,,Współlokatoży''

334 15 0
                                    

Użyłam mocy teleportacji i przeniosłam się do wszystkich pokoi żeby zeszli na duł porozmawiać. Spotkaliśmy się w salonie, wszyscy z wyjątkem Fai. Postanowiłam do niej zajrzeć i zobaczyć czy czasem nic sobie nie zrobiła.

- Wszystko ok?

- Nie do końca - odpowiedział patrząc na sufit 

- Co jest?

- Wydaje mi się że kiedyś już ich widziałam - COO!! Musiałam coś jeszcze z niej wycisnąć ale nie dało rady była w nie naj leprzym stanie. Postanowiłam że może zostać u siebie i nie musi iść na duł. Poszłam na duł porozmawiać z ,,rodzinką". Wszystko im powiedziałam co usłyszałam w gabinecie ojca. Na pocztą w to nie wierzyli i sami chcieli to sprawdzić. Długo nie było trzeba czekać żeby o tym się sami dowiedzieli. Ojciec zeszedł na duł i o wszystkim nam powiedział, że oni są tacy jaki my i takie tam, bla bla bla. Ale to nie było nam gorsze,  ojciec powiedział że każdy będzie miał pokój ze swoją cyfrą, czyli jak Marcus jest jedynką to na pokój ze Luterem, Alison i Ben No i tak dalej. Niby tak fajnie ale ja miałam naj gorzej bo miałam pokój z tym Five. Nie nawidziłam go masakraaaaa nie wytrzymam z nim nawet minuty. On jest tak upierdliwy że yhg szkoda gadać. Na ojca też byłam zła dobrze wiedział że ich nie lubiłam a szczegulnie tego dzieciaka. Uważał się za najleprzego ze wszystkich to że umi się tepać to nic nie znaczy to jest tylko moc ehhh... nie mam do niego sił. Nawet nie ma wyboru, kurwa bo od razu wstwili już łóżka i inne czemu nie mogę mieć np. z Vanya ona wydaje się być miła, a wiecie jak to z chłopami wszędzie burdel do okoła. Nie ważne trzeba się przyzwyczajać.

- Jutro zaczynamy treningi, dostaniecie nowe mundurki już nie nazywamy się Akademia Sparrow tylko Akademia Umbrella na życzenie tych tutaj. 

- Ale ojcze...- nie dał mi dokończyć

- Cisza jeszcze nie skończyłem dziś mam sprawę służbową i wyjeżdżam za 10 minut na dziś to tyle możecie iść do swoich pokoji- powiedział po czym odszedł tepłam się do ,,naszego" pokoju i siedziałam na swoim łóżku i słuchałam piosenki. Spojrzałam w kierunku drzwi i zauważyłam bruneta o zielonych oczach który w jednej sekundzie tepną się na łóżko. Spojżałam tylko na niego i odwróciłam wzrok w sufit i mysilałam. Moją ciszę przerwał Ben który jak popaprany wleciał do pokoju i wrzeszczał że mamy misję i mamy tylko 2 minuty. Szybko stałam ze łóżka i poszłam do łazienki się przebrać. Byłam już na dole wraz ze wszystkimi i wtedy zjawił się zielono oki chłopak i jechał ze nami na misję. Nie dziwię się bo to byli ci naj gorsi złodzieje. Gdy byliśmy już przed bankiem słyszaliśmy dziwięk oddawanych strzałów. Bałam się trochę i Ben to widział ale to nic przeleportowałam się do banku i stanełam za jednym takim jednym i go podduszałam ale on był silniejszy od demnie i obrucił się w moją stronę lecz mnie już tam nie było zato był Ben i wywołał swoje osimiornicę. Gdy już skończyliśy wydawało nam się że nikogo już nie było ale nie stety jeden nam umkną.... Strzelił w Bena nie  rękę nie w nogę tylko w SERCE. 

-BEN NIE!!!- krzyknełam

-Nie zostawiaj mnie teraz !!zaraz będziemy w domu!! - płakałam w niebo głosy to był mój ostatni człaowiek który mnie rozumiał i teraz mnie zostawia

- Maja dasz sobie radę be zemnie pamiętaj że zawszę będę z tobą- usimiechną się do mnie i odszedł na zawsze

-NIEEEE!!- krzyknełam i zaczełam jeszcze bardziej krzyczeć nie wytrzymałam tej prasji postanwiłam tepnąć się do akademii wraz ze Benem. Poinformowałam mamę że Ben nie żyje. Nie mogłam się z tym pogodzić to była naj gorsza chwila mojego życia. Straciłam jedną mi bliską osobę, osobę z którą czułam się szczeże szczęśliwie i jeszcze nie dokoniczyliśmy naszej dyskusji ale to mnie naj mniej martwiło bo to nie byli złodzieje tylko komisja. A Bena zabiła ta pojebana suka z komisji nie do końca pamiętam jej imię. Tak bardzo chciałam ją zabić że yhh. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, chciałam wieczorem wymknąć się za akademii to był mój plan.

Number FiveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz