkę, ale gdy zauważyłam że wszyscy chłopcy , tak jak w parku się na mnie patrzą przestałam. Hagrid zauważył to , ale najwyraźniej zignorował.

- Panienko McCoy , teraz przyszedł czas na wybranie różdźki. Jest to najważniejsza chwila w życiu każdego czarodzieja- rzekł dostojnym tonem.

Razem weszliśmy do wąskiego zaciemnionego sklepu. Z szyldu ponad wejściem wyczytałam że nazywa się "Olivander". Nie zrobił on na mnie jakiegoś pozytywnego wrażenia , wręcz bałam się tej ciemnicy. Była tam naprawdę wysoka lada , a za nią osiwiały pan.

- Witam Hagridzie , kogo przyniosło z tobą tym razem?

- Panienkę Madeline od McCoy'ów

-Jasne , jasne- mruknął pod nosem odchodząc od lady i kierując się w stronę wielkich półek z pudełkami. Przewracał je , i przerzucał z 15 minut burkając co jakiś czas , aż wyciągnął z pod sterty ładne ciemno-różowe pudełko.

- Ta powinna pasować , zrobiłem ją niedawno- powiedział podający mi ją do ręki. Gdy nią machnęłam to włosy Hagrida zniknęły. Jakby wyparowały! To jakaś magia. Znieruchomiałam z szeroko otwartymi oczami.

- To nie ta- rzekł właściciel sklepu , i zaczął zbierać pomiary. Wzrost , długość przedramienia i tym podobne. Gdy już zdjął je wszystkie to ruszył do dalszych poszukiwań idealnego patyka.

- Spróbuj tę - podał mi ładną białą różdżkę z kwiatkiem u dołu. Gdy nią machnęłam , "wypłynęły" z niej strugi złotego powietrza i zwiały kwiatek z półki. Nie byłam co do tej reakcji przekonana , ale siwowłosy zapewniał mnie że to ta idealna , perfekcyjna pasująca do mnie różdżyczka.

- 9 cali , drewno z  drzewa kwiatu wiśni , giętka , dwurdzenna z połowy włosa willi oraz jednorożca- zacytował z jako- takim przekąsem

- 27 galeonów się należy- dopowiedział , na co mój opiekun wytrzeszczył oczy. Ja grzecznie zapłaciłam i wyszłam. Nie wiedziałam dlaczego tak zareagował. Po wyjściu zaszliśmy do sklepu z zwierzętami i książkami. Nie znalazłam żadnego zwierzaka , ale oprócz podstawowych książek kupiłam jeszcze rozszerzone książki z "magii umysłu" , "OPCM" , "Eliksirów" i "Historii magii". Aby jak najlepiej się przygotować zamierzam wkłuć do głowy teorie , a praktyka przyjdzie sama. Pod wieczór Rebeus odstawił mnie z moimi nabytkami pod sierociniec. Nie wiem jak sobie poradzę... Bez przyjaciółki , w nowym otoczeniu , z... Magią?! To wydaje się tak bliskie i tak odległe w tym samym czasie. Zmęczyłam się tym natłokiem myśli i zasnęłam.
















I że Cię nie opuszcze...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz