II

532 47 10
                                    

Nie mógłbym nie napisać tutaj o dniu moich jedenastych urodzin, który jest bardzo dla mnie pamiętny. Obudziłem się z samego ranka, pogoda dopisywała, była niemal odwzorowaniem mojego dobrego nastroju. Promyki słońca, które pięło się coraz wyżej po błękitnym, bezchmurnym niebie padały na moją zaspaną twarz. Odkąd tylko otworzyłem oczy towarzyszyło mi niecierpliwe wyczekiwanie. Wyjątkowo szybko i energicznie wstałem z łóżka. Tamtego dnia piżamy, które miałem na sobie wydawały mi się wygodne jak nigdy wcześniej, chociaż tak na dobrą sprawę były takie same jak zawsze. Nie mając zamiaru ich zdejmować od razu poszedłem na dół. W domu panowała taka cisza, że przez kilka chwil miałem wrażenie, że obudziłem się zbyt wcześnie. Schody jak zawsze nieznośnie skrzypiały, wtedy to była jedyna rzecz na świecie, która mnie drażniła. Jakie to zabawne, że jako dziecku przeszkadzało mi tak niewiele rzeczy. Po cichu wszedłem do kuchni spodziewając się zobaczyć tam rodziców, ale w pomieszczeniu nie było żywej duszy. Zdenerwowany pomyślałem, że naprawdę musiałem wstać bardzo wcześnie, ale gdy tylko przeniosłem wzrok na stół, uświadomiłem sobie, że w rzeczywistości wstałem bardzo późno. Na stole leżały dwa puste talerze i jeden pełny, w powietrzu unosił się zapach porannej kawy. Moje zdziwienie potęgował jedynie fakt, że rodzice zawsze budzili mnie z rana, żeby zjadł śniadanie razem z nimi. Tym razem tak się nie stało. Usiadłem sam przy wielkim stole i zacząłem jeść, kiedy usłyszałem, jak ktoś jeszcze zbliża się do kuchni. Wyprostowałem się automatycznie i skierowałem wzrok w stronę drzwi. Moja matka bez słowa  weszła do pomieszczenia, a ja śledziłem ją wzrokiem aż do chwili, w której usiadła. Przeżułem szybko jedzenie, które miałem w ustach o mało się przy tym nie krztusząc.

- Dzień dobry. - Przywitałem się i wróciłem do jedzenia. Matka skinęła jedynie głową w moją stronę. Przyglądała mi się uważnie przez kilka długich chwil, a ja starałem się wytrzymać to spojrzenie usiłując nie okazać, jak bardzo mnie krępowało.

- Jeszcze w piżamie? - Spytała karcącym tonem. 

Spuściłem wzrok czując, że się czerwienię. Nigdy nie lubiła, kiedy chodziłem w piżamie po wstaniu, a ja zawsze starałem się do tego dostosować. Po chwili znowu na nią spojrzałem i już otworzyłem usta, żeby się jakoś wytłumaczyć, kiedy ona, ku mojemu zdziwieniu, jedynie machnęła ręką. Poczułem ulgę, nie lubiłem się tłumaczyć. Akurat to nigdy mi się nie zmieniło. W doskwierającym milczeniu dokończyłem posiłek, po czym po cichu odszedłem od stołu i wróciłem do swojego pokoju. Od razu podszedłem do szafy i zacząłem wyciągać z niej ubrania. Wyjątkowo nie miałem pojęcia co wybrać i podjąłem decyzję dopiero po przeszukaniu całej szafy, którą niemal wywróciłem do góry nogami. Rzuciłem ciuchy na łóżko i obróciłem się jeszcze, żeby znaleźć skarpetki kiedy usłyszałem ciche, bardzo znajome stukanie w szybę. Uśmiechnąłem się mimowolnie i podszedłem do okna. Otworzyłem je i wyciągnąłem dłoń aby pogłaskać szarą sówkę mojego brata. Dziobnęła mnie po przyjacielsku w dłoń, zawsze tak robiła. Wziąłem list i nie kłopocząc się zamknięciem okna, szybko rozdarłem kopertę i wyciągnąłem ze środka jej zawartość.  Cofnąłem się o krok i opadłem na łóżko, wczytując się w to co napisał i zapominając o tym, że miałem się ubrać. Byłem zbyt podekscytowany, żeby móc zrobić coś innego, zawsze uwielbiałem, kiedy Syriusz pisał mi o Hogwarcie, a każdy list od niego chowałem do szuflady zamykanej na kluczyk. Zdaje się nawet, że do dziś tam są.
W pierwszej kolejności złożył mi życzenia. Pamiętał. Jak zawsze. Później zaczął opisywać co u niego. Był otoczony przyjaciółmi. W Hogwarcie bawił się świetnie. Podkreślał to w każdym liście. Cieszyłem się, że tak było. Wiedziałem, że ja też za parę godzin, albo nawet minut dostanę list, który będzie zaproszeniem do szkoły. Niecierpliwość była główną emocją, która mnie tamtego dnia opanowała. Syriusz tyle mi o tym opowiadał, poza tym nie tylko on. Nie mogłem zaprzeczyć, że odkąd mój brat dostał swój list ja sam odliczałem dni, aż otrzymam własny. 
Teraz dziwnie mi z myślą, że wtedy traktowałem to jako coś najważniejszego na świecie nie mając pojęcia, że w moim życiu jeszcze milion razy ogarną mnie tak silne emocje.

Zanim odejdę w zapomnienie - wspomnienia R.A.BOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz