Po przedstawieniu się Mercanarego
Poszliśmy do McDonalda, usiadłem na stole a the Merc zamówił nuggetsy i hamburgera, podczas gdy the Merc zamawiał mi hamburgera wydarlem się na całą restauracje by zamwowil dużo sera, ludzie wokół patrzyli się na mnie jak na debila ale warto zrobić z siebie pośmiewisko dla sera.- Musiałeś się tak drzeć pajacu? - burknął The Merc i usiadł przy stoliku jedząc nuggetsa
- Zrobię wszystko dla sera
- A tak w ogóle opowiedz coś o sobie - mruknął
- Ymm no więc... Pracuje w małej firemce obok mojego mieszkania i zawsze się spóźniam......a ty
- Ymm... Wolałbym nie mówić.... -odwrocił wzrok
- No weź nooo ja ci powiedziałem - burknąłem
- dowiesz się w swoim czasie...
- No weeeeź
- Nie ma mowy.
- No jak chcesz.... - mruknąłem zrezygnowany i skończyłem jeść hamburgera razem z the Merc
- No cóż dziękuję za wspólnie spędzony czas.. ja idę szukać babci a ty idź i się wyślij żebyś nie zaspał jutro do pracy - zaśmiał się i wstał
- no powodzenia w szukaniu babci. - uśmiechnąłem się i wstałem wychodząc z lokalu i poszedłem wprost do mojego mieszkania
..
- Dżygit wróciłem!! Przepraszam że na ciebie poleciałem.... - krzykłem i spojrzałem na czarnego kota który właśnie leżał na kanapie
- No cóż szkoda że nie umiesz mi odpowiadać.. świat byłby lepszy.. - mruknąłem i usłyszałem puknięcie do drzwi
-Hę? - otworzyłem drzwi ale nikogo nie było oprócz kwiatka na wycieraczce i znowu karteczki. Kto do chuja robi sobie ze mnie żarty... Wziąłem kwiatka i zamknęłam drzwi dzwoniąc do nowo poznanego kolesia z myślą że to on
- Przestań mi zaśmiecać wycieraczke szczylu zafajdany - burknąłem
- Czym?
- kwiatami a czym kurwa
- Stary mieszkam trochę daleko od ciebie tak dla twojej świadomości.
- To kto, do chuja robi sobie ze mnie żarty
- Dzygit
- Tak, dzygit, twoja babcia może odrazu
-...
-Aaaa.... O BOŻE PRZEPRASZAM! JEZU PRZEPRASZAM ZAPOMNIAŁEM!
- spoko nic się nie stało.. a co do kwiatów jakie konkretnie są te kwiaty?
- Ymm no kolorowe
-ugghh japierdole ale jak wyglądają
- a ja nie umiem tak określać ich co ja jestem jakaś ogrodniczką?
-No nie mówię o tym... Wyślij zdjęcia.
-po co ci
-no chce zobaczyć
-nie mam telefonu
-a z czego dzwonisz
Rozlaczylem się i położyłem się na kanapie biorąc kotka na ręce
- Ktoś z twojego pana sobie żarty robi - zaśmiałem się i zacząłem przeglądać socjal media, w mgnieniu oka przysnalem zapominając włączyć budzika na rano.
...
- KURWA MAĆ DŻYGIT DO CHOLERY!!!! - zerwałem się z kanapy widząc jak zegar wybija 8 rano podczas gdy w pracy miałem się zjawić o 7
- No nie no chuj zostanę bez pracy - wybiegłem w mieszkania w kapciach w króliczki szybko zabierając torbę z narzędziami do majsterkowania, szef czekał już pod drzwiami wejściowymi z niezbyt zadowoloną miną
- No i jak pan się wytłumaczy panie Luca Balsa? - powiedział przeszywając mnie wkurzony wzrokiem
- Przepraszam ale babcia mi zmarła... Nie moglem się pozbierać... Przepraszam pana.... - okłamałem szefa robiąc smutne oczy
- Twoja babcia?
-Tak....
- Ile miała lat?
- 89.... Tak długo żyła - rozpłakałem się na siłę czując wzrok innych na moją osobę
- Ehh..... No dobrze... Wierzę panu.. moja babcia również miała 89lat jednak wczoraj się zagubiła i trwają poszukiwania... - powiedział na co aż dostałem gęsiej skórki
- P-pana B-babcia?....
- Tak, wczoraj rano szła do lekarza jednak nie wróciła do domu. Zadzwoniliśmy na policję jednak trwają poszukiwania.
- rozumiem.. mam nadzieję że pańska babcia się odnajdzie... - poklepałem szefa po ramieniu zastanawiając się kogo babcie zabiłem
- A powracając do obowiązków.. możesz zrobić sobie urlop.. rozumiem jak jest się przybitym po starcie bliskiej osoby..
- Ahh naprawdę dziękuję ale nie trzeba...
-Nalegam! - powiedział na co spojrzałem na niego zdziwiony widząc go w takiej sytuacji
- no dobrze nie będę się kłócił z szefem... Dziękuję i życzę aby pańska babcia się znalazła...