Szukała mnie policja, więc nie mogliśmy myśleć o żadnym transporcie, przynajmniej póki nadal byliśmy blisko miasta. Cały dzień szliśmy bocznymi drogami, które niby miały być skrótem do głównej trasy. Gdy zbliżał się wieczór mieliśmy duży problem.
- Nil, jak duży jest ten las?
- Cóż, możliwe, że źle skręciłem i idziemy okrężną drogą. - wzruszył ramionami- W najgorszym wypadku przenocujemy pod drzewem.
- Nie ma takiej opcji!- stanowczo zaprotestowałam.- Boisz się ciemności, lasu, zwierzyny, czy mnie?- spytał.
- Wszystkiego. - przyśpieszyłam krok ale nagle się zatrzymałam. - Przecież jesteś wilkiem! - zawołałam podekscytowana - Możesz mnie wieźć na grzbiecie.
- A ty jakich filmów się naoglądałaś? Nie jestem taryfą do wożenia ludzi! Poza tym w zwierzęcej postaci nie jestem taki milutki.
- Oj, nie przesadzaj, proszę tylko o kawałek żebyśmy mogli znaleźć miejsce do spania.- nalegałam.
- Wykluczone. Choćby nie wiem co, nie usiądziesz mi na grzbiecie- zaprotestował stanowczo i ruszył przodem.
Co mu w tym przeszkadza? Jego duma tak ucierpi?
Szłam dalej tuż za nim, nic się już nie odzywając, rozłoszczona jego brakiem wsparcia. Gdy było już na tyle ciemno, że nic prawie nie widziałam, a nadal byliśmy w lesie, stanęłam całkowicie wyczerpana, szukając miejsca pod jednym z drzew. Przygotowałam małe wgłębienie w ziemi, gdzie rozpaliłam ognisko, znosząc kilka grubych gałęzi. Choć na chwilę potrzebowałam się ugrzać.- Gdzie się tego nauczyłaś?
Nil usiadł obok mnie, również przynosząc kilka mniejszych gałęzi, które miały służyć jako "łóżko " by nie zmarznać od zimnej ziemi.
- Z dawnych czasów. Zanim przejęłam piętno i trafiłam do sierocińca wiele się wydarzyło i w różny sposób musiałam sobie radzić. Dużo rzeczy nauczyła mnie mama.
Oparłam się o drzewo, podkulając kolana pod brodę i okrywając się dodatkową bluzką. Nil nie miał żadnych rzeczy, oprócz tego co miał na sobie, ale nie wyglądał jakby było mu zimno.- Nie czerpałyście korzyści z mocy?
- Nigdy! Sądzisz, że to takie proste odebrać komuś życie i patrzeć jak zamienia się w nicość? Jakby nigdy nie istniał? - mówiłam z odrazą.
- Ale tam w sierocińcu, to nie był twój pierwszy raz.
- Nie. Było ich o wiele za dużo. Minął prawie miesiąc zanim opanowałam dar. Do tego czasu, każdy dotyk uwalniał moc. Moja mama pozbawiała wody, ja odbieram tlen.
- Nie uczyła cię jak kontrolować moc?
- Nauka, a praktyka to dwie różne rzeczy, zwłaszcza gdy zostaje się samym. A ciebie kto uczył?
- Dziadek. Osoba, do której idziemy.
Po jego tonie mogłam sądzić, że nie mają dobrych relacji.- Jak to jest władać żywiołem i być częścią natury?
- To cudowne uczucie, jakbym sam był wiatrem, taki lekki choć ciezki. Szybki ale wolny. Był wszędzie, a tak naprawdę nigdzie. A jako wilk czuję, widzę i słyszę więcej niż jako człowiek. I ta wolność niczym nie ograniczająca.
Słuchanie o tym jak wspaniałe może być życie z magią, wywoływało u mnie ból, smutek i pustkę. Nie chciałam jednak mu tego pokazać.
- A czy wilki nie są stadne? To znaczy, nie czujesz, że powinieneś być z takimi jak ty?
- Nie jesteśmy zwyczajnymi wilkami, świadomość mamy w większości ludzką, tylko instynkt jest łącznikiem. Ciężko to tak dokładnie wytłumaczyć, ale mimo, że po przemianie zachowujemy się jak zwierzę, to nie posiadamy wszystkich ich cech i zwyczajów.
- Samotny wilk bez stada - zamyśliłam się. - Dlaczego wtedy w sierocińcu, chciałeś się poświęcić dla mnie? Kazałeś mi uciekać, a sam dałeś się złapać.
- Chyba odruch. - odparł swobodnie- Wilki są wierne i chronią swoich. Wyczułem w tobie moc, a wyglądałaś na taką, którą łatwo złamać. Ja miałem szansę im uciec, ty nie. Cóż, błędnie cię oceniłem, ale wyszło to na dobre.
Na tym zakończyła się rozmowa, przy wygasającym już ognisku. Skuliłam się bardziej, zamknęłam oczy i próbowałam o niczym nie myśleć, aby choć na chwilę zasnąć. Zmęczenie po ostatnich wydarzeniach wzięło górę i mimo warunków szybko usnęłem.
O świcie obudziłam się z przyjemnym uczuciem ciepła i miękkości. Przez chwilę nie otwierałam oczu, rozkoszujac się wygodą, ale rzeczywistość szybko mnie wybudziła. Podniosłam się, rozgladając wokół siebie. Nil, pod postacią wilka leżał na ziemi, a ja obok niego. Teraz rozumiałam dlaczego on nie marzł, tak jak ja i dlaczego nie przeszkadzało mu spanie w lesie. Z jednej strony byłam mu wdzięczna za ogrzanie mnie, ale z drugiej czułam się przez to niezręcznie. Gdy on jeszcze spał, ja szybko wstałam zebrałam swoje rzeczy i odeszłam kawałek, udając że się rozglądam. Specjalnie chałasowałam aby się obudził i do mnie dołączył. Gdy to zrobił nie odezwałam się ani słowem, nawet nie podziękowałam, udawałam że nic się nie stało. On również nic nie mówił.
Po dwóch godzinach wreszcie opuściliśmy las i ku naszemu szczęściu udało nam się znaleźć podwózke. Całe trzy dni na przemian szliśmy i łapaliśmy stopa, nocując za pozwoleniem w szopach na słomie lub w jakichś opuszczonych budynkach. Byliśmy bliżej celu podróży niż zakładałam. Przez cały ten czas niewiele rozmawialiśmy, a jak już to były to jakieś głupoty z normalnego życia, historie zwyczajnych ludzi.
Aż w końcu dostrzegliśmy górę, u podnóża której mieszkał dziadek Nil'a. Dzielił nas dzień marszu bez możliwości podwózki. W tych okolicach nikt prawie nie mieszkał, nie było wiele dróg. Nie mieliśmy jednak nic do jedzenia, nie było żadnego sklepu aby coś kupić.- Możemy zrobić wymianę i wynegocjować nocleg- zaproponował Nil, wskazując dom jakieś dwa kilometry od nas. - Upoluje coś.
- Nie mamy żadnej broni, nie zdziwi ich to?- nie byłam przekonana.
- Powiem, że byliśmy świadkiem ataku wilka, ale jakiś myśliwy go przepłoszył. Jesteśmy zdesperowanymi kochankami, którzy walczą o każdy dzień- uśmiechnął się szeroko- Co najwyżej nas przepędzą. No chyba, że sama przygotujesz mięso.
- Dobra niech ci będzie. Umieram z głodu- pokreciłam głową zrezygnowana, nie mając innego planu.
Usiadłam na trawie, a chłopak w sekundę zmieniając się w wilka pobiegł w stronę lasu. Minęło pół godziny zanim wrócił. Z dumą niósł w obu rękach sześć zajęcy.
- Nie drgnęła ci nawet powieka przed zabiciem ich? - spytałam z niechęcią patrząc na niego, po czym wstałam i ruszyłam przodem.
- Żyjemy i umieramy - mówił swobodnie - Jeśli czyjaś śmierć może uratować życie innych, to czy jest to złe?
"Nawet zło ma czasem dobre strony" przypomniały mi się słowa Ajiwy. Może oboje mieli rację. Może to po prostu ja nie rozumiałam praw, którymi żądziła natura.
CZYTASZ
Biały płomień, błękitnej lawy
FantasyNie oczekujmy cudów... gdy rzeczywistość i prawda, której szukaliśmy, jest gorsza od niewiedzy i obecnego stanu. Nie zignorujemy tego co już się wydarzyło, co już wiemy, nie uciekniemy przed tym. Możemy tylko stanąć do walki i wygrać lub upaść błaga...