Hermiona, po tym gdy pożegnała się już z Tonks, posiedziała jeszcze chwilę na dworze. Zaczęło się jednak powoli ściemniać i, żeby nie denerwować niepotrzebnie Pani Weasley, postanowiła wrócić do domu. Gdy już miała otwierać drzwi, zauważyła, że ktoś używając niewidzialności próbuje się przemknąć obok kurnika, a zdradzała go jedynie wystająca nogawka. Ktoś, prawdopodobnie Harry, ewidentnie używa peleryny niewidki. Dziewczyna westchnęła i pokręciła głową z zażenowania, że chłopak znowu coś kombinuje, chociaż wie, że Dumbledore stanowczo kazał mu trzymać się teraz z dala od wszelkich niebezpieczeństw. Postanowiła, że pójdzie za nim i spróbuje dowiedzieć się w co Harry znowu się wplątał. Intuicja mówiła jej, że ma to związek z dziwnym zachowaniem jej przyjaciół w ostatnim czasie.
Spokojnie poczekała aż Potter się oddali i cicho ruszyła za nim, tak by ten jej nie zauważył. Kiedy jednak zobaczyła, że zbliża się do miejsca od którego możliwa była teleportacja. Stał tam już Ron, więc szybko przyspieszyła i krzyknęła.
- Harry! Ron! Co wy wyprawiacie?
Spojrzeli na nią zaskoczeni i na chwile zamarli.
- Gdzie chcecie się teleportować? To niebezpieczne. Przecież jeśli Dumbledore się dowie to...- zamilkła gdy zobaczyła, że Ron nie pewnym ruchem wyciąga w jej kierunku różdżkę.
- Przepraszamy Hermiono, ale musimy- wydusił z siebie Wybraniec.
- Co musicie?
Nie odpowiedzieli. Zapadła cisza. Było już prawie całkiem ciemno i teraz nie widzieli już nawet swoich twarzy. Hermione przeszedł złowieszczy dreszcz, miała coraz gorsze przeczucia.
- Zaufaj nam. Wiem co muszę zrobić. Tylko ja mogę zakończyć tą wojnę i właśnie to chce zrobić.
- Nie!- krzyknęła gdy dotarło do niej co planuje chłopak.- Nie możesz teraz stąd uciec, to głupota. Nie dasz sobie sam rady. Dumbledore ma plan i ty...
- Dumbledore to głupiec!
- Harry!- pisnęła sama nie wierząc w to co właśnie usłyszała.
- Hermiono, on ma rację- powiedział cicho Ron, patrząc na dziewczynę poważnie.- Dowiedzieliśmy się co on chce zrobić. Nie możemy na to pozwolić. Po prostu nam zaufaj i daj nam odejść.
Dziewczyna pokręciła głową. Musi coś zrobić. Musi im jakoś przeszkodzić.
- Dlaczego mi nic nie powiedzieliście? Pomogłabym wam.
- Nie pomogłabyś i dobrze o tym wiesz. Nie mogliśmy ryzykować, że komuś o tym powiesz. To jest poważniejsze niż ci się wydaje. My naprawdę...
- Kończy nam się czas- przerwał chłopakowi Ron i spojrzał na swój zegarek.- Zaraz wrócą.
Zdawało jej się nagle, że czas przyspieszył. W jeden chwili obaj stali obok niej, a już po sekundzie z głośnym hukiem teleportowali się w nieznanym jej kierunku.
Przez moment nie wiedziała co się dzieje. Przecież nie możliwe, że oni naprawdę uciekli. Że zostawili ją samą. To nie może dziać się naprawdę. Jej oddech zaczął niebezpiecznie przyspieszać. Grozi im niebezpieczeństwo. Ta myśl ją otrzeźwiła. Wiedziała, że jeśli dostaną się w ręce Śmierciożerców, to prawdopodobnie los całej wojny będzie przesądzony.
Tak szybko jak tylko mogła zaczęła biec w kierunku Nory. Wpadła do środka cała roztrzęsiona. Spodziewała się, że w kuchni zastanie całą rodzinę przy kolacji, ale w środku byli tylko bliźniacy.
- Hej Hermiona- rzucił wesoło Fred, ale mina mu zrzedła gdy zobaczył roztrzęsioną dziewczyne.- Coś się stało?
-Gdzie są wszyscy?- zapytała rozglądając się nerwowo.
- Och, są w gościach u Fleur i Billa, nie wiedziałaś?
No tak, zaraz wrócą, Ron i Harry wybrali doskonały moment na to by wyjść niepostrzeżenie z domu. Przecież musi skontaktować się z Zakonem. Myślała nerwowo, gdy wpadła jej do głowy pomysł.
- Potrzebuję proszku Fiuu.
- Jest nad kominkiem, ale po co ci?- Fred wydawał się być coraz bardziej zagubiony.
- Zaczynam się o ciebie martwić- dodarł George- Co się dzieje?
- Muszę porozmawiać z Dumbledorem, to naprawdę ważne. Wszystkiego się dowiedziecie, ale teraz muszę już iść- powiedziała na jednym wydechu i już była w kominku. Bliźniacy usłyszeli tylko jak krzyczy Hogwart, po czym postać dziewczyny zniknęła w płomieniach.
***
Z impetem wyskoczyła z kominka. Znajdowała się w Skrzydle Szpitalnym, ponieważ Pani Weasley nalegała na to by jej dom w razie potrzeby był połączony z Panią Pomfrey. Poczuła jak narasta w niej panika i cała sytuacja ją przytłacza. Wiedziała jednak, że nie może sobie teraz pozwolić na to by zawładnęły nią emocje. Pędem ruszyła w stronę gabinetu dyrektora. Problemy pojawiły się jednak w momencie w którym stanęła pod posągiem i zdała sobie sprawę, że nie zna hasła. Zdyszana próbowała strzelić jakąś nazwę słodyczy, jednak posąg trwał niewzruszony. Czując, że jest już na skraju wytrzymałości, zaczęła krzyczeć.
- Wpuść mnie tam!- zamachnęła się i uderzyła w figurę. Oczywiście jedynym skutkiem tego był jej ból ręki. Z nadmiaru emocji rozpłakała się i tym razem kopnęła w posąg- Ty cholerny...
- Panna Granger?
Podskoczyła kiedy usłyszała głos Snape'a. I spojrzała na niego z ulgą.
- Jak dobrze, że Pan jest- powiedziała i szybko przetarła łzy.
- Ja mniej się cieszę z tego spotkania. Co tutaj robisz?
- Muszę szybko porozmawiać z dyrektorem, ale nie znam hasła- wyjaśniła szybko, czując, że traci za dużo czasu.
- Najwidoczniej dyrektor uznał, że nie jesteś osobą, która...
- Harry jest w niebezpieczeństwie!- przerwała mu i spojrzała na niego z litością. Snape po jej minie stwierdził, że dziewczyna nie żartuje i zaklął w duchu, Potter zawsze musi pchać się w kłopoty. Westchnął i machnął różdżką, a posąg przesunął się otwierając przejście. Hermiona natychmiast pobiegła po schodach do góry, a Mistrz Eliksirów podążył za nią. Jeśli Granger, aż tak się przejęła, to najwyraźniej chodzi o coś poważnego.
CZYTASZ
Sevmione: Przeznaczenie
FanfictionHermiona zostaje nagle zaatakowana przez Śmierciożerców. Życie ratuje jej Severus Snape, choć przez to traci swoją pozycję szpiega. Z biegiem czasu obydwoje uświadamiają sobie, że nic nie wydarza się przypadkiem.