|36|

5.9K 305 844
                                    

Kiedy odebrał swój bagaż z pokładu samolotu, od razu pokierował się ku lotnisku, gdzie miała na niego czekać osoba, którą do tej pory znał tylko z portalu społecznościowego i jedyną formą kontaktu z nią było albo pisanie, albo rozmawianie przez telefon. To wszystko bardzo mocno go stresowało, ponieważ mimo jego zapewnień i tak bał się, że widząc go na żywo, chłopak zacznie myśleć o nim inaczej.

Wszedł na lotnisko, rozglądając się wokół siebie. Nie mógł się tutaj całkowicie odnaleźć, pomimo dość późnej godziny, ludzi kręciło się tutaj pełno i utrudniało mu to pole widzenia. Spojrzał na godzinę na swoim zegarku i tylko jeszcze bardziej się zestresował. Bał się, że Lee nie przyjdzie, a on sam znów zostanie potraktowany jak zabawka.

W głębi duszy nie cierpiał siebie za te myśli, ponieważ kochał Felixa i pomimo tej całej akcji, wciąż bardzo mocno mu ufał, a jedna wiadomość od niego potrafiła uspokoić Hyunjina i wywołać na jego twarzy uśmiech. Ale z drugiej strony został zraniony już wiele razy, a poprzedni chłopak, któremu oddał swoje serce, był z nim tylko ze względu na jego wygląd.

Od tamtej pory, gdy usłyszał, że jedyne co ludzie w nim lubią to właśnie wygląd, stał się bardzo zamknięty w sobie i wielu rzeczy nie mówił także swoim przyjaciołom. Sam brzydził się siebie w dużym stopniu i jeszcze dodatkowo wiedział, iż jego charakter i wszystko inne jest beznadziejne.

Kiedy udało mu się wydostać z tłumu ludzi, od razu pokierował się do głównych drzwi i stanął obok ławki, kładąc na niej bagaże. Wyciągnął telefon i napisał Lee, że już jest od kilku minut na lotnisku, lecz chłopak ani razu mu nie odpowiedział od wczorajszego wieczoru. Westchnąwszy, schował urządzenie z powrotem do kieszeni kurtki.

Minuty mijały, zamieniając się w długie godziny, a przynajmniej tak wydawało się Hyunjinowi. Ze łzami w oczach spojrzał na wyświetlacz swojego telefonu. Czekał już tutaj ponad godzinę i właśnie zdał sobie sprawę, że chłopak go wystawił. Miał ochotę wybuchnąć histerycznym płaczem, nie patrząc na tych ludzi tutaj i krzyczeć, jak bardzo nienawidzi siebie, i tego całego pieprzonego świata.

— Jinnie? 

Hwang zdrętwiał, kiedy usłyszał za sobą ten znajomy niski głos, który śpiewał mu ostatniej nocy do słuchawki i uspokajał, że będzie dobrze. Odwrócił się szybko z zaczerwienionymi policzkami, po których zaczęły spływać łzy, nie mógł uwierzyć, że to dzieje się naprawdę.

Przed nim stał Felix, który był o głowę od niego niższy i wydawał się drobnej postury. Nosek miał ukryty w szaliku, a puchowa kurtka była na niego trochę za duża. Dostrzegł także piegi, które jeszcze bardziej dodawały mu uroku. Nie czekając, rzucił się w jego ramiona i zaczął szlochać.

— Słoneczko, ja tak bardzo cię przepraszam... — wydukał Lee, czując, iż sam ma ochotę płakać. — Moja mama miała mnie odwieźć na lotnisko, ale nagle kazali jej jechać do pracy i uciekł mi autobus, a drugi się spóźnił i w dodatku jechał tak wolno przez te głupie korki. Tak bardzo cię przepraszam. Proszę, nie płacz już... — przytulił do siebie wyższego, wtulając głowę w jego ramię.

A Hwang tylko kiwnął głową i trwali w swoich objęciach długo, nie przejmując się wzrokiem gapiów, ani niczym innym, bo teraz dla siebie nawzajem liczyli się tylko oni i nic innego nie miało znaczenia. Lee zaczął kiwać się lekko z chłopakiem na boki, chcąc go troszeczkę uspokoić.

— Wyglądam jak beksa... — powiedział zachrypniętym głosem Hyunjin i przetarł swoje oczy, wydostając się lekko z objęć chłopaka. — Myślałem, że już nie przyjdziesz...

— Głuptasie, nie wystawiłbym cię, no co ty mówisz. Tak długo czekałem na ten dzień, nawet nie pomyślałem, by to zrobić... — uśmiechnąwszy się, w końcu miał okazję, by przyjrzeć się wyższemu dokładniej. — Bolało jak spadłeś z nieba? Bo chyba widzę w tobie anioła.

agave | hyunlix, jeongchanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz