Prolog

633 35 2
                                    

Granger spała. 

Musiał tutaj przyjść. Za dużo niespokojnych myśli kłębiło się w jego głowie by mógł usiedzieć w lochach. Spalił się jako szpieg. Cudem, tylko dzięki chwili zaskoczenia jakie zapanowało wśród Śmierciożerców, udało mu się teleportować  z dziewczyną do Hogwartu i tylko dzięki temu uniknął śmierci. 

Ramię na którym miał Mroczny Znak paliło go niemiłosiernie. Czarny Pan już wie o jego zdradzie i prawdopodobnie obmyśla właśnie plan jego zabójstwa. A jakby tego było mało, to jeszcze Dumbledore jest wściekły, choć właściwie  wcale mu się nie dziwi. Dzięki temu, że był szpiegiem zawsze była większa szansa na to, że uda im się tą wojną wygrać. Zresztą przecież przysięgał, że zrobi wszystko by odpracować swoje grzechy i zawsze będzie już wierny Dumbledorowi. 

Uratowanie dziewczyny było głupie i sam zdawał sobie z tego sprawę. Nie potrafił zrozumieć dlaczego to zrobił. Przez całą swoją karierę szpiega nigdy nie kierował się sentymentami czy zbędnymi uczuciami, bo wiedział, że to go zgubi. A jednak gdy widział te spojrzenie przerażonej Granger. Te wielkie brązowe oczy patrzące na niego z taką nadzieją coś w nim pękło. Jakby jakaś niewidzialna siła ciągnęła go do tego by jej pomóc. Gdy teraz siedział w Skrzydle Szpitalnym i słyszał jej cichy oddech, miał absurdalne poczucie, że wszystko jest w porządku. A przecież wiedział, że jest wprost przeciwnie. 

Na korytarzu Irytek zrzucił coś ciężkiego ze schodów i huk poniósł się po całej Sali Szpitalnej. Dziewczyna podskoczyła nerwowo i obudziła się, rozglądając się nie pewnie. 

- Profesor Snape?- zapytała zdziwiona, gdy zobaczyła go obok swojego łóżka. 

- Przyszedłem dać Poppy eliksiry, kazała mi sprawdzić czy jeszcze żyjesz- powiedział wymyślone na szybko kłamstwo. Dziewczyna jednak była na tyle zaspana, że tylko pokiwała głową i ponownie położyła się na poduszki. 

- Dziękuję, że mnie Pan uratował i...

Nie miał ochoty na słuchanie jakichkolwiek podziękował więc szybko jej przerwał. 

- Zrobiłem to co musiałem. 

Hermiona spojrzała na niego i uniosła brwi. 

- To nie prawda. Doskonale wiem, że nie musiał Pan nic robić. Nawet nie powinien Pan nic robić. 

Nie odpowiedział jej. Przez chwile siedzieli w ciszy i gdy Snape zaczął podejrzewać, że dziewczyna już zasnęła, ona znów odezwała się cicho. 

- Co teraz z Panem będzie? 

Westchnął. Właściwie sam nie miał pojęcia. 

- Nie wiem, Granger. Ale to już nie twoja sprawa.

W półmroku zobaczył i dziewczyna kiwa delikatnie głową. Jej oczy wydawały się być jakby za mgłą. Nic dziwnego. Poppy pewnie zalewała ją eliksirami wzmacniającymi i uzdrawiającymi. Musiała odpoczywać. Wstał z krzesełka i ruszył w kierunku drzwi. 

- Profesorze?- usłyszał jeszcze jej cichy głos.

- Tak? 

- Gdy Pana zobaczyłam wiedziałam, że jestem uratowana. Jakby coś mi mówiło, że tak musi się stać. Dziwne, prawda? 

Spojrzał na nią badawczo. Dziwne, Granger, bardzo dziwne. 

Sevmione: PrzeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz