16.1

1.1K 49 19
                                    

Pod koniec października odbył się pogrzeb Alicji, który był dla mnie tak okropnym przeżyciem, że musiałam wyjść w połowie, bo nie dałam sobie rady. Dostałam jakiegoś ataku paniki i nie potrafiłam się uspokoić.
Ten incydent wręcz zmusił mnie do zapisania się do psychologa. Do tego policja zamknęła ,,śledztwo" i powiedziała, że to po prostu samobójstwo. Ja w to jednak nie wierzę, żadnego listu? Wiadomości? Jakiegokolwiek pożegnania?

Cały listopad poświęciłam sobie. Chciałam poukładać sobie to wszystko. Cały miesiąc nie chodziłam do szkoły, robiłam pracę z domu i wysyłałam mailami do nauczycieli, którzy na całe szczęście byli wyrozumiali. Spędziłam dwa tygodnie w Gdańsku u rodziców, którzy zabrali mnie tam zaraz po pogrzebie, na którym również się zjawili. Zrobiłam sobie przerwę w treningach i ten czas poświęciłam na rozmowy z Panią Danutą, czyli moją psycholog. Z każdą wizytą u niej było coraz lepiej.

Duże wsparcie otrzymała też od Janka, który robił co tylko mógł, żebym dobrze się czuła. Byłam mu wdzięczna, że o mnie dba, ale miałam wyrzuty sumienia, że przeze mnie zaniedbuje swoje sprawy. Chłopak zapewniał mnie jednak, że pogodzi wszystko, nic nie zawali i mam się nie przejmować.

Dzisiaj nadszedł dwudziesty pierwszy listopada, czyli urodziny Janka. Razem z Szymanem stwierdziliśmy, że w takich okolicznościach nie będziemy robić niewiadomo jak wielkiej imprezy, tylko małą posiadówkę dla najbliższych znajomych w moim domu co również było powodem, dla którego tę noc spędziliśmy w mieszkaniu blondyna.

Ah no tak. Można powiedzieć, że on dosłownie ze mną zamieszkał. W swoim mieszkaniu to on spał ostatni raz chyba jak pojechałam do rodziców. Chłopak dobrze wiedział, że często w nocy mam jakieś chore sny i nie chciał mnie zostawiać samej co powodowało, że spaliśmy razem. Żadne z nas nie czuło się z tego powodu niekomfortowo, a mi dawało to niesamowite poczucie bezpieczeństwa co Janek wiedział bardzo dobrze.

Rano próbowałam wstać i wyjść z sypialni najciszej jak się da, żeby go nie obudzić, bo musiałam ogarnąć jeszcze kilka rzeczy. Wczoraj uszykowałam sobie ubrania w łazience, dlatego tam szybko się ogarnęłam. Postanowiłam zrobić mu też prowizoryczne śniadanie urodzinowe, żeby nic więcej nie podejrzewał. Zostawiłam mu na stole naleśniki z karteczką, że jadę do dziadków i zamykając za sobą drzwi wyszłam z jego mieszkania kierując się do galerii, w której miałam spotkać się z Szymanem.

— Siema. - przywitał się chłopak obejmując mnie. — Jak się czujesz?

— Hej. - również go objęłam. — Jest dobrze. - uśmiechnęłam się. — Dobra słuchaj, musimy kupić jakieś balony, świeczki i iść odebrać tort, a potem na zakupy żywnościowe i alkoholowe.

— To rozdzielamy się. - zarządził.

— Idę po tort i balony.

— A ja alko.

— Widzimy się tu, za pół godziny. - rozkazałam, a Kacper przytaknął i ruszył w stronę marketu.

Ja za to weszłam do pierwszego lepszego sklepu w poszukiwaniu ozdób, co było łatwe. Wzięłam kilka paczek kolorowych balonów, świeczki i kilka innych ozdób do powieszenia na ścianę, a także urodzinowe czapeczki i skierowałam się do cukierni, w której zamówiłam tort trzy dni temu. Nie chciałam wydziwiać, dlatego wzięłam typowy owocowy tort, który napewno zasmakuje każdemu.

Halo? - odebrałam połączenie stając pod cukiernią. — Wstałeś już?

— Wstałem. Gdzie jesteś?

— U dziadków, właśnie idę z babcią na zakupy, a co jest?

— Nic, pytam, bo cię nie było jak wstałem.

WYBORYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz