Wychodząc ze sklepu byłem szczęśliwy gdyż po pierwsze udało mi się zrealizować wszystkie pozycje zakupowe z kartki a po drugie znajoma ekspedientka sprzedała mi na dzisiejszy wieczór dwa piwa. Nie istotne, że niemal wyżebrałem je, tłumacząc się dzisiejszym Sylwestrem i tym że niezmiernie potrzebne są mojej mamie. Grunt że się udało. Teraz tylko przemycić je jakoś w domu aby Grażyna ich nie przechwyciła i nie doliczyła się brakujących kilku złotych. Byłem dobrej myśli. Szczęście mi dziś sprzyjało od rana. Zadowolony z siebie dźwigałem dość pękatą i ciężką siatę.
Nie jestem już dzieckiem - pomyślałem zmieniając rękę w momencie gdy lewa zaczęła boleć pod wpływem ciężaru.
To prawda nie byłem już nim, przynajmniej od niedawna gdy kilka, może kilkanaście miesięcy temu dziwnie szybko moje ubrania zaczęły się kurczyć, z gardła wydobywały się nieco inne, dziwne zmutowane dźwięki a na dodatek pod nosem i na mej męskości pojawił się śmieszny meszek który szczególnie tam lubiłem smyrać.
I tak idąc, nieco zamyślony spostrzegłem ... Andrzeja. Jego nigdy bym nie nie zauważył. Jego figurę, włosy lekko zakręcone jak zresztą on sam, w końcu w to co się ubierał poznawałem z daleka.
Nie był sam. Obok niego szła jakaś dziewczyna, znałem ją z widzenia. Jej długie rozpuszczone blond włosy rzucały się w oczy. Kilka razy widziałem ją w szkole na przerwach i chyba ... na Hali Sportowej gdy suszyła głowę. Zajęci rozmową nie widzieli otaczającego ich świata. I tak jak na początku ucieszyłem się na widok mego przyjaciela tak też nagle i szybko moja radość znikła gdy zobaczyłem jak blondyna podchodzi do niego i całuje go.
Humor gdzieś znikł. Zastąpił go smutek. Zatrzymałem się na moment ... i wtedy dojrzał mnie Andrzej.
**************
*Andrzej*
Widziałem go jak się zatrzymał. Kto jak kto, ale wolałem żeby każdy inny był świadkiem pocałunku Agaty ze mną ale nie Kuba. Byłem wściekły na poznaną zaledwie 30 minut temu dziewczynę. Ona chyba też to spostrzegła, bo odwróciła się na pięcie i odeszła by za chwile zniknąć za drzwiami.
Kurwa mać - dałem upust swej wściekłej energii kopiąc w stojący nieopodal kosz na śmieci. Skierowałem swe kroki w stronę Jakuba, który nagle pośpiesznie zaczął się oddalać.*****************
Domyśliłem się, że im przeszkodziłem - dziewczyna szybko znikła za drzwiami klatki schodowej a Andrzej zaczął kopać kosz na śmieci. Niewiele więc myśląc i nagle czując przypływ dziwnej energii zawróciłem i niezwykle szybko biorąc pod uwagę poprzednie tempo zacząłem iść do domu. Miałem wrażenie że ktoś za mną biegnie, że tym kimś jest Andrzej ale nie chciałem by zobaczył łzy które pojawiły się na mych policzkach. Za chwilę byłem już w domu.
*****************"
*Andrzej*
No i kurwa zwiał - zakląłem w myślach gdy Kuba zniknął bezpiecznie za drzwiami swego mieszkania.
Biegłem za nim ale ten ... ten ... ten biegacz i siatkarz - wymyśliłem, nie dał się dogonić. Wiedziałem iż lepiej z nim teraz nie rozmawiać. Postanowiłem poczekać z tym do wieczora. Skierowałem się więc do swego domu. Idąc myślałem, co powiem Kubie, myślałem o nim, o nas, w końcu o niedawnym pocałunku Agaty. Wszedłem do domu.
★★★ Kilka godzin później ★★★
Zbliżał się wieczór. Grażyna już wyszła z domu pozostawiając mnie z Wiktorią. Wiki nakarmiona, umyta i przebrana leżała już w łóżku słuchając muzyki i żyjąc w swoim zamkniętym światku. Ja przebrany łaziłem z kąta w kąt szukając sobie miejsca.
Pewnie olał mnie i poszedł do tej dziewczyny - myślałem
Ale to do niego nie podobne, skoro obiecał że przyjdzie -podpowiadał zdrowy rozsądek.Ale zbliżała się prawie 21 a ja nadal siedziałem sam. Nie licząc Wiki, która i tak nie wiedziała co to Sylwester i wtulona w poduszkę usypiała.
Miałem mega doła. Wszystko wskazywało na to że Andrzej mnie wystawił. Nie miałem ochoty nic robić. Przypomniałem sobie o piwie.
Ululam się dziś - zdecydowałem, gdyż taka dawka alkoholu dla nigdy nie pijącego młodego człowieka mogła rzeczywiście mnie nieźle sponiewierać.Otworzyłem puszkę i dosyć szybko wlewałem w siebie jej zawartość. I zapewne w ciągu kilku chwil rzeczywiście bym ją opróżnił gdy nagle ... zadzwonił domofon. Serce zabiło szybciej. Za chwilę w drzwiach wynurzyła się głowa i ukazały się niebieskie, przestraszone tęczówki Andrzeja. Niewiarygodne, przestraszonego Andrzeja.
Dziś, teraz tylko mojego Andrzeja.

CZYTASZ
Live 1
Novela Juvenil(1/4) Życie bywa okrutne. Życie płata figle. Są momenty radości, szczęścia i miłości, ale częściej ... Zobaczcie sami oczami Jakuba jak poplątane może być to co nie jest fikcją, nie jest virtualem ale jest realem, jest życiem. Jest live. ****** To m...