Rozdział 1-Piętno

429 23 3
                                    

Świat jest pięknym obrazem, na którym widzisz wszystko, ale tak naprawdę nie widzisz niczego. Dostrzegamy najmniejsze detale, czujemy najdelikatniejszą zmianę, ale nie potrafimy odpowiednio patrzeć, słuchać i czuć. Dlatego przeraża nas, gdy nagle to dostrzeżemy...

Jestem kopią mamy- tak każdy mówi, gdy nas widzi. Te same brązowe oczy zmieszane z zielenią i włosy jasny brąz, proste gęste do łopatek- mama upina je w kok, a ja zawsze w warkocz. Taka sama blada cera z drobinkami piegów wokół nosa, małe usta, sterczące uszy, szczupła sylwetka. Nawet charakter spokojny, pracowity, dobry, troskliwy. Ale mimo to jestem niewidoczna gdy z nami jest Ajiwa- moja starsza siostra. Piękna jak modelka, błękitnooka blondynka o idealnych kształtach, aurze anioła z cudownymi dużymi ustami. Śliczny życzliwy uśmiech, który skrywa diabelski charakter. Dla innych ideał, dla mnie małpa, która jest zawsze wredna i wysłużająca się, ale znoszę to bo... Nasz ród przeklęto wieki temu. Pierworodne dziecko kończące szesnaście lat, przejmowało po rodzicu piętno wyklętego. Ajiwa jak to w zwyczaju było, wiedziala o tym od dzieciństwa. Dlatego przez szesnaście lat miała wszystko co tylko mogli dać jej rodzice, matka, aby zniosła to co na nią czeka. Ja byłam młodsza od niej o trzy lata i od poczatku byłam traktowana jak służąca dla biednej Ajiwy. Ona chyba nie do końca rozumiała piętno, przecież mama żyła normalnie?. Ja wiedziałam jeszcze mniej, ale patrząc jak mama próbuje nauczyć nas wszystkiego co sama potrafi, widząc w jej oczach strach i smutek, gdy patrzyła na najstarszą córkę, miałam wrażenie, że to jest jej pożegnanie. Tata zmarł, gdy ja miałam cztery lata. Nie pamiętałam go w ogóle, Ajiwa tak, ale to nie były nazbyt dobre wspomnienia. Nikt nie mówił o nim, ani o jego śmierci. Wiedziałam tylko, że wkrótce po tym przeprowadziłyśmy się. Nie mieliśmy innej rodziny, mama w tej kwestii nie była zbyt wylewna. Żyłyśmy we trójkę na wsi, utrzymując ze skromnych upraw na małym kawałku ziemi i talentu mamy do szycia. Nie byliśmy bardzo biedni, ale że mama rozpieszczała swoją następczynie, ja nie miałam wiele. Zazdrościłam innym dzieciom w okolicy, bo mieli zupełnie inne życie niż my - normalne. Nikt nie wiedział o naszej tajemnicy, nikt by nie uwierzył. My same nie potrafiłyśmy uwierzyć, aż któregoś dnia mama zabrała nas daleko w głąb lasu i pokazała część swojego piętna.

- Każdy ma nieco inne, powtarzają się ale nigdy ten sam pod rząd- mówiła spokojnym, stanowczym tonem, zmuszającym do posłuchu- To nie jest dar, tylko przekleństwo. Nie używamy go, ale czasem... To niestety jest silniejsze, dlatego ważne jest aby odrazu na nim zapanować, by nie zrobić więcej szkód. - stanęła przy jednym z drzew wyglądającym na chorowite- Ja potrafię zabrać wodę z każdego organizmu, ale nie mogę tego zahamować, aż zabiorę całą.

Zawahała się, po czym przyłożyła dłoń do kory, zamykając na chwilę oczy. Gdy je otworzyła były calkowicie czarne, a drzewo momentalnie zaczęło wysuszać, kurczyć się. Po niecałej minucie została tylko skorupa, która rozkruszyła sie gdy mama puknęła w nią delikatnie pięścią. Jej oczy wróciły do pierwotnego brązowego koloru, ale ja byłam tak tym przestraszona, że ukryłam się za plecami Ajiwy. Siostra jednakże była zachwycona, za co matka surowo ją skarciła.

- Nie ma w tym nic dobrego!- powiedziała ostro- piętno niesie za sobą tylko śmierć, ludzką też...

Jej twarz pobladła, a oczy całkowicie straciły blask. Zostawiła nas i ruszyła w stronę domu.

- Nawet zło ma czasem swoje dobre strony- wyraz twarzy Ajiwy przeraził mnie.
Mimo, że miałam wtedy tylko siedem lat wiedziałam, że siostra ma zupełnie inne poglądy niż mama. Ona czekała na dzień przejęcia piętna. Chciała tego.

Chodziłyśmy do szkoły jak inne dzieci. Miałyśmy przyjaciół i plany na przyszłość(choć może bardziej marzenia o przyszłości). Prowadziłyśmy normalne życie z wyjątkiem dodatkowych lekcji od mamy. Ja nie powinnam, przecież to mnie nie dotyczyło, ale według mamy obie powinnyśmy znać prawdę. Historię, której zapiski przepadły dawno temu, ale jakieś strzępy nadal przetrwały.
Gdy miałam jedenaście lat mama zabierała również mnie, gdy tłumaczyła Ajiwie jak kontrolować moc. To trochę wyglądało tak, jakbyśmy obie miały ją dostać. Mimo, że skupiała się bardziej na siostrze czułam się szczęśliwa, że nie zostałam wykluczona, że mogłam z nimi spędzać ten czas. O to chyba właśnie chodziło. Mogłyśmy ufać i polegać tylko na naszej trójce.
Najgorsze zaczęło się, gdy siostra mając piętnaście lat poznała chłopaka, spotykali się. Mamie to się nie podobało, nie tylko dlatego, że się rozpraszała i że zbliżał się czas przejęcia pietna. Sebastian był... Nie był dobrą osobą. Typ, który dokucza innym, niszczy dla rozrywki, włuczy się po nocach i nie ma szacunku dla nikogo. Ajiwa, piękny anioł, nie pasowała do niego, ale podobało jej się to, że mógł robić co chce. Był wolny bez wymuszonej przyszłości, której nie może zmienić. Mama rozpaczała, ale nie zrobiła nic więcej oprócz próśb.

- Przed urodzinami musisz z nim całkowicie zerwać kontakt. Przygotowanie psychiczne i fizyczne jest najważniejsze. Poza tym, po przejęciu piętna będziemy musiały się stąd wyprowadzić.

- Co? Niby dlaczego? Nie mówiłaś nic wcześniej o tym. - zaprotestowała Ajiwa.

- Ponieważ to nie jest takie łatwe. - odparła smutnym, zmęczonym głosem.

- Mamo... czy ty umierasz? - załkałam.

- Nigdy wam nie mówiłam o szczegółach przekazania piętna. Miałam to zrobić kilka tygodni przed, ale może to mój błąd. Nie byłyście tak wychowywane jak ja byłam. Potrzebujecie więcej czasu na przygotowanie.

- Mamo nie strasz mnie. Mów o co chodzi- Ajiwa była tak samo przerażona jak ja.

- Piętno samo zniknie z mojego ciała, a pojawi się na twoim. Moja moc również zniknie, ale to wcale nie znaczy, że będę wolna. Będę umierała każdego dnia po trochu. Zła magia niszczy ciało i duszę tak, że nie pozostaje na końcu nic, tylko pył, tak jak było z drzewem. Moja matka przeżyła cztery lata, babcia tylko dwa. Nie ma na to leku, nie ma ratunku. Później radzicie sobie same.

- Dlaczego? Dlaczego mnie urodziłaś skazując siebie i mnie na śmierć? Mogłaś wcześniej się zabić i zakończyć ten koszmar! - wrzasnęła siostra.

- Ajiwa! - szlochałam roztrzęsiona- Nie mów tak do mamy!

- Sądzisz, że nie chciałam? - nie patrzyła jej w oczy - próbowałam wielokrotnie jak tylko dowiedziałam się, że jestem w ciąży, ale piętno leczy każdą ranę, każdą złamaną kość i to w tak bolesny sposób, że pragniesz śmierci jeszcze bardziej.

- Jak można to zakończyć? - Spytałam ze łzami w oczach.

- Ci którzy wiedzieli dawno nieżyją, a ich zapiski pogrzebano, już wam to mówiłam.

- Czy tylko my mamy piętno i moc? - Ajiwa zmieniała nastawienia tak szybko jak się pojawiały.

- Podobno było nas sporo, ale nie wiem dokładnie. Dawne czasy rozmyły się z każdym pokoleniem. Nigdy tego nie spisałyśmy bo nasz ród zawsze był biedny i niewykształcony. Dopiero moja matka miała możliwość nauki czytania i pisania, ale też nie pomyśleliśmy o tym. Nie ma już co spisywać.

- Ale coś musisz wiedzieć.

- To co wiem już wam mówiłam. Dawno temu wielu ludzi władało najróżniejszą magią o jakiej nawet sobie niewyobrażamy. Później była jakaś wielka wojna, w której nasz przodek został przeklęty. Uciekł z dala od wszystkiego. Może był zdrajcą albo po prostu tchórzem. Nie wiem... - zakryła twarz dłońmi nie mając już sił. Męczyło ją to. Od tylu lat odliczała dzień do swojej śmierci i kolejny dzień do śmierci córki.

Biały płomień, błękitnej lawyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz