Twelve 💮

232 9 16
                                    

Wpatrywałam się w chłopaka jak w obrazek. Nie byłam w stanie z siebie wydusić żadnego słowa-zamurowało mnie. Zielonogórzanin też był wyraźnie zmieszany, a nie pomógł mój kuzyn który rzucił tylko „Nie będę wam przeszkadzać gołąbeczki!" i wyszedł, a ja w tym momencie sobie uświadomiłam że zostałam sam na sam z człowiekiem, którego dzisiaj nie chciałam widzieć.

—Jesteś ładniejsza niż na zdjęciach—wypalił nagle Dudek, gdy ja wpatrywałam się w sufit który wydawał się najciekawszą rzeczą w pomieszczeniu. Właściwie był ciekawy-Magic był znany z idiotycznych pomysłów i na suficie miał tapetę stadionu olimpijskiego.

Urodzony żużlowiec.

Szczerze nie wiedziałam o czym mam rozmawiać z Patrykiem. Zawsze w internecie byłam chamska i odważna, a w rzeczywistości delikatna i krucha. Miało to związek z moją nieciekawą przeszłością, przez która stworzyłam wokół sobie otoczkę zimnej suki i starałam się nikomu nie pokazywać prawdziwej twarzy w obawie przed zranieniem.

—Umm, dziękuje—odparłam niepewnie, zaczesując włosy do tylu.—Ty też wyglądasz w porządku.

Dopiero po chwili uświadomiłam sobie co powiedziałam. Strzeliłam sobie pięknego facepalma w myślach, modląc się by nie wystraszyć chłopaka.

—Widzę że nawet w realnym świecie jesteś milusia—zaśmiał się ciemnowłosy, a ja poczułam się nieco swobodniej. Uśmiechnęłam się, czując jak moje ciało powoli się rozluźnia.—Nie musisz się bać, ja nie gryzę!

—Wiesz no mój kochany kuzynek tak trochę mnie zaskoczył że tu będziesz i po prostu się nie spodziewałam—przyznałam się. Byłam wściekła na Maćka, ale z drugiej strony cholernie wdzięczna-w końcu poznałam w miarę „normalnego", o ile można tak powiedzieć o żużlowcu chłopaka, który mimo mojego specyficznego charakteru chciał ze mną mieć kontakt.

—Ja też się nie spodziewałem, jak bym wiedział to bym się wystroił!—w tej chwili zwróciłam uwagę na to, jak był ubrany. Miał na sobie zwykle czarne jeansy i jasnobeżową koszulkę, a do tego jeansową kurtkę i białe air forcy. Wyglądał naprawdę świetnie, ale oczywiście mu tego nie powiedziałam.

Jeszcze by pomyślał że mi zależy.

—Jesteś głodna? Wyskoczyłbym na jakiegoś fast fooda—zapytał, a ja chętnie się zgodziłam. Zawsze lepiej skończyć w mcdonaldzie jedząc burgery z nowo poznanym chłopakiem niż na pijackiej imprezie mojego kuzyna.—Świetnie, to pojedziemy najbliższym autobusem bo oboje nie możemy prowadzić.

—Romantycznie—skwitowałam, wychodząc z domu Janowskiego. Na dworze było cholernie zimno-nie przewidziałam faktu że w nocy może być tak chłodno, a byłam w samej sukience. Poczułam jak zimny dreszcz przeze mnie przechodzi co zauważył żużlowiec, bo po chwili miałam jego jeansową kurtkę na swoich ramionach. Podziękowałam mu wzrokiem-było mi dużo cieplej, a wizja tego że miałam stać jeszcze z minimum pół godziny na przystanku i marznąć nie należała do kuszących.

Po jakiejś godzinie znaleźliśmy się w najbliższym mcdonaldzie otwartym we Wrocławiu-skończyliśmy na Bielanach siedząc na krawężniku z zamówieniem i oglądając gwiazdy. Wokół nas panowała cisza i spokój, przerwana jedynie pojedynczo przejeżdżającymi samochodami, które nie zwracały na nas uwagi-podobnie jak my na nie. Byliśmy skupieni na wymyślaniu tego, co widzimy na niebie.

Dawno nie miałam tak udanego wieczoru.

—No ja nie rozumiem jak ty możesz nie lubić sosu śmietanowego!—powiedziałam oburzona do żużlowca, jedząc już trzeciego burgera i frytki. Zamówiliśmy jedzenia jak dla wojska, ale byliśmy cholernie głodni i wiedzieliśmy, że to wszystko oboje zjemy.—Przecież to najlepszy sos jaki istnieje!

—Ty jakaś nienormalna jesteś, team słodko-kwaśny!—przekomarzaliśmy się jak dzieci. W tym momencie zmieniłam zdanie o Patryku-ze skończonego idioty awansował na człowieka, który może być moim przyjacielem, a może i nawet chłopakiem.

Stop.

Może być TYLKO przyjacielem, nikim więcej.

—Powinnismy się chyba zbierać, późno jest—powiedziałam, patrząc na zegarek który wskazywał godzinę trzecią.—Możesz się przespać u mnie, bo wydaje mi się że u Maćka nie ma gdzie spać i pewnie jeszcze imprezują—zaproponowałam, po chwili sobie uświadamiając co chce zrobić.

—Byłoby naprawdę świetnie—odparł chłopak, a ja wiedziałam że nie ma już odwrotu. Podnieśliśmy się z zimnej trawy, wyrzucając śmieci do kosza i ruszyliśmy piechotą w kierunku Wrocławia. Modliłam się by już się znaleźć w domu-mimo świetnej zabawy byłam okropnie wyczerpana, i jedyne o czym marzyłam to ciepłe łóżko i sen.

Po godzinie dotarliśmy na osiedle na którym mieszkałam. Była to dosyć spora przestrzeń z paronastoma blokami, których ciagle przybywało. Miałam mieszkanie z widokiem na Odrę oraz park, co niezwykle mnie cieszyło-zawsze w lato był niezastąpiony klimat. Przekręciłam klucz w zamku najciszej jak się dało-byleby nie obudzić sąsiadów i weszłam do mieszkania, zapalając lampkę na korytarzu. Zośka spała u siebie w pokoju, o czym świadczyły zamknięte drzwi i tabliczka „Obudź mnie za pół roku" co rozśmieszyło zawodnika. Weszliśmy do salonu rzucając się na kanapę-oboje byliśmy cholernie wyczerpani.

—Nie jestem w stanie dojść do pokoju—mruknęłam, zamykając oczy. Chłopak zaśmiał się cicho i położył obok mnie, przykrywając nas kocem.

—To chyba śpimy razem, bo ja nie zamierzam się ruszać z tej jakże wygodnej kanapy—odparł. Uśmiechnęłam się, i czułam jak powoli odpływam. Zanim całkowicie zasnęłam usłyszałam tylko ciche „dobranoc", po czym odpłynęłam do krainy Morfeusza, zapominając o Dudku leżącym obok mnie.

Hej hej! Przepraszam was za tak długą przerwę, ale nie miałam totalnie weny a teraz wracam do was z nowymi pomysłami!

Mam nadzieje ze rozdział choć troszkę wynagrodzi wam czas oczekiwania na kolejne rozdziały.

Przesyłam multum wirtualnych przytulasów :3

𝐘𝐎𝐔 𝐇𝐀𝐕𝐄 𝐀 𝐌𝐄𝐒𝐒𝐀𝐆𝐄 || Patryk Dudek ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz