Przepychając się przez tłum zmierzający do Wielkiej Sali na kolację błysnęła mi przed oczami srebrna odznaka Prefekta. Jej właściciel jako jedyny szedł w przeciwnym kierunku. Pewnie nie jest głodny. Ślizgon czasami sprawiał wrażenie jakby wygórowana ambicja i siedzenie z nosem w książkach było dla niego tym, czym woda, słońce i dwutlenek węgla dla roślin. Może oprócz kilku innych niesłychanych zdolności miał także zdolność fotosyntezy? A dokładniej prozosyntezy, bo utworów wierszowanych to on nie czytywał. Nie był typem romantyka pod żadnym względem, mimo szerokiej rzeszy adoratorek. Myślę jednak, że wcale nie był taki zimny i pozbawiony uczuć jak mogło się wydawać, po prostu musiał się nauczyć tych uczuć i umieć je nazwać.
Podczas gdy przeżuwałam ostatni kęs zapiekanki, do pomieszczenia wszedł brunet. Mimo, że z jego twarzy nie można było odczytać wiele, wyczułam nutkę zadowolenia i dumy w jego mimice. Wypatrzył mnie między ślizgonami i przysiadł się.
- Po kolacji poczekaj na mnie w pokoju wspólnym - powiedział jak zwykle chłodnym tonem.
Wypiłam resztkę soku dyniowego i ruszyłam do pokoju wspólnego w lochach. Po paru minutach pojawił się Riddle. Rozejrzał się po pomieszczeniu, w którym oprócz nas siedziało kilku młodszych uczniów odrabiających pracę domową. Nie przejął się nimi. Usiadł obok mnie na kanapie i z wewnętrznej kieszeni szaty wyjął pierścień.
- Zrobiłeś to? - zapytałam zdumiona.
- Tak i daję go tobie, a ten - wyjął z kieszeni drugi pierścień bardziej przypominający sygnet - będę nosić ja, zaraz po tym jak ty zrobisz z nim to samo.
- Tom... - byłam pod wrażeniem jego umiejętności - skąd się dowiedziałeś jak to zrobić?
- Z książek z działu ksiąg zakazanych i trochę od Slughorna. W dormitorium mam jeszcze książkę na ten temat dla ciebie - wyjaśnił.
- Oczarowałeś go do tego stopnia, że ci o tym powiedział? - zdziwiłam się.
- Wiesz, że potrafię być bardzo przekonujący - na jego twarzy zagościł delikatny uśmieszek -wyglądaj jako kwiat niewinny, ale niechaj pod kwiatem tym wąż się ukrywa.
- Shakespeare? Przeczytałeś książkę, którą ci dałam? - czułam, jakby ktoś go podmienił.
- Jako lekką odskocznię od książek, które zwykle czytam - westchnął.
- Czasami mnie przerażasz - przybliżyłam się do niego, aby nikt nie był w stanie nas podsłuchać - umieściłeś duszę w pierścionku i podarowałeś go mi. Nie przeraża mnie rozszczepienie duszy, ale romantyzm w twoim wykonaniu.
- To może wrócimy na stare tory i dam ci wreszcie tą książkę z naszego ulubionego działu? - uśmiechnął się lekko.
- Od razu zrobiło się normalniej - stwierdziłam.
Powędrowaliśmy w stronę męskiego dormitorium, które było puste. Nic dziwnego. Większość uczniów spędzała wieczory poza dormitorium, na treningach, spacerach lub spotkaniach klubów. Tom wygrzebał z dna kufra książkę, o której wspominał. Jej tytuł brzmiał: ,,Tajemnice Najczarniejszej Magii''. Podał mi ją patrząc na moją twarz swoimi ciemnymi oczami. Niemal tak czarnymi jak jego dusza, której cząstkę miałam teraz na palcu serdecznym. Niedługo on będzie nosił moją. Złapałam za okładkę, on też ją trzymał wciąż wpatrując się we mnie. Byliśmy tak blisko, że prawie stykaliśmy się nosami. Nagle on wolną dłonią przeczesał mi włosy i pocałował tak czule jak nigdy. Zaczęłam się zastanawiać czy Shakespeare nie wypędził demona, lub czy zło nie przerodziło się w yin*. Po chwili jednak zrozumiałam, że nauczył się okazywać to co czuje w inny sposób niż dotychczas.
__________________
*yin - cząstka dobra w złu (yin i yang)
One shot powstał jakieś pół roku temu i to od niego zaczął się pomysł na dwa pełne fanfiki: ,,Sukkub'' i ,,Yes, professor Riddle''.
CZYTASZ
Shakespeare i jego moc sprawcza [T.M.R]
FanfictionOne shot powstał jakieś pół roku temu i to od niego zaczęły się pomysły na dwa pełne fanfiki: ,,Sukkub'' i ,,Yes, professor Riddle''.