Następnego dnia umówili się w porze lunchu, jednak tym razem to Blaine zdecydował, że pójdą na Times Square, ponieważ to było jedne z jego ulubionych miejsc w mieście. Siedzieli na schodach i jedli hot-dogi, rozmawiając z sobą przy okazji.
- Takie hot-dogi sprzedają wszędzie. Nie rozumiem, dlaczego kupiliśmy je tu, skoro gdzie indziej są tańsze o parę dolarów.
- Ale gdzieś indziej nie masz takiej atmosfery. Nigdzie indziej nie znajdziesz tylu bilbordów.
- Touché andouille - zaśmiał się Kurt i poleciał mu keczup obok niego - O nie - spojrzał na plamę
- Spokojnie, to się zdarza każdemu - uśmiechnął się, gdy chłopak wyciągnął z kieszeni chusteczki i to wytarł
- Wiem, ale nie chcę później na to usiąść i się pobrudzić. - odłożył brudną chusteczkę na bok - To wszystko, co chciałeś mi pokazać?
- Nie, ale może najpierw zjesz, żeby się nie ubrudzić?
- Dobry pomysł - znowu się zaśmiał - Macie tu strasznie brudzące jedzenie
- Ale przynajmniej poręczne. Możesz wziąć w jedną rękę i iść dalej. Miasto ciągłego ruchu. Tak, jak powiedziałaś wczoraj - wzruszył ramionami
- Właśnie co do wczoraj… może nie powinienem tego mówić, bo cię nie znam za bardzo, ale zachowywałeś się troszkę dziwnie - starał się mówić jak najspokojniej, żeby chłopak nie wziął tego, jako atak - Coś się stało?
- Nie, to nic takiego. Po prostu stęskniłem się za moim bratem trochę - na początku chciał powiedzieć prawdę chłopakowi, ale tak na prawdę powiedział tylko część jej.
- Co się z nim stało? Oczywiście, jeśli nie chcesz mówić, to też w porządku, tylko myślę, że mógłbym ci pomóc.
- Dawno temu przeprowadził się do Los Angeles i rzadko się spotykamy czy rozmawiamy - wzruszył ramionami i dokończył jedzenie
- Współczuję ci. Na prawdę - uśmiechnął się do niego blado i również dokończył. Blaine patrzył się pusto w punkt na podłodze i zastanawiał się nad czymś. Wiedział, że nie powinien zostawiać niedopowiedzeń w tym momencie.
- Miałeś wczoraj rację Kurt - przygryzł policzek od środka
- W której dokładnie chwili?
- Jak powiedziałeś, że większość osób, które gdzieś pędzą ukrywają fakt, że tak na prawdę są smutni.
- Blaine - powiedział ostrożnie i usiadł bliżej niego
- Mieszkam tu pięć lat, a jedyną moją przyjaciółkę znam od liceum - spojrzał na Kurta - Jestem w mieście pełnych ludzi, a nie poznałem tu ani jednego przyjaciela, na którego mógłbym liczyć.
- Możesz liczyć na mnie i się wyżalić. Wiem, że może to nie to samo, skoro za miesiąc wyjadę, ale na razie cię nie opuszczę - położył delikatnie dłoń na plecach chłopaka
- Mogę się do ciebie przytulić?
- Jasne - Blaine delikatnie objął chłopaka za szyję, który zaczął go głaskać po plecach.
Przez chwilę po prostu tak siedzieli. Blaine potrzebował tego, a Kurt po prostu czuł, że tak było. Po chwili brunet go lekko puścił i się od niego odsunął.
- Dziękuję - odetchnął głęboko Anderson i wstał - A teraz pokażę ci to, po co tu przyszliśmy
- Już w porządku? - wziął brudną chusteczkę i również wstał
CZYTASZ
American Boy [Klaine]
FanfictionBlaine dorabia razem z przyjaciółką w barze na Manhattanie, w której poza śpiewaniem na zamówienie zazwyczaj nie dzieje się nic ciekawego.