34

2.6K 157 25
                                    

- Jesteś taki piękny, i tylko, tylko mój ... - wymruczał brunet do ucha młodszego, złapał go delikatnie w talii i przysunął do siebie, tak aby ich klatki piersiowe się stykały. Szatyn zarzucił ręce na szyi swojego ukochanego i pozwolił aby ten zaczął składać na jego szyi liczne pocałunki.

- Skoro tak jest to dlaczego się ze mną połączysz?

- Pod tym względem jestem romantykiem i wolałbym to zrobić po nocy poślubnej - odparł przerywając deszcz pocałunków, na co młodszy westchnął z rozczarowaniem.- A co? Śpieszy ci się gdzieś?

- Ja...Uhm... Może troszkę? Nie chcę z tym tyle zwlekać.

- Cierpliwości kochanie, i bez tego głupiego znaku na szyi wszyscy wiedzą, że jesteś tylko mój. Nikt nie odważy się ciebie choćby tknąć - zapewnił ze stoickim spokojem, po czym zapytał czule:- chcesz to zrobić?

- Dlaczego mnie o to pytasz?

- Chcę, żebyśmy obaj tego chcieli. Nie chcę cię do niczego zmuszać ani wywoływać u ciebie presji.

- Kochany - odpowiedział Louis przejeżdżając jedwabiście miękką dłonią po policzku ukochanego i wpił się w jego usta, po nieśmiałej i cichej omedze w tym momencie nie było ani śladu jakby rozpłynęła się gdzieś w powietrzu.

- Mam to uznać za "tak"? - spytał rozbawiony Styles po oderwaniu się od siebie.

- Możliwe - droczył się chłopak.

Alfa z łatwością i niezwykłą ostrożnością podniósł omegę, tak jakby miał na rękach coś najcenniejszego na świecie, choć z perspektywy Harry'ego tak właśnie było - niósł dla siebie najważniejszą rzecz (a raczej osobę) na świecie.
Brunet zaniósł swojego narzeczonego (mój Boże dla Stylesa wciąż brzmiało to tak niewiarygodnie) do sypialni, nogą niedbale zamknął drzwi, a Louisa delikatnie położył na łóżku.

Loczek powoli zaczął rozpinać koszulę w fikuśne wzorki, a spod jej materiału stopniowo zaczęły wyłaniać się kolejne tatuaże alfy. Louis z podziwem je wszystkie obserwował, zazdrościł mu ich, ale podejrzewał, że ich wykonanie musiało strasznie boleć - szczególnie tego na dłoni. Jednak niebieskooki nigdy o to nie zapytał.

Brunet wszedł na łóżko i zaczął się zbliżać do leżącego już na nim Lou, wziął w dłonie jego słodką twarzyczkę i wpił się pełen pasji w jego wargi.

Podczas tego pocałunku szatyn poczuł to o czym tyle razy słyszał od mamy, poczuł motyle w brzuchu. Choć już wcześniej czuł podobne uczucie to jeszcze nie było tak mocne jak teraz.
Podejrzewał, że to kwestia zaręczyn i może to dodatkowo wpłynęło na to niesamowite uczucie.

- H...Harry - wyjęczał w usta alfy.

Oderwali się dopiero gdy im obu zaczęło brakować powietrza. Żałowali, że nie nie mogą żyć bez niego, bo wtedy prawdopodobnie nie odrywaliby się od siebie ani na moment.

- Kocham cię - wyszeptał młodszy.

- Ja ciebie też Loulou - odpowiedział Harry.

Pożądanie przemieszane z namiętnością, pasją i czystą miłością unosiło się w powietrzu i ich wspólne popołudnie zapewne trwałoby w najlepsze, gdyby nie dekoncentrujący i całkowicie psujący tę chwilę telefon do alfy stada.

- Kto to dzwoni? - spytał niebieskooki

- Yyyy... - Styles niechętnie rzucił okiem na wyświetlacz - ktoś z rady, pewnie znowu jakieś pierdoły.

- A co jeśli nie? Co jeśli to coś poważniejszego? - zmartwił się dobrze wiedząc, jakie podejście mają do niego niektórzy członkowie rady. Sam był świadkiem ich reakcji na przedstawienie go jako narzeczonego alfy stada. Louis zwyczajnie nie chciał im już bardziej podpaść, w końcu skoro miał zostań Luną to musiał zapracować na szacunek i wyrobić sobie dobrą opinię. - Odbierz proszę.

- No dobrze, ale obiecaj, że mi nie uciekniesz.

- Obiecuję.

***

Gdy Harry wrócił do pokoju było widać, że wiadomość, którą usłyszał nie należy do dobrych wiadomości. Coś musiało się stać.

Tuż po przekroczeniu progu pokoju podniósł bluzkę z podłogi i szybko ją założył, po czym zapiął dosłownie na kilka guzików.

- Coś się stało? - spytał zmartwiony Louis.

- Nic takiego. Nie martw się, wszystko gra - młodszy miał wrażenie, że loczek coś przed nim ukrywa, ale nie chciał go jeszcze bardziej denerwować, więc darował sobie resztę (zapewne zbędnych pytań, poza tym coś mu mówiło, że Harry i tak mu nie udzieli na nie odpowiedzi).- Dokończymy jak wrócę dobrze? Siedź grzecznie w domu i nigdzie nie wychodź.

- Ok.

- Szybko to załatwię i jestem - obiecał i złożył na czole ukochanego szybkiego całusa, po czym wyszedł zabierając ze sobą wszystkie motyle z brzucha omegi.

I żeby nie było - Harry również czuł okropny ból zostawiając młodszego po tych wszystkich krótszych i dłuższych pocałunkach, oraz słodkich słówkach. Niestety w tej sytuacji nie mógł, po prostu nie mógł postąpić inaczej. Chodziło przede wszystkim o bezpieczeństwo JEGO narzeczonego. To było najważniejsze.

***

Wściekły, ale i rozkojarzony brunet wszedł do środka swojej willi licząc naiwnie, że może Louisowi uda się go jakoś uspokoić i pocieszyć. Jego głos, jego delikatne dłonie, błękitne oczy, czule spojrzenie i szczery uśmiech działały na niego tak kojąco...

- Kochanie już jestem - zawołał rozbierając buty, nie słysząc jednak odpowiedzi powtórzył nieco głośniej:- kochanie wróciłem!

Lecz gdy i za drugim razem nie spotkał się z żadną reakcją poczuł lekki niepokój.
Zielonooki poszedł do sypialni, w której obaj się znajdowali przed telefonem od jednego z członków rady. Niestety i tam go nie zastał, natomiast jego uwagę zwróciła malutka karteczka znajdująca się w widocznym miejscu na poduszce. Była zaadresowana bezpośrednio do niego.

- "Co powiesz na małą wymianą? Jeśli dobrowolnie zrzekniesz się sprawowania funkcji alfy stada i odejdziesz z Silentwood na zawsze to odzyskasz swojego narzeczonego, całego i zdrowego. Jeśli nie, to nie zobaczysz go więcej na oczy i skończy jako najbrudniejsza, najpodlejsza ze wszystkich omeg. Daję ci tydzień na podjęcie decyzji. J".

❤️❤️❤️❤️

OBIECAŁAM WAM AKCJE, JEST I AKCJA 😎

KOCHAM WAS, BEZ ODBIORU.

XX.

Only mine a/b/o ( L.s)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz