17

65 6 0
                                    

Okazało się, że nie da się tak po prostu z dnia na dzień przeprowadzić gdziekolwiek, a szczególnie do innego państwa. Zostało parę formalności, które Kurt musiał zrobić, jak na przykład odwołać się od wynajmu swojego mieszkania, więc musiał zostać jeszcze przez tydzień we Francji. Odwiózł Blaine'a na lotnisko, bo temu kończyło się wolne w pracy.

Tym razem nie byli przygnębieni, bo wiedzieli, że za niedługo znowu się spotkają i będą mogli spędzać ze sobą dużo czasu. To nie miało być pożegnanie, a początek czegoś wspaniałego dla nich obydwóch.

- Więc ustalmy jeszcze raz nasz plan. Wracam do Nowego Jorku i zacznę rozglądać się za mieszkaniem dla nas i za castingami dla mnie. Ty zostaniesz tu tak długo, jak nie domkniesz wszystkich spraw, a kiedy przylecisz do mnie, to rozkręcisz swój biznas z moją małą pomocą - stali na lotnisku

- Dokładnie - przytaknął głową - Coś jeszcze?

- Zaadoptujemy psa i nazwiemy go cronut.

- Co? - zdziwił się - Nie rozmawialiśmy o tym przecież.

- Jasne… Więc może byśmy zaadoptowali psa?

- Porozmawiamy o tym kiedy indziej Blaine. I o tym, dlaczego chcesz go nazwać cronut też.

- To akurat proste. Ty jesteś z Francji, jak croissanty, a ja z Ameryki, jak donuty, więc nasze dziecko, lub pies powinno się nazywać cronut - spojrzał na Kurta, który miał uniesione brwi z szoku

- Nie nazwiemy niczego „cronut” Blaine. To głupie. - brunet dał mu buziaka w policzek - Dziękuję, ale to dalej jest głupi pomysł

- Muszę iść na odprawę. Będę tęsknić

- Napisz, jak będziesz na miejscu i pozdrów ode mnie Quinn - Blaine go przyciągnął do siebie za biodra i pocałował w usta, co było z jednej strony urocze, a z drugiej wyglądało, jak scena z tandetnych romansideł dla nastolatków - Wow - powiedział Kurt ze śmiechem po pocałunku

- Coś jeszcze mogę dla ciebie zrobić, póki jestem tu?

- Chciałby powiedzieć, żebyś nie wyjeżdżał, ale to niemożliwe, więc wystarczy, żebyś dał mi jeszcze jednego buziaka i się nie odwracał w moją stronę, kiedy będziesz szedł w stronę odprawy, bo wtedy będzie ciężej.

- Dobrze - znowu się pocałowali i się od siebie odsunęli, a Kurt go kopnął lekko w udo

- Nie zapomnij, że jesteśmy w innych strefach, jak będziesz chciał do mnie zadzwonić, a ja nie będę odbierał.

- Będę sprawdzał godzinę we Francji, zanim do ciebie zadzwonię.

- Urocze. Idź już, żebyś się nie spóźnił na lot. - przytulili się i Blaine odszedł.

Kiedy Kurt przyglądał się oddalającej się sylwetce Blaine'a wiedział, że wszystko będzie w porządku i za niedługo znowu się spotkają, ale i tak poleciała mu po policzku samotna łza. Szybko ją wytarł. Był pewien tego, że Blaine nie dotrzyma obietnicy i się odwróci, a wtedy Kurt by się bardziej rozkleił, więc szybko poszedł na parking.

Blaine się odwrócił, żeby spojrzeć na Kurta po raz ostatni przed wylotem. Nie potrafił się przed tym powstrzymać. Trochę się zawiódł, kiedy okazało się, że szatyn nie stał nigdzie w jego zasięgu wzroku, ale go rozumiał. Kolejka przesunęła się, co wyrwało go z rozmyśleń i sam się ruszył do przodu.

Kiedy tylko Blaine wrócił do swojego mieszkania okazało się, że dziewczyn w nich nie było więc nie musiał się z nimi witać. Poszedł do swojego pokoju z bagażem i zadzwonił na Skypie do swojego chłopaka, żeby go zobaczyć.

American Boy [Klaine] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz