Rozdział 4- Nie tak miało być

95 13 0
                                    

Cztery lata później.
Nie wszystko toczy się tak jak planujemy. Los bywa okrutny...

Ogromna biblioteka była moim ulubionym miejscem, każdą wolną chwilę spędzałam na czytaniu, szukaniu odpowiednich książek. Możliwość dostępu do takiej wiedzy było moim zbawieniem.

- Kayo, ile razy każesz mi cię szukać? Moja cierpliwość kiedyś się skończy i przestanę cię chronić.

- Przepraszam siostro Klaro - wydukałam skruszona, szybko składając książki na stos i zostawiając je na stole.

- No już, biegnij żebyś się nie spóźniła, bo tym razem kary nie unikniesz. - powiedziała łagodnym, zrezygnowanym tonem.

Posłusznie skinęłam glową i pobiegłam. Siostra Klara była jedyną osobą, która stała po mojej stronie. Sierociniec do którego trafiłam cztery lata temu, był moim nowym domem. Schronieniem przed wieczną ucieczką i był dwa kroki od tej cudownej biblioteki narodowej, z której każdy mógł korzystać do woli.
Miejsce, w którym musiałam żyć, dla innych dzieci było piekłem - surowi opiekunowie pilnujący nas, prawie na każdym kroku, abyśmy wyrośli na normalnych ludzi. Nowi rodzice wybierający nas, jak nowe rękawiczki w sklepie, ale nie było ich zbyt wielu. Mnie nigdy nie wybrano, bo nigdy się  nie pokazywałam, zawsze ukrywałam się tak aby zostać w tym miejscu jak najdłużej. Nikt tego nie rozumiał bo nie potrafiłam im powiedzieć prawdy. Ale nie wypychali mnie na siłę bo byłam już dużym, posłusznym dzieckiem, wykonującym wszystkie polecenia i obowiązki bez żadnych narzekań. Tak wychowała mnie mama i dzięki temu jako jedyna mogłam spędzać w bibliotece cały wolny czas. Niestety książki tak mnie pochłaniały, że zapominałam pilnować zegarka. Siostra Klara jedyna zakonnica w sierocincu, która nieodpłatnie opiekowała się nami i uczyła etyki, była tą osobą, która wskazała mi cel. "Jeśli szukasz odpowiedzi to kiedyś je znajdziesz, ale najlepiej zacząć od książek. Wiedza jest potęgą i kluczem do wszystkiego". Nie wiedziała jakich odpowiedzi szukam, nie pytała czekając aż sama jej powiem lecz tego nie mogłam zrobić. Bibliioteka była jak mój drugi dom, pracownicy wiedzieli od razu do jakiego działu mnie kierować i jakie następne książki wskazać. Klara zawsze wiedziała, gdzie mnie szukać, nie byłam daleko, nie robiłam nic złego, a jednak spóźnienie na zajęcia, posiłki i prace porządkowe były karane. Za pierwsze spóźnienie dzięki siostrze uniknęłam tego, kolejny raz nie bedzie wybaczony.

- Kayo, co masz na swoje usprawiedliwienie? - drzwi zastawiła mi gbórowata, nadęta kierowniczka oddziału, która tego dnia miała dyżur przy naszych pracach sprzątających.

- Spóźniłam się tylko pół minuty - odparłam skruszona, nie patrząc jej w oczy ze strachu. Przerażała każdego.

- Tylko?! Znasz zasady, ani sekundy spóźnienia- zdenerwowała się, ale wiedziałam, że kryje zadowolenie. Będzie mogła w końcu kogoś ukarać. Lubiła czuć władzę nad nami. - Jak skończysz sprzątanie łazienek, oczyścisz teren ośrodka, wewnątrz i za murem.

- Ale pani Sofiio, zaczyna padać- zaprotestowałam z nadzieją na litość.

- Z cukru nie jesteś- odparła zerkając za okno - To tylko lekki letni deszcz nic ci nie będzie- odsunęła się, wpuszczając mnie do łazienki.

Zgarbiona, skinęłam tylko głową i ruszyłam do sprzątania. Duża wspólna łazienka była najlepszą częścią do sprzątania, bo nikt się nie kręcił, nikt nie przeszkadzał, nikt nic nie mówił. Lubiłam ciszę, lubiłam być sama. Godzina minęła mi wyjątkowo szybko skupiając się na tym co czytałam tego dnia. Znałam już prawie każdą legendę, mit, opowieść, baśń o świecie magii ale mimo, że wszystkie miały w sobie coś z prawdy, to żadna nie odpowiadała na moje pytanie- czym na prawdę jest piętno i jak je zdjąć? Oraz kim, czym jest zakon feniksa ?
Wychodząc z łazienki prawie zapomniałam, że to nie koniec mojej pracy. Za drzwiami czekała na mnie Pani Sofia z zadowoloną, dumna miną. Wręczyła mi worek i rękawiczki nic nie mówiąc. Zgarbiłam się jeszcze bardziej widząc, że deszcz nadal padał choć nie tak mocno. Wygrzebałam stary deszczak, który był już dziurawy i za mały, ale założyłam go nie mając nic lepszego.
Na zewnątrz nie było przyjemnie, zwłaszcza przez chłodny wiatr dlatego uwijałam się w pośpiechu. Po pół godziny, gdy zaczęłam sprzątać już za murem i byłam na tyłach gdzie rozciągał się las, na jego skraju dostrzegłam coś dziwnego. Zrobiłam dwa kroki, ale odrazu zatrzymałam się dostrzegając człowieka, chłopaka skulonego pod jednym z drzew. Na jasnych ubraniach widać było krew. Nie podeszłam. Powinnam, ale bałam się. Przez chwilę stałam sparaliżowana, zastanawiając się co zrobić. Zignorować nie mogłam. Pobiegłam do jedynej osoby, która przyszła mi na myśl.

Biały płomień, błękitnej lawyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz