M

266 25 18
                                    


Żaden dzień się nie powtórzy,
nie ma dwóch podobnych nocy,
dwóch tych samych pocałunków,
dwóch jednakich spojrzeń w oczy.

- Wisława Szymborska

Nigdy nie fantazjowałem o takim życiu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Nigdy nie fantazjowałem o takim życiu. Kiedy kilka lat temu uciekałem do krainy wyobrażeń, tworzyłem w swojej głowie obrazy, w których jestem daleko od Konohy i jakoś sobie radzę. Nie było w nich umiłowania, nie było uśmiechu losu. Znaczy… szczęście było, ale nie mogę konfrontować go z tym, co czuję obecnie. To tak, jakby porównać ramen zalewany wrzątkiem z ramenem z dobrej knajpy. Nie da się. Tak też jest z tym moim szczęściem, które nosi się w zawieszonych na szerokich barkach koszulach, oczy ma cholernie seksowne a jego dłonie są dla mnie tak oczywiste, że zdarza mi się określać je „moim miejscem”.

— O czym myślisz?

— O nas — szepczę, jakby podniesienie głosu mogło sknocić tę chwilę.

Niedziela: dzień święty, który zawsze spędzamy razem. Jest to pewne ultimatum, które postawiłem Sasuke, gdyż moje studia i jego praca nie do końca ze sobą współgrają. Mój chłopak jest prokuratorem, cwaną bestią, która wpakowała sporo podłych ludzi do więzienia. Szybko wyrobił sobie renomę godną samego Hatake, ale jak wiemy – nic nie ma za darmo. Pracuje prawie bez przerwy, często zarywa nocki przygotowując jakieś wnioski i badając wszystkie poszlaki. Trochę z niego detektyw, trochę wróżka. Sam już czasami gubię się w prawniczych określeniach i zakresie możliwości mojego towarzysza.

— I jak? — pyta, składając pocałunek na moim czole.

Uśmiecham się, on doskonale wie, że uwielbiam kiedy tak robi. Poranek dopiero wstaje, więc leżymy blisko siebie zakopani w pościeli, delektując się bezgłosem wiecznie krzykliwego miasta. Nowy Jork jest imponujący i tworzy tkankę, w którą po dwóch latach udało nam się wrosnąć. Nasze mieszkanie w końcu jest nasze. Oczywiście, jest to głównie zasługa Sasuke, który zarabia o wiele więcej ode mnie dzięki czemu mogliśmy je wykupić, ale za jakiś czas i ja znajdę pracę w zawodzie a wtedy rozłożenie wydatków po równo nie będzie problemem. Wyciągam dłoń przecinając łunę światła, która przebija się przez okno sypialni. Nie dotykam twarzy Uchihy, ale cień moich palców porusza się po jego policzku, głaszcząc bladą skórę. Spoglądam w hebanowe tęczówki tonąc w nich, niczym w jakimś pięknym śnie. Te oczy… te niezwykłe oczy, które pochłaniają mnie i przyciągają dniami i nocami.

— Pięknie…

Tak, Sasuke jest piękny. Dziki i niebezpieczny, ale to właśnie określam specyficznym pięknem mojego chłopaka. Blada karnacja zdaje się bez skazy i jedynie niewielkie zmarszczki przy oczach przypominają mi, że Uchiha niebawem skończy trzydziestkę. Łapie mój nadgarstek i przyciąga mnie do siebie, zamykając w swoich ramionach. Zaciągam się zapachem jego skóry, w którą woda kolońska wgryzła się na tyle, że stanowi naturalny element całego ciała. Mógłbym trwać tak w nieskończoność, łowić uchem bicie jego serca, czuć ciepło mojego ukochanego. Całuję go w mostek, po wszystkim, co działo się w nocy, nie bawiliśmy się już w ponowne ubieranie. Prawda jest taka, że rzadko śpimy ubrani w cokolwiek… nie ma lepszej nocy, niż taka, w której dwa pragnące siebie ciała czują siebie aż tak mocno.

Oskarżony 2 ♠️ | SasuNaru Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz